Kierowca bilety sprzedaje. Ale o ulgi lepiej go nie pytaj
Pasażerka ze Skrzyszowa kupiła bilet ulgowy u kierowcy, bo ten miał powiedzieć, że taki się należy. Dla odmiany kontroler uznał, że bilet się nie należał i nałożył na pasażerkę mandat. Ta napisała skargę. Organizator przewozu odpisał, że kontroler postąpił słusznie, ale zaproponował anulowanie mandatu, uznając tym samym poniekąd racje pasażerki. Warunkiem anulowania mandatu miało być jednak uiszczenie opłaty manipulacyjnej. Nie wiadomo na jakiej podstawie zaproponowano takie rozwiązanie.
SKRZYSZÓW, JASTRZĘBIE-ZDRÓJ Pani Danuta Połednik pod koniec sierpnia tego roku była z niepełnosprawną córką na wizycie u lekarza w Rybniku. Wracała stamtąd autobusem linii 131, którą obsługuje Międzygminny Związek Komunikacji w Jastrzębiu-Zdroju. U kierowcy autobusu nabyła dla córki ulgowy bilet. - Pokazałam kierowcy legitymację córki, pytając jaki przysługuje jej bilet. Kierowca dał mi bilet za 2,1 zł. Niedługo później przyszedł kontroler. Po sprawdzeniu biletu i legitymacji córki, zażądał jeszcze dowodu osobistego. Po czym wystawił mandat na kilkadziesiąt złotych – opowiada matka dziewczyny, dla której mandat, ze względu na niskie dochody, był dotkliwą karą. Córka pani Danuty jest pełnoletnia, niepełnosprawna w stopniu umiarkowanym. Zmaga się z kilkoma współwystępującymi schorzeniami. - Kontroler oznajmił, że nie należy się jej ulgowy bilet, bo nie ma przyznanej renty z tytułu niepełnosprawności, nie jest niepełnosprawna w stopniu znacznym. Tłumaczyłam kontrolerowi, że nie wiedziałam o takim wymogu, i dlatego pytałam o bilet u kierowcy – opowiada. Bez skutku.
Opłata manipulacyjna zamiast mandatu
Kobieta napisała do MZK skargę w imieniu córki, w której opisała swoje perypetie z kontrolerem. MZK w odpowiedzi stanął na stanowisku, że kontroler postąpił zgodnie z przepisami, a pasażer o przysługujących mu ulgach może dowiedzieć się z wykazu dostępnego w każdym autobusie. Połednik z tym polemizuje. - Przecież jak wsiadam do autobusu to muszę najpierw kupić bilet. Trudno żebym przepychała się między pasażerami, żeby czytać regulamin. Poza tym mówimy o osobie niepełnosprawnej. Jeśli ktoś jest np. niedowidzący, to jak ma przeczytać regulamin? – zauważa nasza rozmówczyni.
MZK poinformował kobietę o możliwości anulowania mandatu pod warunkiem uiszczenia opłaty manipulacyjnej w wysokości 9,6 zł. Kobieta nie przystała na takie rozwiązanie. Dziwi ją, że uwzględnienie reklamacji wiąże się z koniecznością uiszczenia opłaty manipulacyjnej. Uważa, że zgoda na jej uiszczenie byłaby równoznaczna z przyznaniem się do winy. - A ja niczym nie zawiniłam. Przecież pytałam kierowcę, o to jaki bilet mam kupić – mówi, zwracając uwagę na fakt, że MZK w ogóle nie uwzględnił w tej sprawie udziału kierowcy.
