Spółdzielnia wyłączyła dłużnikom prąd. Ale czy legalnie?
Małżeństwo z Pszowa przez prawie dwa tygodnie żyło bez prądu. Energetyka twierdzi, że go nie wyłączyła. W tym samym czasie prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec, w której zasobach mieszkanie się znajduje, żądał spłaty zadłużenia, powstałego na mieszkaniu.
PSZÓW Anna i Arkadiusz przy ul. Witolda w Pszowie, mieszkają od kilku lat. Wychowują wspólnie dwójkę dzieci. Syn z poprzedniego małżeństwa Arka odwiedza ich w weekendy. Małżeństwo poprosiło naszą redakcję o pomoc. – Od 31 maja nie mamy w mieszkaniu prądu – płacze do słuchawki pani Ania.
Prąd za spłatę nieswoich długów
Spółdzielcze mieszkanie należy do jej męża Arka. – W 2012 r. była żona męża wyprowadziła się z tego mieszkania, zostawiając je w fatalnym stanie. Wszystko było zadłużone. Czynsz od wielu miesięcy nie był płacony, prąd również – mówi Ania. Długi na mieszkaniu wynosiły około 11 tys. zł. Kiedy małżeństwo się tu przeprowadziło, w pierwszej kolejności spłacone zostały rachunki za prąd. – Należności zostały opłacone i energetyka podpięła wszystko. Nadal w mieszkaniu nie było jednak prądu. Okazało się wtedy, że to spółdzielnia odłączyła jego dopływ – mówi Ania.
– Długo się starałam, żeby nam prąd z powrotem włączyli. Chodziłam do prezesa. Wręcz się poniżałam – wspomina mieszkanka Pszowa. Ten miał powiedzieć, że prąd wróci jak całe zadłużenie zostanie spłacone. Jednak dla Ani i jej męża była to kwota zbyt duża, do jednorazowej spłaty. Po wielu rozmowach i prośbach ustalono, że małżeństwo wpłaci tysiąc zł. Po uiszczeniu tej kwoty prąd wrócił do mieszkania.
Płacili miesiąc w miesiąc, aż do...
Anna mówi, że odkąd wprowadziła się do mieszkania w 2012 r., czynsz był płacony regularnie, a zadłużenie lokalu z miesiąca na miesiąc malało. Do zeszłego roku spłaciła dużą część zadłużenia. Do spłaty zostało niecałe 4 tys. zł. Sytuacja zaczęła się pogarszać z początkiem 2016 r. – W lutym zeszłego roku otworzyłam firmę. I wtedy zaczęły się problemy. Od tamtej pory mam problem z płaceniem czynszu. Firma ledwo nam funkcjonuje – przyznaje nasza rozmówczyni. – Nie spodziewałam się, że będą z tego takie konsekwencje. Nie sądziłam, że to zadłużenie, które ja zrobiłam, zsumuje się z zadłużeniem, które pozostało na tym mieszkaniu po poprzedniej lokatorce – mówi ze smutkiem Ania.
Reakcja natychmiastowa
31 maja w mieszkaniu wyłączono prąd. – Myśleliśmy, że to jakaś awaria. Z początku nie podejrzewaliśmy najgorszego. Dopiero po południu podpytaliśmy sąsiadów co się dzieje. Okazało się, że prądu nie ma tylko u nas – mówi Arek. Dodaje, że nikt go nie poinformował o planach wyłączenia prądu. Sytuacją byli zdziwieni, bo akurat rachunki za prąd małżeństwo płaci regularnie. Dlatego Ania postanowiła zadzwonić do Tauronu, żeby wyjaśnić sytuację. – Powiedzieli mi, że prądu nie wyłączyli i nie widzą czemu go nie ma w domu – mówi Ania. Następnego dnia poszła do prezesa spółdzielni. – Zapytałam jakim prawem odciął mi prąd. To odpowiedział, że on nic takiego nie zrobił, bo siedzi sobie tutaj na krześle – mówi Ania. Dodaje, że pytała co ma zrobić, żeby prąd z powrotem w mieszkaniu był. Prezes miał odpowiedzieć, że trzeba spłacić całe zadłuże nie mieszkania. Czyli około 9 tys. zł. Ania wyjaśnia, że w tej chwili nie ma takich pieniędzy. Mieszkanka Pszowa pyta jak ma żyć z mężem, trójką dzieci i firmą bez prądu. – Jedzenie, które miałam w lodówce zmarnowało się. Dzieci nie wiedzą co się dzieje. Firma przez tę sytuację podupada. Co mamy robić? Czy to zgodne z prawem, że spółdzielnia wyłącza nam prąd? – pyta z płaczem.
Prawnicy nie mają wątpliwości
– Spółdzielnia nie ma prawnych możliwości, aby wyłączyć prąd. Może to uczynić tylko energetyka – mówi kategorycznie Maria Ostrowska, prawnik z warszawskiej centrali Biura Porad Obywatelskich.
Podobnego zdania jest dostawca prądu. – Spółdzielnia nie powinna wyłączać prądu lokatorowi, który płaci regularnie za niego rachunki. Jednak szczegółowe relacje łączące lokatora ze spółdzielnią są omówione w umowie pomiędzy nimi – mówi Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy Tauron Dystrybucja. Wskazuje, że to umowa m.in. reguluje kto i w jakich sytuacjach może prąd odłączyć oraz ponownie włączyć.
Prezes nie ma czasu
Od początku czerwca próbowaliśmy skontaktować się z Mariuszem Ganitą, prezesem spółdzielni. Wykonaliśmy kilkanaście telefonów z prośbą o rozmowę. Bez skutku. Ilekroć dzwoniliśmy, to prezes przebywał na spotkaniu, był bardzo zajęty lub miał inne ważne zajęcia. Ostatecznie od 12 czerwca Mariusz Ganita przebywa na dwutygodniowym urlopie. W takiej sytuacji poprosiliśmy o kontakt z Arturem Michałowskim, przewodniczącym rady nadzorczej spółdzielni. Jednak powiedziano nam, że nikt w spółdzielni nie jest do tego upoważniony. Poradzono nam również, żeby skontaktować się z prezesem po jego powrocie do pracy, czyli pod koniec czerwca.
Wykręcone bezpieczniki
Ania wiedząc, że spółdzielnia działa niezgodnie z prawem, postanowiła sama wkręcić bezpiecznik prądu, który znajduje się w skrzynce na klatce schodowej bloku. Po kilku godzinach bezpiecznik został przez kogoś zabrany. Właściciele mieszkania podejrzewają, że przez pracownika SM Orłowiec. Nie dając za wygraną, Ania zakupiła ponownie bezpiecznik, który zamontowała. Incydent już się nie powtórzył. A prąd od kilku dni znów jest w mieszkaniu.
(juk)