Alojzy Wija – niestrudzony żołnierz z Wilchw
100 autorytetów na 100-lecie niepodległości
Alojzy Wija urodził się 2 grudnia 1919 r. w Mszanie, jako jedno z dziewięciorga dzieci Jana, powstańca śląskiego, działacza plebiscytowego i Ludwiny z Brzozów. Urodził się jako ich piąte dziecko. Mieszkał w Wilchwach przy ul. Połomskiej 1. W 1933 r. ukończył szkołę powszechną na Wilchwach. Był wychowywany w duchu patriotyzmu. W młodości brał czynny udział w życiu społecznym Wilchw. Był m.in. zawodnikiem klubu Wicher Wilchwy. W 1926 r. razem z braćmi Józefem i Janem wstąpił do harcerstwa.
W 1937 r. zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego. W marcu 1938 r. został żołnierzem 39 Pułku Piechoty Strzelców Lwowskich w Jarosławiu. Zarazem został piłkarzem Wojskowego Klubu Sportowego w Jarosławiu. W Kampanii wrześniowej walczył jako celowniczy ciężkiego karabinu maszynowego. Podczas walk został ranny w dłoń i głowę. W Przemyślu trafił do niewoli, udało mu się jednak uciec z kolumny jeńców wojennych. W cywilnym ubraniu pociągiem dostał się do Katowic, a pomocy udzieliła mu pewna kobieta z trójką dzieci, która przed niemieckimi żołnierzami twierdziła, że Wija jest jej synem. W trzeciej dekadzie września wrócił do rodzinnego domu na Wilchwach. Jako jeden w nielicznych mieszkańców wsi nie podpisał volkslisty. Wraz z bratem został zatrzymany przez gestapo 6 stycznia 1940 r. Po zwolnieniu musiał meldować się na posterunku policji. Goziło mu aresztowanie, wobec czego w kwietniu 1940 r. zdecydował się na ucieczkę. Przedostał się najpierw do Jarosławia, a później próbował dostać się do Lwowa, znajdującego się po radzieckiej stronie granicy. Przekraczając rzekę San został złapany przez radzieckich pograniczników. Został uznany za niemieckiego szpiega. Trafił do Starobielska, tego samego, w którym zastrzelono 3800 Polaków. Skazany na trzy lata za próbę nielegalnego przekroczenia granicy, trafił na Syberię. W maju 1941 r. zdecydował się na ucieczkę razem z innym współwięźniem. Sowieci złapali go w tajdze, używając psów tropiących. Wija dostał 25 lat ciężkich robót. W tym samym jednak roku hitlerowskie Niemcy napadły na ZSRR, zaś 30 lipca 1941 r. podpisano Układ Sikorski-Majski, na mocy, którego na terenie Rosji generał Władysław Anders zaczął formować polskie oddziały w ZSRR. Wieść dotarła do łagrów, z których zwolnieni zostali żyjący jeszcze polscy więźniowie i jeńcy. Alojzy Wija przedostał się na południe kraju. Statkami polskie wojska zostały przerzucone do Iranu. Stamtąd Alojzy Wija trafił do Iraku, Palestyny, Egiptu, Włoch. Walczył w szeregach 2 Korpusu Polskiego pod Monte Cassino. W stopniu kaprala brał udział w pierwszym polskim szturmie na to wzgórze nocą z 11 na 12 maja 1944 r. Pięć dni później uczestniczył w kolejnym natarciu, podczas którego został ranny w nogę. Po wyleczeniu nadal brał udział w walce, kończąc szlak bojowy w Bolonii. Do kraju wrócił w 1947 r. Został uznany przez polską władzę komunistyczną za wroga. Trafił na miesiąc do aresztu za rzekome niemieckie śpiewy w jednej z raciborskich restauracji, choć wcale nie znał niemieckiego.
Został odznaczony m.in. Krzyżem Walecznych, Krzyżem Monte Cassino, Krzyżem Zesłańców Sybiru. Zmarł 21 kwietnia 2011 r.
Artur Marcisz