Senator proponuje obserwację hałdy
Nie ruszajcie hałdy, bo ona nikomu nie przeszkadza – mówią twardo mieszkańcy Rydułtów. Dla przeciwników rozbiórki hałdy pojawiło się światełko w tunelu.
RYDUŁTOWY 12 czerwca w Rydułtowskim Centrum Kultury odbyło się spotkanie dotyczące przyszłości rydułtowskiej hałdy, z której – przypomnijmy – miały zostać wywiezione ponad 3,8 mln ton kamienia. W spotkaniu wzięli udział mieszkańcy, władze miasta i przedstawiciele kopalni.
Krótko o spotkaniu
Spotkanie chwilami miało burzliwy przebieg. Były głośne okrzyki: „kto zarobi na rozbiórce hałdy?”albo "gdyby nie budowa drogi Pszczyna-Racibórz to hałda wypaliłaby się sama". Mieszkańcy podkreślali, że nie odczuwają uciążliwości związanych z sąsiedztwem hałdy. Nie ma żadnych skarg, że pyli, że śmierdzi. Ani do urzędu miasta, ani do kopalni. Co więcej, ich zdaniem płaskowyż samoistnie wygasa. Dlatego nie chcą rozbiórki.
Po co ją ruszać?
W czasie spotkania mieszkańcy rzeczowo stwierdzili, że tak naprawdę nikt im do tej pory nie powiedział, jakie jest oddziaływanie hałdy na środowisko. Czy stwarza ona jakieś zagrożenie? A jeśli tak, to jakie? Bo jeśli znikome, to po co w ogóle ją ruszać i narażać się na ogromne zapylenie. – Jestem ojcem dwójki dzieci. Trudno mi wyobrażać sobie ingerencję w konstrukcję hałdy, która będzie trwała kilka lat. Nie wyobrażam sobie tak wielkiego zapylenia. Poza tym trudno rozmawiać o czymś, czego nie widać. My nie wiemy, jakie w Rydułtowach jest zapylenie, jaka jest emisja gazów. Czy nie można stworzyć aparatury, która by na bieżąco monitorowała stan powietrza? – dopytywał mieszkaniec ul. Tetmajera.
– Co tak właściwie może nam grozić, gdybyśmy pozostawili hałdę w takim stanie, w jakim jest? – dopytywał radny Wojciech Koźlik. Ekspert Krzysztof Gogola odpowiedział, że mieszkańcy narażeni są na oddziaływanie szeregu gazów i nieprzyjemny odór. Ale – jak stwierdził – mieszkańcy sami podkreślają, że odór z hałdy nie jest dla nich wyczuwalny.
Mieszkają obok hałdy i widzą
Mieszkańcy wielokrotnie dzielili się też swoimi obserwacjami hałdy. Podkreślali, że ich zdaniem zapożarowanie jest coraz mniejsze. Dlatego nie ma sensu rozbierać obiektu. – Obserwuję hałdę od 30 lat. I chcę jednoznacznie powiedzieć, że zapożarowanie jest coraz mniejsze. O jego likwidacji to trzeba było rozmawiać dawno temu, kiedy z tej hałdy dymiło się bez przerwy. Dziś hałda gaśnie. Kto nam zagwarantuje, że nie będziemy mieli popiołu w talerzach, jeśli hałda zostanie przeznaczona do rozbiórki? – mówił mężczyzna, który mieszka 1,5 km od hałdy.
Kopalnia musi
Głos zabrał też Aleksander Chowaniec, naczelny inżynier Ruchu Rydułtowy w kopalni ROW. Przypomniał, że rydułtowska kopalnia jest zobowiązana do likwidacji zjawisk zapożarowania na terenie hałdy. Taki obowiązek nałożył na nią starosta wodzisławski, który w 2004 r. wydał decyzję w tej sprawie. Decyzja ta miała zostać zrealizowana do końca 2014 r., jednak ostatecznie termin został wydłużony do 2024 r. Aleksander Chowaniec zapewniał, że przez lata kopalnia prowadziła różnego rodzaju nieinwazyjne działania, które miały zlikwidować zapożarowanie. Nie udało się. Stąd plan związany z rozbiórką. – Kopalnia nie stoi przeciwko społeczeństwu Rydułtów. My po prostu jesteśmy zobligowani do likwidacji zjawisk zapożarowania. – podkreślał Aleksander Chowaniec. – Ale starosta nie jest tu ekspertem! – oburzali się mieszkańcy. – Ale wydał decyzję, którą musimy realizować. W decyzji nie ma wprawdzie mowy o wywozie, ale, nawet gdybyśmy wybrali miejsca termicznie aktywne, to zapylenie będzie takie samo, jak przy wywozie – tłumaczył naczelny inżynier kopalni.
