Miasto nie ma pieniędzy na wymianę liczników. Rachunki za ciepło polecą do góry
Wodzisławianie, którzy mieszkają w blokach komunalnych, znienacka dostali informację, że zmieniają się zasady rozliczania centralnego ogrzewania. Wszystko przez to, że... miasta nie stać na legalizację liczników. Teraz mieszkańcy będą płacić za ciepło od metrażu. Część zapłaci więcej niż dotychczas.
WODZISŁAW ŚL. Na klatkach schodowych budynków, które należą do miejskiego zasobu mieszkaniowego (oraz w części budynków wspólnotowych) zawisły ogłoszenia, że od 1 stycznia 2017 r. koszty centralnego ogrzewania będą rozliczane według metrów kwadratowych powierzchni lokalu, a nie na podstawie podzielników, czyli liczników.
Domowa sauna
Komunikat podzielił mieszkańców. Część nie kryje złości, bo dla nich jest to równoznaczne z tym że będą musieli zapłacić więcej. – Nagle miasto zmienia zasady gry. Ludzie, którzy nie włączali kaloryferów na full, mogli zaoszczędzić. Teraz gdy nie będzie ograniczeń, każdy zrobi sobie w mieszkaniu saunę, będzie chodził w majtkach i krótkim rękawku oraz otwierał w zimie okna na oścież. Czyli powrót do przeszłości – ironizuje jeden z mieszkańców.
Koniec „terminu ważności” liczników
Zapytaliśmy, dlaczego miasto podjęło decyzję o rozliczaniu ciepła według metrażu. Okazuje się, że w grudniu do spółki Domaro, która zarządza zasobami komunalnymi, wpłynęła wiadomość, że liczniki, które są zamontowane w mieszkaniach, należy zalegalizować lub wymienić, bo kończy się ich okres homologacji. Policzono, że łącznie – we wszystkich zasobach – może to kosztować od 180 do 200 tys. zł. Około 350 zł przypada na jeden lokal. – Nie jesteśmy w stanie wygospodarować środków na legalizację lub wymianę liczników. Dlatego zdecydowaliśmy o przejściu na ryczałt. Prawo nam to umożliwia. Oczywiście mamy świadomość, że są mieszkańcy i są wspólnoty, którzy woleliby pozostać przy opomiarowaniach, czyli licznikach, jednak w tej chwili nie ma w budżecie pieniędzy na inwestycje w tym zakresie – wyjaśnia wiceprezydent Wodzisławia, Barbara Chrobok.
Mieszkańcy mają zapłacić sobie za liczniki
Sygnały od niezadowolonych mieszkańców spowodowały, że miasto jeszcze raz przeanalizuje swoją decyzję. – Zgłosili się do nas mieszkańcy, którzy są zainteresowani pozostaniem przy opomiarowaniu. Podkreślają, że dla nich to znaczne oszczędności i dlatego są w stanie zakupić liczniki na własny koszt – dodaje wiceprezydent.
Dlatego odbędą się konsultacje z mieszkańcami. – Będą one służyły rozmowom z mieszkańcami zasobu, wyjaśnieniom spornych kwestii, a także indywidualnemu podejściu do konkretnych spraw. Spotkania mają się odbyć w najbliższych tygodniach. Szczegółowy harmonogram będzie niebawem opracowany – informuje rzecznik Urzędu Miasta w Wodzisławiu, Anna Szweda–Piguła.
W największym uproszczeniu to mieszkańcy zostaną teraz postawieni przed decyzją – albo z własnych kieszeni zapłacą za legalizację lub wymianę liczników i będą rozliczani według starych zasad, albo nie zapłacą i muszą pogodzić się z tym, że koszt centralnego zależy od metrażu. Zdecyduje większość w danym budynku. Nie może być bowiem tak, że część mieszkańców tego samego bloku będzie rozliczana na podstawie liczników, a część w odniesieniu do powierzchni lokalu.
„Nie postrzegajcie tego jako podwyżki”
– Będziemy przeprowadzać ankiety i pytać, czy mieszańcy są zainteresowani zakupem liczników. Jeśli będą chcieli wziąć na siebie zakup, to wyrazimy zgodę. Ważne jest, by mieszkańcy nie postrzegali tego jako podwyżkę czynszu, bo jest to wyłącznie ich decyzja. Oczywiście zakupione liczniki będą należały do mieszkańców i w momencie zdawania mieszkania każdy będzie miał prawo zabrać urządzenie ze sobą lub umówić się z kolejnym lokatorem na rozliczenie – mówi wiceprezydent Barbara Chrobok. Temat ma zostać zamknięty w marcu, bo wtedy zaplanowane są posiedzenia zarządów wspólnot mieszkaniowych. Do tego czasu mieszkańcy będą musieli zdecydować się na jedno z dwóch rozwiązań.
Ktoś zaspał?
Problemu w ogóle być może by nie było, gdyby miejska spółka wcześniej zainteresowała się tym, kiedy kończy się okres legalizacji liczników. Wówczas w budżecie miasta można by było zabezpieczyć na ten cel odpowiednie środki. Do sprawy wrócimy w najbliższym numerze.
Magdalena Sołtys