Jak prezydent i wójt strażakami zostali
Chyba każdy zna opowieść "Jak Wojtek został strażakiem", czyli historię dzielnego, siedmioletniego chłopca, który miał wielkie marzenie o byciu strażakiem. Nie tylko Wojtkowi się udało. Strażackie szeregi zasilili też prezydent Wodzisławia i zastępca wójta w Lubomi.
WODZISŁAW ŚL., LUBOMIA 19 maja na wodzisławskim rynku obchodzono Dzień Strażaka. Wśród uczestników uroczystości można było zauważyć prezydenta Wodzisławia Śl., Mieczysława Kiecę. Jednak nie w garniturze, a w strażackim mundurze. Okazuje się, że włodarz wstąpił w szeregi strażaków-ochotników. Od jakiegoś czasu jest członkiem OSP Jedłownik. Pomysł, jak tłumaczy prezydent, wziął się z potrzeby serca. – Bardzo popieram działanie ochotniczych straży pożarnych. To, co robią od lat, jest dla mnie rzeczą niezwykłą. Mam na myśli nie tylko aktywność bojową, która jest bardzo ważna, ale też działania na rzecz społeczności lokalnej. W naszych OSP są ludzie pełni zaangażowania, którzy robią wiele dobrego. Jest dla mnie zaszczytem, że mogę wspierać ich działalność – podkreśla prezydent.
Dwa powody
Wybór OSP Jedłownik nie był przypadkowy. Po pierwsze – prezydent Kieca chciał dołączyć do jednostki, w której nie ma jeszcze pracownika urzędu miasta (do OSP Zawada należy komendant straży miejskiej Janusz Lipiński, do OSP Kokoszyce jeden z kierowników biura zarządzania kryzysowego Witold Kowol). A po drugie? – Jestem mieszkańcem Starego Miasta, które przecież wywodzi się z Jedłownika. Dlatego to trafiony wybór – argumentuje Mieczysław Kieca.
Zawodowa straż była blisko
Strażakiem-ochotnikiem jest również zastępca wójta Lubomi, Bogdan Burek, który – mało brakowało – a zostałby zawodowym strażakiem. – Po wojsku otrzymałem list referencyjny, który umożliwiał zatrudnienie w policji lub straży pożarnej. Zdecydowałem się na straż – wspomina swój pomysł na życie sprzed lat. Bogdan Burek udał się wówczas do siedziby Państwowej Straży Pożarnej w Wodzisławiu. Złożył aplikację, ale dowiedział się, że musi czekać, bo na razie nie ma wolnego miejsca. – Marek Misiura, który był wtedy zastępcą komendanta, powiedział, że mam czekać na telefon, że odezwą się na przełomie marca i kwietnia – wspomina zastępca wójta.
W międzyczasie Bogdan Burek podjął pracę jako kosztorysant w Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Lubomi. – Zacząłem pracować w marcu, a niedługo potem był telefon ze straży, że mają wolne miejsce. Zostałem jednak w służbach komunalnych – mówi o swojej decyzji.
Z dwóch perspektyw
Straż pożarna nigdy nie wywietrzała mu jednak z głowy. Często też – najpierw jako pracownik ZGK, a później jako zastępca wójta – ściśle współpracował ze strażakami. Wreszcie prezes OSP Lubomia zaproponował Bogdanowi Burkowi, żeby wstąpił w szeregi ich jednostki. – Oczywiście zgodziłem się. Tym bardziej że to już tradycja, bo Maria Fibic, która wcześniej była zastępcą wójta w naszej gminie, także wstąpiła do OSP Lubomia – podkreśla Bogdan Burek. – Z tej perspektywy dużo lepiej widzi się potrzeby strażaków. Jako wójtowie musimy mieć na uwadze głównie bezpieczeństwo mieszkańców. A bezpieczeństwo mieszkańców, to także dobrze wyposażeni i wyszkoleni strażacy – puentuje.
(mak)