Nie kopać tam!
Mieszkańcy zwrócili też uwagę, że firma Marbud, która wygrała przetarg na rozbiórkę hałdy, prowadzi na jej terenie jakieś prace. W opinii mieszkańców może to doprowadzić do tego, że hałda zacznie się bardziej palić, bo do wnętrza dostanie się powietrze. – Grzebią tam, kopią. Jakby ktoś rożen szykował. A przecież wszyscy wiedzą, że aby zwalczyć zapożarowanie, to trzeba ograniczyć dostęp powietrza – mówił pan Henryk z ul. Tetmajera.
Światełko w tunelu?
Dyskusji przysłuchiwał się senator Adam Gawęda, który został poproszony, by pełnić funkcję mediatora w całej sprawie. Zadeklarował, że zwróci się do zarządu Polskiej Grupy Górniczej (PGG) o powołanie zespołu, który obejmie hałdę specjalnym nadzorem. Jeśli PGG wyrazi zgodę, to przez kilka miesięcy ma być prowadzona obserwacja hałdy oraz analiza pod kątem zjawisk termicznych i oddziaływania na stan powietrza. – Oczywiście z założeniem, że na terenie obiektu nie będą prowadzone jakiekolwiek prace, które mogłyby narazić hałdę na dopowietrzenie. Nie może być żadnych działań, które by zafałszowały obraz badań – podkreślał senator Gawęda.
Jeśli okaże się, że hałda nie stanowi dużego zagrożenia, będzie można pomyśleć o zmianie decyzji nakazującej likwidację zjawisk zapożarowania. – Nikt nie szuka rozwiązania przeciwko mieszkańcom Rydułtów. Szukamy rozwiązania w duchu odpowiedzialności, wsłuchując się w głosy mieszkańców. Rozmawiamy przy otwartej kurtynie. Jeśli okaże się, że zjawiska termiczne zmniejszają się, to nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować zmienić decyzję wydaną przez starostwo – mówił senator.
Ruch należy do kopalni
Tyle że wniosek o zmianę decyzji może złożyć tylko PGG. Nikt spółki zmusić do tego nie może. A rozpatrywać sprawę będzie wodzisławskie starostwo. Takie jest prawo.
Władze Rydułtów podkreślały, że ich celem jest to, by hałda nie została rozebrana. Problem polega jednak na tym, że zgodnie z przepisami miasto nie jest stroną. – Interweniowaliśmy wszędzie. Zewsząd dostawaliśmy odpowiedź, że nie mamy prawa skarżyć decyzji. Jedyną możliwością są negocjacje z PGG. Bardzo bym chciała, żebyśmy podjęli decyzję, która będzie dobra dla naszego miasta – powiedziała burmistrz Kornelia Newy.
(mak)
Cztery sposoby na hałdę
RYDUŁTOWY Podczas spotkania, dotyczącego płonącej hałdy w roli eksperta wystąpił dr inż. Krzysztof Gogola z Głównego Instytutu Górnictwa. Mówił o stanie termicznym hałdy. – Wykonaliśmy badania na terenie obiektu, dokonaliśmy oględzin i przeanalizowaliśmy dostępne materiały – wyliczał ekspert. Stwierdził, że na całej powierzchni płaskowyżu w różnych miejscach widocznie są pęknięcia i szczeliny, z których wydobywają się gazy i para wodna. Można też wyczuć charakterystyczny odór. Część wierzchowiny zapada się, a „krater” na wierzchowinie stale się powiększa. Na zdjęciach termowizyjnych widać, że hałda płonie.
