Co dalej z nieczynnymi liniami kolejowymi?
POWIAT W połowie września w Gorzycach odbyło się spotkanie w sprawie ewentualnego przejęcia przez samorządy dwóch linii kolejowych 176 i 192, które PKP PLK zamierza zlikwidować.
O taki ruch apeluje Towarzystwo Entuzjastów Kolei, podkreślając walory terenowo-widokowe obu linii. Na prośbę samorządów PKP Polskie Linie Kolejowe przesłały informacje dotyczące kosztów remontów i utrzymania obu linii. Szanse na to, że ponownie pojawi się tam ruch kolejowy są niestety mizerne.
Spore koszty napraw
W przypadku linii 192, czyli Syrynia-Pszów, koszty naprawy infrastruktury oszacowano na 6,7 mln zł, z czego 5,1 mln zł dotyczy obiektów inżynieryjnych. - Ewentualne prowadzenie ruchu bez remontu obiektów inżynieryjnych wymagałoby zlecenia stosownych ekspertyz - informuje PKP PLK. Koszty bieżącego utrzymania linii wyliczono na 30 tys. zł rocznie bez amortyzacji. Jeśli chodzi o linię 176 A, czyli Racibórz Markowice-Syrynia, to przywrócenie na niej przewozów wymaga poniesienia szacunkowych kosztów w wysokości ok. 1 mln zł (na naprawę istniejącej infrastruktury kolejowej umożliwiającej przewozy turystyczne). Uruchomienie przewozów na odcinku B Syrynia-Olza wymaga dodatkowych środków w kwocie ok. 10 mln zł na naprawę uszkodzonej skarpy. Bieżące koszty utrzymania szacuje się na 67 tys. zł rocznie. - Poprosiliśmy PKP o ponowne oszacowanie kosztów, bo wydaje nam się, że są one nie do końca realne – mówi Daniel Jakubczyk, wójt Gorzyc.
Do Raciborza tą linią pociąg nie dojedzie
Ale nawet te, które wstępnie przedstawiły PKP PLK zniechęcają samorządowców. - Już Adam Mickiewicz mówił „Mierz siły na zamiary, nie zamiar podług sił”. Doceniam zapał Towarzystwa Entuzjastów Kolei i przyznaję, że sama idea jest piękna, ale wójt musi posługiwać się rozumem i dbać o interes całej gminy - stawia sprawę jasno wójt Lubomi, Czesław Burek. Wójt podkreśla, że trudno oczekiwać od gmin, że przejmą majątek PKP PLK, który nie dość, że wymaga wielomilionowych nakładów finansowych, to później jeszcze będzie generował duże koszty utrzymania. Czesław Burek dodaje również, że w okolicach nieczynnego przystanku kolejowego Brzezie Dębicz w Raciborzu linia kolejowa będzie w kolizji z planowaną Drogą Główną Południową. - W związku z tym dojechalibyśmy do Brzezia i na tym koniec. Nie ma też mowy o żadnych przewozach komercyjnych - zaznacza wójt.
Liczą na entuzjastów
Z kolei Pszów byłby zainteresowany nie tyle przejęciem linii kolejowych, które wymagają kosztownych remontów, co terenem, przez który linie biegną. - Można by pomyśleć o ścieżkach rowerowych - mówi burmistrz Pszowa, Katarzyna Sawicka-Mucha. - Na pewno odbędzie się jeszcze jedno spotkanie pomiędzy samorządowcami a Towarzystwem Miłośników Kolei. Oczekujemy, że członkowie TEK przedstawią nam biznesplan, z którego będzie wynikało, jak wyobrażają sobie prowadzenie działalności na liniach. Dopiero wtedy będziemy mogli podjąć ostateczną decyzję – dodaje burmistrz Pszowa. - Musimy wiedzieć czy partner zewnętrzny daje rękojmię tego, że jest w stanie sprostać temu zadaniu – precyzuje Daniel Jakubczyk.
(mak), (art)