Duży kaliber z archiwum: Zwłoki w dywanie
W 1998 r. Prokuratura Rejonowa w Raciborzu badała okoliczności brutalnego morderstwa Ryszarda B.
Sprawa częściowo wyjaśniła się 2 grudnia 1998 r. Wówczas to sąd w Raciborzu tymczasowo aresztował dwóch mężczyzn podejrzanych o zamordowanie Ryszarda B. Jeden z nich, 26-letni Wiesław B., wyjaśnił, że wraz z 31-letnim Marianem B. spotkali ofiarę na mieście. Nigdy wcześniej jej nie znali. W trójkę udali się do mieszkania Wiesława przy ul. Nowej. Tam pili wódkę. Podczas libacji doszło do sprzeczki pomiędzy przyszłą ofiarą a Marianem B. Ryszard B. został po chwili uderzony młotkiem. Dwaj przygodnie poznani mężczyźni nie poprzestali na tym. Zaczęli coraz mocniej bić ofiarę. Marian B. poderżnął jej gardło. Zwłoki postanowili owinąć w dywan i wywieźć nad Odrę. Wieźli je w dwukołowym wózku. Do rzeki wrzucili je w okolicach komendy straży pożarnej. Wiesław B. przyznał się początkowo do popełnienia zbrodni. W miarę szczegółowo zrelacjonował jej przebieg. Później jednak odwołał swoje wyjaśnienia. Marian B. nie przyznawał się do czynu. Zwłoki Ryszarda B. wyłowiono na początku maja 1999 r. w okolicach Kędzierzyna-Koźla. Stwierdzono liczne obrażenia czaszki. Potwierdziła się wersja podawana początkowo przez jednego z podejrzanych.
Motywem działania zabójców mogła być korzyść majątkowa. B. skradziono z szyi złoty łańcuszek bądź dwa łańcuszki, 100 marek niemieckich, 15 marek w bilonie i około 50 złotych. Rodzina ofiary twierdziła, że w chwili zabójstwa miał przy sobie około 6 tys. marek.