Duży Kaliber: Pierwszy z zabójców na wolności
Pierwszy z zabójców nastoletniego Krzysia Tarnowskiego z Raciborza niedawno mógł opuścić zakład karny. Drugi posiedzi jeszcze parę lat. Strażnicy zeznawali, że ma wszystkie wycinki z gazet i może się mścić.
Chodzi o niezwykle brutalne morderstwo szesnastoletniego Krzysia Tarnowskiego z 1999 roku. Nastolatek miał problemy ze słuchem i wymową, ale dobrze się uczył. Znajomi nazywali go złośliwie Radyjko. Zabójcami okazali się szesnastoletni Artur Greber i siedemnastoletni Przemysław Wiatrowy. Sąd zgodził się na publikowanie danych i wizerunków morderców w mediach. Oprawcy dziali jak wyrafinowani mordercy. Jak mordować nauczyli się z telewizyjnych rekonstrukcji w magazynie kryminalnym 997. Wiatrowy i Greber szczegółowo zaplanowali swoje morderstwo. Chwalili się tym przed kolegami. Poszło o 750 złotych. Zabójcy nie mieli ich jak oddać swojej ofierze. 31 marca 1999 roku, około godziny 21.30 zadzwonili do Krzysia i umówili się z nim pod pretekstem oddania pożyczonych pieniędzy. Spotkali się obok huśtawek przy ulicy Armii Krajowej. Tu stwierdzili, że to zbyt jasne miejsce na zabójstwo. Poszli w rejon starych stajni huzarskich obok parku. Krzyś ponoć zlecił jednemu z zabójców kupno pistoletu. Bardzo wierzył, że udało się go kupić, bo Wiatrowy przekonywał, że pistolet został zakopany w pobliżu wspomnianych stajni.
Artur Greber zabrał z domu młotek z gumowym obuchem. Przemysław Wiatrowy wziął długi nóż kuchenny. Pierwszy miał uderzyć Greber, jednak się wahał. Kiedy Wiatrowy schyleni z Krzysiem szukali pistoletu, dawał znaki aby uderzał. Nie wytrzymał. Sam wziął nóż i wbił go szesnastolatkowi pod łopatkę. Zraniony nastolatek uciekł z nożem w plecach i wbiegł na pobliskie osiedle. Dobiegł do huśtawek i upadł. Tu dopadli go oprawcy. Greber zaczął go okładać młotkiem, Wiatrowy szukał noża, który wypadł z pleców ofiary. Zawlekli półprzytomną ofiarę pod właz kanalizacyjny. Byli przygotowani, bo zabrali w tym celu uchwyt do globusa, którym mieli odciągnąć właz. Ten okazał się jednak za ciężki. Przeciągnęli go w stronę Odry. Wiatrowy ugodził nastolatka nożem i trzykrotnie podciął mu gardło. Szukali kamieni by włożyć je chłopcu do kieszeni, by ten poszedł na dno rzeki. Usłyszeli hałas w pobliskim domu, więc półżywego Krzysia wrzucili do rzeki. Po wszystkim poszli do sklepu po papierosy i wodę mineralną. Zwłoki chłopca znaleziono tydzień później w rejonie ulicy Kozielskiej.
W toku śledztwa wyszło na jaw, że ofiara nie zlecała nikomu kupna broni, była zwykłym uczniem. To Wiatrowemu wpadł w oko maluch wystawiony na sprzedaż kilka ulic dalej. Chciał go kupić i wyremontować, ale nie miał pieniędzy. Pożyczył więc pieniądze od później zamordowanego nastolatka. Obiecał, że da się przejechać. Sąd skazał Wiatrowego na karę 25 lat pozbawienia wolności, natomiast drugiego na karę 15 lat pozbawienia wolności. Oznacza to, że młodszy z morderców może już chodzić ulicami Raciborza.
(acz)