Jak ziemniaki, to tylko bez chemii od znajomego rolnika
Radny z gminy Lubomia o sposobach nawożenia żywności. - Ludzie nie jedzą ziemniaków. Wolą ryż i makaron. Mam pretensję do niektórych rolników, że stosują za dużo chemii - mówił Serafin Zdziebko.
LUBOMIA Podczas ostatniej sesji w gminie Lubomia radni dyskutowali o sytuacji rolnictwa. W roli zaproszonych ekspertów wystąpili przedstawiciele powiatowego biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Powiatowego Zespołu Doradztwa Rolniczego w Wodzisławiu Śl. - Jaki jest stan rolnictwa na terenie waszej gminy? Bardzo dobry. A kukurydzy tyle, że można mówić o drugim Meksyku - stwierdził Wiesław Wojtasik z zespołu doradztwa rolniczego. Ostrzegał jednak przed zgubnymi skutkami upraw monokulturowych. - Trzeba pomyśleć o większej różnorodności na waszym terenie. Na przykład o ziemniakach, bo jest ich mało. Ziemniaki wyszły z mody i nie uprawia się ich w takiej ilości, jak powinno - ocenił.
Pretensje do rolników
Na wspomnienie o ziemniakach dyskusja zeszła na inny tor - najpierw rozmawiano o ich jakości, a później już w szerszym kontekście o sposobach nawożenia żywności i skutkach tego dla ludzi. - Ludzie nie jedzą ziemniaków. Wolą ryż i makaron. Dlaczego? Z mojego doświadczenia wynika, że w większości wypadków po prostu nie można zjeść ziemniaków, bo zwyczajnie śmierdzą i są czarne - stwierdził radny Serafin Zdziebko. Dodał, że od jakiegoś czasu zaopatruje się w ziemniaki wyłącznie u gospodarza z Brzezia, który do uprawy wykorzystuje tylko nawozy naturalne. - Mam pretensje do niektórych rolników, że stosują za dużo chemii - przyznał. Później odwołał się do przykładów holenderskich. - Tam wszystko jest sztuczne. Dziś się zasadzi, jutro się zbiera. Ci, którzy wracają z Holandii mówią „nic stamtąd nie kupuj”.
Ekonomia a ekologia
Eksperci przypomnieli, że w dużym stopniu to ekonomia rządzi tym, w jaki sposób produkowana jest żywność. - Ekologia to ciężki kawał chleba. A dla wielu wyznacznikiem jest cena. Więc pogodzenie tego wszystkiego nie jest proste - podkreślił Wiesław Wojtasik.
Grunt to równowaga
Padły też dane przywiezione z jednego ze szkoleń we Wrocławiu, na którym polscy i niemieccy profesorowie tłumaczyli, że warzywa z gospodarstw ekologicznych są bardziej trujące niż te z gospodarstw zrównoważonych. Powód jest prosty. W gospodarstwach ekologicznych, gdzie nie stosuje się nawozów, roślina „wchłania” takie pierwiastki jak ołów czy kadm. Natomiast w gospodarstwach zrównoważonych, gdzie dopuszczany jest pewien pułap nawozów, osiąga się zdrowszy, a jednocześnie bardziej satysfakcjonujący dla rolnika plon. Dlatego agencje coraz chętniej oferują dopłaty do gospodarstw zrównoważonych.
(mak)