Duży kaliber: Wszyscy wiedzieli, że nie potrafi pływać
Wytrop sprawcę, czyli zagadka kryminalna
Trzask zamykanych drzwi radiowozu poderwał mewy siedzące na portowych żurawiach. Zazwyczaj o tej porze w stoczni nie było żywego ducha, bo robotnicy przychodzą dopiero na godzinę 6.00. Na wysokim nabrzeżu kręciło się jednak kilka osób. Lekarz, ratownicy, straż pożarna, policjanci.
– Która może być? Piąta? – zapytał komisarz Jakub Szarek, idąc szybkim krokiem wzdłuż stoczniowych rusztowań.
– Eee jeszcze nie. Dopiero czwarta czterdzieści. To tutaj – odpowiedział partner policjanta wskazując łódkę ze strażakami, na którą właśnie wciągnięto bezwładne ciało mężczyzny.
– Cześć Kuba. Ten martwy na łódce, to prezes stoczni. Utopił się. Tam na bramie stróż mówił, że facet nie potrafił pływać. Wszyscy się z niego śmiali. Gość budował jachty, a sam nie potrafił pływać. Śmieszne nie? – chichotał głupkowato policjant.
– Średnio. Może dlatego je budował, żeby nie wchodzić do wody. A ten facet w karetce to kto? – wskazał na dygocącego mężczyznę otulonego kocami i ręcznikiem.
– To Szafrański. Też pracownik stoczni. Umówił się tu z denatem i nawet widział jak się topi. Wskoczył jak stał do wody, ale nie potrafił go wyciągnąć, bo jak widzisz tu jest wysoki brzeg.
Komisarz Szarek podszedł do karetki. – Panowie zawsze przychodzicie tak wcześnie do pracy? – zapytał mężczyznę w ręczniku.
– Ależ skąd. Mieliśmy przygotować pilnie dokumentację na przetarg. Gdy szedłem do biura, usłyszałem krzyk. Zobaczyłem szefa w wodzie. Wszyscy wiedzą, że on nie potrafi pływać. Wskoczyłem do wody, ale nie udało mi się go uratować – tłumaczył.
– Jak wydostał się pan z wody?
– Musiałem przepłynąć na drugą stronę portu. Tam wdrapałem się na brzeg po takiej starej przerdzewiałej drabince.
– Rozumiem. Może mi pan podać jakiś namiar na siebie? – zapytał policjant.
– W jakim celu, jeśli mogę spytać?
– Będziemy musieli pana przesłuchać. To rutynowa czynność, abyśmy mogli zamknąć sprawę. Wie pan, w papierach wszystko się musi zgadzać – mrugnął okiem Szarek.
– No tak, rozumiem, momencik – Szafrański schylił się z i kupy przemoczonych ubrań wyciągnął marynarkę, a z jej wewnętrznej kieszonki portfel. Wytarł rękę o ręcznik i chwilę grzebał w przegródkach. Po chwili wręczył policjantowi wizytówkę.
– Doktor Janusz Szafrański, zastępca prezesa zarządu stoczni… – odczytał mrucząc pod nosem Szarek.
– No tak, teraz wszystko rozumiem. Panie doktorze, chyba jednak tak łatwo nie zakończymy tej sprawy – dodał policjant, nie odrywając wzroku od wizytówki.
– Dlaczego? – zapytał podejrzliwie doktor.
– Dlatego, że zamiast nieszczęśliwego wypadku mamy tu chyba zabójstwo, a pan, jest głównym podejrzanym – odparł Szarek sięgając po kajdanki.
Jak policjant zorientował się, że prezes stoczni został zamordowany?
Aby poznać odpowiedź, wciśnij: Ctrl+A
Odpowiedź: Szafrański przed wyciągnięciem wizytówki wytarł rękę o ręcznik, co świadczy o tym, że zawartość portfela był sucha. Gdyby rzeczywiście płynął po swojego szefa i przebywał tyle minut w wodzie, przemoczyłby portfel. Szarek podejrzewa, że zepchnął szefa z nabrzeża, a potem zmoczył ubranie wyciągając wcześniej z niego portfel.