Ludzie boją się o swoje życie, bo kierowcy nie zwalniają
- Czy jakiekolwiek spowalniacze pojawią się dopiero, jak dojdzie tu do jakiegoś nieszczęścia? - pytają mieszkańcy jednej z ulic na terenie Pszowa. Kierowcy za nic mają przepisy i pędzą po miejskiej drodze zdecydowanie za szybko.
PSZÓW Około 750-metrowy dobrej jakości odcinek ul. Konopnickiej w Pszowie kusi wielu kierowców do wciśnięcia mocniej pedału gazu. Zdaniem tamtejszych mieszkańców, mimo ograniczenia na drodze prędkości do 40 km/h, jezdnia niejednokrotnie przypomina tor wyścigowy. - Kierowcy wciskają gaz do dechy i jadą, ile fabryka pod maską dała - mówią zaniepokojeni sytuacją pszowianie.
Boją się brawury kierowców
Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy zwracają uwagę, że ul. Konopnicką poruszają się również dzieci, młodzież oraz osoby starsze, które zmierzają do m.in. Szkoły Podstawowej nr 1, Przedszkola Publicznego nr 1 czy miejskiego targowiska. Samochody poruszające się z nadmierną prędkością stanowią dla nich duże zagrożenie. - Samochody rozpędzają się od strony ul. Traugutta i pędzą w dół na złamanie karku - mówi pszowianin Marcin Biegalski. - Ludzie dorośli boję się tędy spacerować. A co mają powiedzieć dzieci? - pyta i podkreśla, że wiele razu samochody lądowały na ogrodzeniach domów znajdujących się przy ulicy.
O włos od tragedii
Mieszkańcy mają dosyć pędzących przez ich ulicę samochodów. Boją się, że w każdej chwili może dojść do tragedii. Kilka tygodni temu krok od niej były dwie pszowianki Daria Smiatek i Marcelina Elsner-Płomińska. - Cudem nie wylądowałyśmy na jednym z płotów - mówią wprost. Kobiety opowiadają, że szły chodnikiem w stronę ul. Śląskiej. Jadący ze znaczną szybkością samochód, który je mijał, chcąc uniknąć zderzenia z autem nadjeżdżającym z naprzeciwka, zaczął mocno hamować. - Stracił panowanie nad kierownicą i uderzył z całym impetem w krawężnik. Całe szczęście, że byłyśmy w miejscu, gdzie był on wyższy - mówi pani Marcelina. - Zdążyłam złapać koleżankę za rękę i lekko pociągnąć, kiedy w tym samym momencie kołpak osobówki przeleciał nad naszymi głowami i roztrzaskał się w drobny mak - wspominana pani Daria. Pszowianki dodają, że od potrącenia dzieliło je dosłownie tylko trzy kroki. - Kierowca po odzyskaniu panowania nad samochodem po prostu odjechał. Wezwałyśmy policję. Dostał grzywnę i kilka punktów karnych. Za to my najadłyśmy się dużo strachu - dodają kobiety.
Wezmą sprawy we własne ręce
Mieszkańcy ul. Konopnickiej uważają, że na narwanych kierowców najlepszym rozwiązaniem jest instalowanie na drogach tzw. spowalniaczy. - Domagamy się, aby coś takiego zamontować na naszej ulicy - mówią zgodnie mieszkańcy ul. Konopnickiej. - Naszym zdaniem tablica pokazująca prędkość, z jaką jedzie samochód, sygnalizacja świetlna działająca w systemie all-red, wyniesienie przejść dla pieszych bądź szykany byłyby bezpiecznym i dobrym rozwiązaniem - wymieniają. Pan Marcin Biegalski dodaje, że inne metody jak policyjna kontrola prędkości, czy też sam znak ograniczenia prędkości się nie sprawdziły. W efekcie mieszkańcy już niedługo zamierzają na ręce burmistrza Pszowa złożyć petycję o zainstalowaniu na ulicy jakichkolwiek spowalniaczy drogowych. Przestrzegają, że jeżeli władze miasta nie przychylą się do ich próśb, wezmą sprawy we własne ręce. - Będziemy stawiać samochody wzdłuż drogi, tak aby były naturalnymi mijankami. W ten sposób sami spowodujemy spowolnienie jazdy brawurowych kierowców - mówi pan Jan Siodmok.
Szanse są, ale
Na sierpniowej sesji radny Wojciech Kolorz przedstawił włodarzom problem, z jakim mierzą się mieszkańcy ul. Konopnickiej. Zaproponował również kilka możliwości, które uspokoiłyby ruch na drodze. Po spotkaniu z mieszkańcami zapytaliśmy ponownie włodarzy czy jest szansa na zainstalowaniu na drodze spowalniaczy. Wiceburmistrz Piotr Kowol odpowiada nam, że szanse są. Jest jednak kilka "ale". - Po rozeznaniu całej sprawy i wybraniu najlepszego spowalniacza musiałaby być wykonana i zatwierdzona nowa organizacja ruchu na tej ulicy - mówi Kowol. Dodaje, że później rada musiałaby podjąć decyzje o przeznaczeniu środków w budżecie na relizację zadania. - W tym roku na pewno się to nie stanie, ponieważ nie mamy pieniędzy - dodaje wiceburmistrz. W efekcie, jeżeli wszytko pójdzie zgodnie z planem i władze miasta przychylą się do próśb mieszkańców, spowalniacze mogą się pojawić najwcześniej w przyszłym roku.(juk)