(mak)
Krzysztof Gogola przedstawił też cztery sposoby likwidacji zjawisk pożarowych i omówił uciążliwości, które się z nimi wiążą. Jego rolą nie było wskazanie najlepszego z wariantów, tylko pokazanie zalet i wad każdego ze scenariuszy.
I wariant – Minimalizacja oddziaływania zwałowiska (monitoring, doraźne prace minimalizujące emisję gazów, pyłów i odorów)
1. Mocne strony: zachowanie obiektu jako elementu krajobrazu czy dziedzictwa kulturowego, małoinwazyjne metody działania to stosunkowo mała uciążliwość dla mieszkańców, stosunkowo niskie koszty działań doraźnych.
2. Słabe strony: możliwość intensyfikacji zjawisk termicznych na zapożarowanej części zwału do niekontrolowanego poziomu, możliwość migracji zjawisk pożarowych na nieaktywne termicznie części zwału, długoterminowe oddziaływanie na środowisko, głównie na stan powietrza atmosferycznego.
3. Konkluzja: przy akceptacji społecznej dla długotrwałego zapożarowania zwału wariant warty rozpatrzenia głównie ze względu na niskie koszty.
II wariant – Małoinwazyjne techniki gaśnicze (iniekcja, obudowa zwału, rowy chłonne)
1. Mocne strony: zachowanie obiektu jako elementu krajobrazu czy dziedzictwa kulturowego, małoinwazyjne metody działania to stosunkowo mała uciążliwość dla mieszkańców Rydułtów.
2. Słabe strony: brak możliwości wykonania robót i/lub ich niezadowalająca skuteczność, wysokie koszty działań, brak dostępu do mediów, a w szczególności wody.
3. Konkluzja: morfologia obiektu oraz charakter i intensywność zjawisk termicznych praktycznie wykluczają skuteczne zastosowanie technik małoinwazyjnych.
III wariant – Rozbiórka zapożarowanych nasypów, dogaszanie materiału i ponowna zabudowa
1. Mocne strony: zachowanie obiektu jako elementu krajobrazu czy dziedzictwa kulturowego.
2. Słabe strony: duże prawdopodobieństwo okresowej intensyfikacji uciążliwości związanych z robotami rozbiórkowymi, wysokie koszty działań, brak gwarancji całkowitej likwidacji zjawisk termicznych bądź ich reaktywacja po zakończeniu robót.
3. Konkluzja: rozbiórka zapożarowanych nasypów, ich dogaszanie i ponowna zabudowa jest rozwiązaniem bardziej racjonalnym niż stosowanie technik małoinwazyjnych lecz – przy stosunkowo wysokich kosztach i dużym oddziaływania na środowisko, nie gwarantuje 100 proc. skuteczności działań.
IV wariant – Rozbiórka zapożarowanych nasypów z wywozem materiału poza teren zwałowiska
1. Mocne strony: możliwość całkowitej likwidacji negatywnego oddziaływania na środowisko w wymiernym horyzoncie czasowym, możliwość samofinansowania lub częściowego finansowania przedsięwzięcia poprzez gospodarcze wykorzystanie materiałów hałdowych jako kruszyw (lub do odzysku węgla).
2. Słabe strony: zmiana ukształtowania obiektu jako elementu krajobrazu czy dziedzictwa kulturowego, duże prawdopodobieństwo okresowej intensyfikacji uciążliwości związanych z robotami rozbiórkowymi, uciążliwości dla mieszkańców związana z transportem kruszyw, niepewność bilansu ekonomicznego przedsięwzięcia związana z potencjalną jakością wydobywanych materiałów z uwarunkowaniami rynkowymi.
3. Konkluzja: rozbiórka zapożarowanych nasypów połączona z produkcją kruszyw (lub z wywozem odpadów) jest rozwiązaniem gwarantującym całkowitą likwidację zapożarowania obiektu. Poziom uciążliwości związanych z robotami rozbiórkowymi będzie na podobnym poziomie co w wariancie poprzednim. Dodatkową uciążliwością będzie transport materiałów wywożonych z terenu obiektu. Istotnym elementem oceny wykonalności przedsięwzięcia jest możliwość jego samofinansowania.