Przeszli ulicami miasta, bo życie i rodzina to ważne wartości
Każde życie jest bezcenne, niskie podatki dla ojca i matki czy adopcja nie aborcja - wodzisławianie m.in. z takimi hasłami przeszli ulicami miasta, by publicznie zamanifestować radość z posiadania rodziny
WODZISŁAW ŚL. W pierwszą niedzielę czerwca wielu mieszkańców Wodzisławia Śl. wzięło udział w Marszu dla Życia i Rodziny. Najpierw o godz. 11.30 w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odbyła się msza święta. Później mieszkańcy tłumnie ruszyli ulicami miasta. Finał wydarzenia odbył się w ogrodach domu parafialnego przy ul. Szkolnej. Tam na mieszkańców czekały rodzinne zabawy, konkursy i koncerty. Marsz poprowadził Józef Szymaniec.
Rodzina i życie to podstawa
Maszerowali przede wszystkim, by świętować wartość, jaką jest rodzina. - Marsz jest okazję do tego, by publicznie manifestować radość z posiadania rodziny, by spotkać osoby, z którymi dzielimy te same wartości i zarażać innych swoim szczęściem - powiedzieli nam małżonkowie, Ewa i Adam. Uczestnicy marszu wyszli na ulice również po to, by upominać się o prawa tych, którzy sami nie mogą się bronić – nienarodzonych dzieci. Uczestnicy marszu chcieli zwrócić uwagę nie tylko innych mieszkańców, ale również polityków i samorządowców, bo ich zdaniem właśnie wartości rodzinne są ważne dla ogromnej części społeczeństwa.
Warto walczyć
Podczas marszu nie zabrakło świadectw wiary, które wygłosiły dwie rodziny. Pierwszą z nich było małżeństwo Chorowskich. Monika i Paweł opowiedzieli o walce jaką stoczyli o życie swojego syna. Ignaś, najmłodszy syn Moniki i Pawła urodził się z bardzo rzadką wadą serca. Małżonkowie postanowili walczyć o jego życie, choć zgodnie z prawem mogli dokonać aborcji. Przed operacją Ignasia lekarze nie dawali szans, że chłopczyk będzie żył. A jednak zaryzykowali, a walka okazała się zwycięska. Chłopczyk na wodzisławskim marszu pojawił się w objęciach taty. - Cieszmy się z tego, co mamy - to jest najważniejsze! Chwała Panu za nasze piękne rodziny - mówiła Monika. Małżeństwo już wcześniej przeszło ciężkie doświadczenie, kiedy po urodzeniu zmarł ich syn Jaś. Zdążyli go tylko ochrzcić i pożegnać się z nim. - Warto walczyć o każde życie. Nawet gdy dziecko żyje dwie minuty, jak nasz Jasio, czy kiedy trzeba zmagać się z chorobą, warto walczyć, warto żyć, bo życie jest piękne - mówiła Monika. Z kolei ubrani w śląskie stroje państwo Galwasowie przekonywali zebranych, żeby nie bali się licznego potomstwa. Sami mają sześcioro dzieci. - Życzmy wszystkim, byście mieli radość życia w sobie - mówili małżonkowie.
(juk)