Do szybkiej kolei trzeba będzie dołożyć. Żeby przyciągała podróżnych
Już wiadomo, że Wodzisław będzie musiał sporo dokładać do tzw. szybkiej kolei miejskiej. W skali roku aż 600 tys. zł. Ale dzięki temu pasażerowie będą mogli liczyć na dużą liczbę połączeń między Wodzisławiem a Rybnikiem, co ma być alternatywą dla samochodów i autobusów.
WODZISŁAW ŚL. Władze Wodzisławia Śląskiego już od jakiegoś czasu zapowiadają uruchomienie tzw. szybkiej kolei miejskiej, czyli krótkich połączeń kolejowych między Wodzisławiem a Rybnikiem. Projekt ma wystartować w czerwcu, w dniu korekty rocznego rozkładu jazdy pociągów. Zgodnie z założeniami pociągi mają kursować co godzinę. W godzinach szczytu - jeszcze częściej. Pokonanie trasy zabierze 16 minut, co zdaniem władz Wodzisławia jest zdecydowanie szybszą opcją, niż przejazd samochodem.
Co ustalili?
W ustaleniach dotyczących szybkiej kolei miejskiej brali udział przedstawiciele Wodzisławia, Rybnika, Urzędu Marszałkowskiego i Kolei Śląskich. Jedną z kluczowych kwestii były rzecz jasna finanse. Strony doszły w tym zakresie do porozumienia. Wodzisław i Rybnik będą dokładać do funkcjonowania szybkiej kolei miejskiej. Radni z Wodzisławia Śląskiego już podjęli uchwałę, że w tym roku miasto przekaże Urzędowi Marszałkowskiemu dotację w wysokości 300 tys. zł (to kwota na pierwsze półrocze działania szybkiej kolei). W kolejnym, już pełnym roku, ma to być 600 tys. zł. Tyle samo da Rybnik. - Zależy nam, by z Wodzisławia odchodziły połączenia o wystarczającej częstotliwości. To było przedmiotem ustaleń z marszałkiem województwa śląskiego. Te rozmowy doprowadziły do tego, że będziemy mieli dodatkowo 16 par połączeń tzw. szybkiej kolei miejskiej między Wodzisławiem a Rybnikiem. Nowy rozkład jazdy ma zaistnieć 11 czerwca - mówi wiceprezydent Wodzisławia Dariusz Szymczak.
Ustalenia można zmienić
Wiceprezydent Szymczak wyjaśnia też, dlaczego Wodzisław i Rybnik - przynajmniej w początkowej fazie - będą dokładały do szybkiej kolei. Można przypuszczać, że część mieszkańców od razu skorzysta z oferty szybkich połączeń kolejowych, ale część będzie się stopniowo przekonywać do tej propozycji. Baza pasażerów będzie się więc dopiero budowana. A to oznacza, że początkowo wpływy z biletów mogą nie być takie, jakie zakłada się docelowo, ale żeby pasażerowie byli, liczba połączeń od razu musi być duża, a co za tym idzie - atrakcyjna. To jednak kosztuje. Stąd potrzeba wsparcia ze strony samorządów. - Mamy nadzieję, że w kolejnych latach, kiedy połączenia będą miały wystarczającą liczbę pasażerów, konieczność udzielania pomocy finansowej nie będzie już występowała - zaznacza wiceprezydent Szymczak.
Dotacja z samorządów ma być rozliczana co miesiąc. - Będziemy otrzymywali dane dotyczące napełnień pociągów i wpływów z biletów - mówi wiceprezydent. (mak)