Domowa wizyta przedstawiciela szpitala
Po naszym artykule o mieszkańcu Czyżowic, który w wypadku w pracy stracił trzy palce, przedstawiciele wodzisławskiego szpitala odwiedzili go w domu. Bliscy poszkodowanego twierdzą, że mężczyźnie zaproponowano podpisanie oświadczenie. Dotyczyć miało ono jakości udzielonych pacjentowi świadczeń.
WODZISŁAW ŚL., CZYŻOWICE Wracamy do zeszłotygodniowego tematu „Odcięte palce trafiły do kosza. A później na stół operacyjny”. Opisywaliśmy w nim sytuację mieszkańca Czyżowic, który w wyniku wypadku w pracy stracił trzy palce i trafił na izbę przyjęć w wodzisławskim szpitalu. Przypomnijmy, że odcięte palce zostały zabezpieczone przez współpracowników poszkodowanego mężczyzny (w worku z lodem) i przekazane ratownikom medycznym. Rodzina poszkodowanego liczyła, że palce zostaną przyszyte. Gdy bliscy mężczyzny dojechali do szpitala i zaczęli pytać „gdzie są palce”, to okazało się, że palce potraktowano jako odpad. - Na moich oczach, oczach męża i teściowej, pielęgniarka zaczęła opróżniać zawartość kosza na śmieci – mówiła nam żona poszkodowanego. Pielęgniarka wyjęła palce... Dopiero po tej bulwersującej sytuacji zapadła decyzja, że mężczyzna zostanie przetransportowany do Krakowa. Tam specjaliści spróbowali przyszyć poszkodowanemu mieszkańcowi Czyżowic jeden palec. Pytany o komentarz do sprawy rzecznik szpitala, zaznaczał, że palce nie trafiły do kosza, a do pojemnika na odpady. Zaznaczał też, że wszystko odbyło się w prawidłowy sposób i zgodnie z procedurami.
Dlaczego wracamy do tej sprawy? Otóż zaraz po naszym artykule do poszkodowanego mężczyzny zgłosili się przedstawiciele wodzisławskiego szpitala. Najpierw zaprosili mieszkańca Czyżowic na rozmowę w lecznicy. - Dzwonili do mojego taty i wysłali po niego taksówkę. Później przedstawiciel szpitala przyjechał do naszego domu - mówi nam pan Dawid, syn poszkodowanego. - Niestety, nie było mnie w tym czasie w domu, nie mogłem zareagować – dodaje.
Czego dotyczyła „wizyta domowa”? Według bliskich poszkodowanego, przedstawiciel szpitala miał zwrócić się do mężczyzny, by ten podpisał oświadczenie, że nie zgłasza zastrzeżeń co do jakości i czasu świadczeń, jakie otrzymał na izbie przyjęć. A także by zaświadczył, że palce nie trafiły do kosza, tylko do pojemnika na odpady medyczne. - Tata podpisał takie coś. On nie lubi wchodzić z ludźmi w konflikty ani robić nikomu kłopotu. Ale ja i mama uważamy, że niepotrzebnie to podpisał - podkreśla syn poszkodowanego. - Teraz ojciec sam zastanawia się, czy dobrze zrobił - dodaje. Sam poszkodowany nie chce tej sytuacji komentować na łamach gazety. Jego bliscy zaznaczają, że zdecydowali się nagłośnić całą sytuację, nie po to, by mścić się na kimś, ale po to, by zwrócić uwagę na to, że nie wszystko na izbie przyjęć wodzisławskiego szpitala działa jak należy. Liczą, że dzięki temu, poprawi się tam podejście do pacjentów.
Zwróciliśmy się do wodzisławskiego szpitala z pytaniem, czy standardową procedurą w PPZOZ w Wodzisławiu i Rydułtowach jest to, że przedstawiciel szpitala przyjeżdża do pacjenta do domu po to, by ten podpisał oświadczenie dotyczące sytuacji na izbie przyjęć, opisanej m.in. na łamach Nowin Wodzisławskich? Rzecznik szpitala Sławomir Graboń przysłał nam pismo sygnowane przez dyrektor Dorotę Kowalską i jej zastępcę ds. lecznictwa Sławomira Święchowicza. Czytamy w nim, że w związku z ukazaniem się artykułu, dyrekcja placówki poprosiła pacjenta o spotkanie, celem poznania opinii Pacjenta na temat przebiegu procesu udzielanych przez PPZOZ świadczeń medycznych. „W trakcie spotkania Pacjent szczegółowo przedstawił przebieg procesu leczenia, od momentu przyjazdu Pogotowia Ratunkowego, do chwili przekazania go do Szpitala w Krakowie. Podczas rozmowy pacjent wielokrotnie oświadczył, że nie zgłasza żadnych zastrzeżeń, co do sposobu, jakości i czasu udzielanych mu przez personel lekarsko-pielęgniarski świadczeń medycznych i wyraził wolę pisemnego złożenia oświadczenia w tym przedmiocie. Z uwagi na fakt, że Pacjent jest w trakcie rekonwalescencji, oświadczenie zostało odebrane zgodnie z wolą Pacjenta. Dyrekcja szpitala dołożyła zatem wszelkich możliwych starań, celem kompleksowego przebiegu leczenia pacjenta, nie łamiąc żadnych obowiązujących w PPZOZ procedur w zakresie kontaktu z pacjentem szpitala.” Magdalena Kulok
Komentarz
Warto postawić przy opisanej sytuacji pytanie. Od kiedy to pacjent sam jest w stanie orzec, czy procedury medyczne, jakie otrzymał (i ich czas), są prawidłowe? Owszem, pacjent lub jego rodzina może mieć odczucie, że coś było nie tak. Jeśli tak uważają, to mają prawo zwrócić się o wyjaśnienia. Na przykład do placówki medycznej, do rzecznika praw pacjenta, mogą skierować sprawę do sądu. Wtedy specjaliści orzekają. Mogą też zainteresować sprawą media. Zastanawiające jest stwierdzenie, że pacjent wyraził wolę złożenia pisemnego oświadczenia o tym, że nie zgłasza zastrzeżeń, co do sposobu leczenia, jakości i czasu udzielanych mu świadczeń. Zastanawia, czy pacjent sam od siebie wyszedł z inicjatywą „złożenia pisemnego oświadczenia”, czy może jednak był to pomysł szpitala? A co jeśli pojawią się pacjenci, którzy mają zastrzeżenia? Szpital też będzie dojeżdżał do nich do domu i przyjmował tego rodzaju oświadczenia?