Co dalej z deputatami dla emerytów górniczych?
Projekt jednorazowej wypłaty deputatu węglowego dla emerytów górniczych nie zyskał akceptacji strony społecznej. W tej sytuacji – zgodnie z zapowiedziami – ma być procedowany projekt resortu energii, zakładający wypłatę świadczenia przez ZUS. Radny z Rydułtów chciał poznać szczegóły.
POWIAT Około 8–9 tys. zł jednorazowej wypłaty w zamian za zrzeczenie się przez emerytów górniczych deputatu węglowego – taki był pomysł rozwiązania kwestii deputatów węglowych dla emerytów i rencistów górniczych. Miał dotyczyć około 400 tys. osób, które są uprawnione do deputatu. Projekt nie zyskał jednak akceptacji strony społecznej. – Co dalej z deputatem węglowym dla emerytów górniczych? – dopytywał na lutowej sesji rady miasta w Rydułtowach radny Franciszek Panic. Sesja była poświęcona działalności kopalni ROW.
Ustalenia poza kopalnią
Adam Robakowski, dyrektor kopalni ROW, przyznał, że temat prowadzony jest na innym szczeblu, poza kopalnią. – Przykro mi, ale na to pytanie w żaden sposób nie potrafię odpowiedzieć. Odbywa się to poza nami. Jedyne, co mogę przekazać, to informacja, że na przełomie roku była prowadzona akcja zbierania podpisów, by deputaty były wypłacane z budżetu państwa – wyjaśniał dyrektor Robakowski, nawiązując do akcji środowiska emerytów i rencistów Związku Zawodowego Górników w Polsce, którzy zebrali ponad 126 000 podpisów pod inicjatywą ustawodawczą dotyczącą projektu, mającego na celu uregulowania panującego chaosu na temat deputatów.
Senator zabrał głos
W tej sytuacji na pytanie o przyszłość deputatów odpowiadał obecny na sesji senator Adam Gawęda. Przekazał, że trwają rozmowy, by świadczenie było wypłacane przez ZUS. Ustalenia prowadzone są pomiędzy ministrem energii a ministrem finansów. – Należy określić wielkość ekwiwalentu finansowego i ustalić zasady, które będą dotykały wszystkich emerytów górniczych. Nie tylko tych, którzy są emerytami spółek państwowych, ale również przedsiębiorstw, które były spółkami państwowymi, a następnie zostały sprywatyzowane – wyjaśnia senator Gawęda.
Ujednolicenie systemu oznaczałoby dla budżetu państwa koszt rzędu 350–400 mln zł. – To dużo, ale podkreślam, że temat jest ważny i do załatwienia – dodał.
(mak)