Najazd pseudokibiców na powiat wodzisławski
Wyzwiska, agresywne zachowanie, kominiarki na twarzach, świece dymne, wyrywanie szalików – około 300 kibiców z Jastrzębia-Zdroju najechało na powiat wodzisławski. Najpierw zrobili zamieszanie w Rydułtowach, później przenieśli się pod stadion w Wodzisławiu. Interweniowała policja.
WODZISŁAW ŚL., RYDUŁTOWY – Co się dzieje w Wodzisławiu? Tylu policjantów, co chwilę widać przejeżdżający radiowóz. Czy coś się stało? – tego rodzaju pytania zaczęły spływać do naszej redakcji w sobotę wieczorem (18 sierpnia).
W sobotę odbywały się dwa mecze, które – jak się okazało – przyciągnęły około 300-osobową grupę kibiców z Jastrzębia.
W Rydułtowach miejscowy Naprzód grał z rezerwami ekstraklasowego Piasta Gliwice. Był to mecz III kolejki grupy II katowickiej klasy okręgowej. Spotkanie zakończyło się wygraną Piasta II 3:0.
Z kolei w Wodzisławiu MKS Odra Wodzisław Śląski zmierzyła się z zespołem LKS 1908 Nędza. 5:0 wygrali gospodarze. Był to mecz III kolejki grupy III katowickiej klasy okręgowej.
W Rydułtowach ludzie uciekali
Najpierw nerwowo zrobiło się w Rydułtowach, gdzie grali zawodnicy Piasta Gliwice. – Niespodziewanie stadion w Rydułtowach został opanowany przez kibiców z Jastrzębia, którzy sympatyzują z Piastem. Ale na pewno nie było sympatycznie. Przynajmniej nie dla ludzi z Rydułtów – mówi nam anonimowo jeden z mieszkańców Rydułtów, który obserwował mecz. – To wyglądało tak, jakby ci z Jastrzębia przyjechali do Rydułtów, żeby szukać zaczepki. Ale mieli pecha, bo duża część kibiców Naprzodu pojechała do Zabrza na mecz Górnika. Więc w Rydułtowach mecz oglądały głównie starsze osoby i młodzież, w tym dziewczyny – opisuje sytuację mieszkaniec Rydułtów. – „Kibice” z Jastrzębia wyrzucili wszystkich z krytej trybuny i ją opanowali. Częściowo otoczyli też stadion. Wiedzieli, że najbardziej zagorzałych kibiców z Rydułtów nie ma, więc czuli się bezkarni. Zaczęły się wulgarne śpiewki, odpalanie świec dymnych. Zachowywali się jak hołota. Wielu w kominiarkach. Niektórzy zabierali szaliki w barwach Naprzodu. Część ludzi z Rydułtów pouciekała, bo nie po to chodzi się na mecz, żeby oglądać takie sceny – kręci z niedowierzaniem głową mieszkaniec Rydułtów.
– Może nie było tam bijatyki ani nic takiego, ale dla zwykłych ludzi takie zachowania są nie do pomyślenia i powodują, że nie chce się chodzić na mecze – puentuje.
W internetowym, oficjalnym serwisie kibiców Piasta Gliwice (z którym sympatyzują kibice GKS-u Jastrzębie) pojawiło się nagranie, na którym widać tylko, że spora grupa kibiców z Jastrzębia maszeruje przez Rydułtowy. Słychać okrzyki, później widać już ujęcia ze stadionu w Rydułtowach, ale na nagraniu nie ma przykładów agresywnego zachowania.
Policja była na miejscu, ale nie trzeba było interweniować. – Mecz się rozegrał, nie doszło do eskalacji, nie było też żadnych zgłoszeń – informuje Marta Pydych, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.
Zwarcie z policją w Wodzisławiu
Kibice z Jastrzębia postanowili zmienić lokalizację. Wsiedli w Rydułtowach do swoich samochodów i pojechali w kierunku Jastrzębia. Tak się przynajmniej wydawało. Bo plany mieli inne. Ich celem okazał się Wodzisław, a dokładnie stadion przy Bogumińskiej i kibice Odry. Nie wiadomo tylko, czy od samego początku zamierzali „spotkać się” z kibicami z Wodzisławia czy może był to przypadek. Fakt jest taki, że samochody z kibicami z Jastrzębia zaczęły zatrzymywać się przy Bogumińskiej. A samo zachowanie kibiców z Jastrzębia spowodowało, że policja musiała stanowczo interweniować, żeby nie dopuścić do starcia z kibicami Odry. – Policjanci byli przygotowani. Nie dopuścili do eskalacji, kibice obu drużyn nie mieli ze sobą styczności. Zapobiegliśmy temu – zapewnia Marta Pydych z wodzisławskiej komendy.
Na miejscu było około 25 policjantów. Nie tylko z powiatu wodzisławskiego, bo wsparli ich też funkcjonariusze z Katowic. – Część kibiców była zamaskowana i agresywnie nastawiona – dopowiada pani rzecznik. W niektórych wypadkach policjanci musieli zadziałać siłowo, bo kibice nie chcieli dobrowolnie wrócić do samochodów. Ostatecznie nie mieli jednak wyjścia i odjechachali z Wodzisławia. – Nikomu nic się nie stało, nikt nie został zatrzymany – mówi pani rzecznik. Nie doszło też do aktów wandalizmu.
(mak)