Pasażer o ulgach dowiedzieć musi się sam
Danuta Połednik o swoim konflikcie z MZK poinformowała Powiatowego Rzecznika Konsumentów w Wodzisławiu. Ten zwrócił się do MZK o polubowne rozpatrzenie reklamacji. MZK jednak twardo obstaje przy swoim stanowisku. W odpowiedzi udzielonej Rzecznikowi Konsumentów MZK oznajmił, że kierowca jest pracownikiem firmy zewnętrznej (tj. przewoźnika, który wykonuje usługi na rzecz MZK), a o ulgach pasażer może dowiedzieć się nie tylko z informacji umieszczonych w autobusach, ale również ze strony internetowej MZK, jak i w punktach sprzedaży biletów. - Nie każdy ma dostęp do internetu, a kierowca również sprzedaje bilety, czyli jest punktem sprzedaży biletów. Więc zapytałam go o ulgę – argumentuje nasza rozmówczyni.
Kobieta wyjaśnia, że sprawę postanowiła nagłośnić, żeby inni niepełnosprawni zdawali sobie sprawę z tego, że nie każdemu przysługuje bilet ulgowy.
Okoliczności łagodzące
MZK wyjaśnia, że zgodnie z Regulaminem przewozu osób przejazd bezpłatny lub ulga przysługuje osobom o znacznym stopniu niepełnosprawności, nieletnim inwalidom, a także pasażerom dorosłym z prawem do renty. - Niestety te kryteria nie mają w tym konkretnym przypadku zastosowania. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy wchodząc do autobusu zapoznaje się z regulaminem, który jest w nim umieszczony. Mimo to, ten dokument jest obowiązujący i do niego się odnosimy zarówno w tym, jak i w wielu podobnych przypadkach. Biorąc pod uwagę fakt, iż pasażerka posiadała bilet ulgowy, co jest w tym przypadku okolicznością łagodzącą, dyrekcja MZK anulowała mandat i zgodnie ze wspomnianym już regulaminem nakazała uiszczenie opłaty manipulacyjnej w wysokości 9,6 zł. Zupełne anulowanie zapłaty byłoby sprzeczne z zasadą równego traktowania innych pasażerów znajdujących się w podobnej, a nawet identycznej sytuacji – wyjaśnia Rafał Jabłoński, rzecznik prasowy MZK w Jastrzębiu-Zdroju. Artur Marcisz
Dwie wątpliwości
Pierwsza wątpliwość dotyczy sprzedaży biletów przez kierowcę. MZK twierdzi, że regulamin dostępny jest w punktach sprzedaży. Czy zatem kierowca sprzedający bilety, nie jest również takim punktem sprzedaży? Jeśli tak, to powinien udzielić prawidłowej informacji o ulgach, lub wskazać, gdzie może takiej informacji zasięgnąć.
Druga wątpliwość dotyczy opłaty manipulacyjnej. Zapytaliśmy w MZK czym jest owa opłata. Związek wyjaśnia, że opłata ta pokrywa koszty administracyjne przy anulowaniu mandatu, na przykład gdy ktoś przy sobie nie miał e-biletu, a ma go w domu. Wynika ona z paragrafu 9. Regulaminu przewozu osób i bagażu, który brzmi: „Pasażer, który w czasie kontroli nie posiadał ważnej E-karty albo ważnego dokumentu uprawniającego do bezpłatnego lub ulgowego przejazdu, może uzyskać anulowanie opłaty dodatkowej. Warunkiem anulowania opłaty jest zgłoszenie się do Biura MZK nie później niż w terminie 7 dni od daty wystawienia druku opłaty dodatkowej z ważnym biletem na E-karcie zakupionym przed dokonaną kontrolą biletową, albo z ważnym dokumentem uprawniającym do bezpłatnego lub ulgowego przejazdu.” Córka Danuty Połednik, jak uznał kontroler, i jak wynika z regulaminu MZK, nie miała prawa do ulgowego przejazdu. Nie mogła więc przedstawić w ciągu 7 dni dokumentu uprawniającego do ulgi. A zatem w jej przypadku nie można było zastosować wyżej wymienionej opłaty. A mimo to MZK ją zastosował. Na jakiej podstawie? Nie wiadomo. Jeśli MZK chciał iść pasażerce „na rękę”, to w ogóle mógł zrezygnować z jej karania, odstępując od postępowania mandatowego bez konieczności uiszczania opłaty manipulacyjnej.