Nie robimy nic by łapać deszcz
Jeszcze kilka tygodni temu wszyscy obawialiśmy się, że naszemu krajowi grozi klęska suszy. Mokry maj oddalił tę wizję, choć według hydrologów, ta wizja będzie do nas wracała. Dlatego zapytaliśmy włodarzy naszych gmin, co robią albo planują zrobić, by zachęcić mieszkańców do magazynowania wody deszczowej. Okazuje się, że robią niewiele, a w zasadzie nic. Światełkiem w tunelu jest widoczna u niektórych świadomość, że czas na zmiany w tej materii.
POWIAT Polska Fundacja Ochrony Zasobów Wodnych nie ma wątpliwości, że zasoby wodne Polski w porównaniu z krajami europejskimi są małe. Wpływają na to niekorzystne warunki klimatyczne i hydrologiczne. Polska leży na terenie, gdzie ścierają się wpływy klimatu oceanicznego i kontynentalnego. Ilość opadów maleje w kierunku z zachodu na wschód, od oceanu w głąb kontynentu. Dlatego w krajach Europy Zachodniej w porównaniu z Polską opady są większe. Dodatkowo na terenie naszego kraju duże jest zróżnicowanie opadów, np. w Tatrach wynoszą około 1800 mm, na pojezierzach do 800 mm, a na nizinach wielkopolskich miejscami nawet poniżej 500 mm. Natomiast parowanie jest podobne do sąsiednich krajów europejskich. Większość opadów charakteryzuje duża intensywność, co w połączeniu z uwolnieniem znacznych objętości wody pochodzących z topniejących śniegów powoduje, że w naszym kraju woda w większym stopniu odpływa niż wsiąka w podłoże. Stąd procent wód podziemnych magazynowanych w Polsce jest bardzo niski w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Zmiany klimatyczne pociągają za sobą z jednej strony zwiększenie zasięgu i częstotliwości susz w Polsce a z drugiej nasilenie gwałtownych opadów stwarzających zagrożenia powodziowe.
Łapanie wody jednym ze sposobów na deficyt wody
W efekcie – jak informuje PFOZW – wskutek różnych czynników nasz kraj, chociaż można to uznać za nieprawdopodobne, jest zagrożony deficytem wody. Obecnie w Polsce na jednego mieszkańca przypada około 1600 m³/rok wody, a w okresach suszy wskaźnik ten spada nawet poniżej 1000m³/rok/osobę, podczas gdy dla porównania, na jednego mieszkańca Europy przypada średnio w ciągu roku około 4500 m³, a na Ziemi około 7300m³.
Co zatem zrobić, by spadająca z nieba woda, została z nami dłużej? Najlepiej łapać ją w momencie opadu, magazynować, by wykorzystać ją kiedy przyjdą suche dni. Obecny maj wydaje się idealnym momentem na łapanie wody. Tylko czy mamy tego świadomość, a przede wszystkim narzędzia, w tym finansowe, które zachęcałyby do tego mieszkańców naszego powiatu?
Zapytaliśmy we wszystkich gminach powiatu, czy realizują jakiekolwiek programy wsparcia dla mieszkańców chcących magazynować wodę opadową. Takie programy w całej Polsce realizuje coraz większa liczba samorządów. Okazuje się jednak, że w ani jednej wodzisławskiej gminie taki program nie działa. Nie są też prowadzone akcje edukacyjne na ten temat, poza ogólnymi dotyczącymi konieczności oszczędzania wody, realizowanymi w szkołach. Są co najwyżej plany na przyszłość.
Programów nie brak, plany są
Michał Sobala, naczelnik wydziału ochrony środowiska w wodzisławskim magistracie wyjaśnia, że miasto analizuje możliwości wdrożenia procedury dofinansowania do budowy urządzeń i instalacji służących do magazynowania oraz wykorzystywania wód opadowych. – Możliwe, że program taki zostanie uruchomiony od 2021 r. – zapowiada urzędnik. Wśród jednostek organizacyjnych miasta jedynie Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji „Centrum” posiada zbiornik na wodę deszczową. Znajduje się on za jedną z bramek na stadionie przy ul. Bogumińskiej. – Magazynowana w nim woda wykorzystywana jest do podlewania murawy – wyjaśnia naczelnik Sobala.
Plany mają też w Radlinie. – Mamy plany by zachęcać mieszkańców do pozyskiwania wody deszczowej – mówi Marek Gajda, rzecznik prasowy radlińskiego urzędu miasta. Dodaje, że 15 maja burmistrz Barbara Magiera podjęła zarządzenie powołujące zespół do spraw opracowania koncepcji gromadzenia i wykorzystywania wód opadowych. – Spotkał się on już kilkakrotnie. Aktualnie analizowane są możliwości finansowania takich kroków, w tym również pozyskania środków zewnętrznych – przekazuje Gajda dodając, że aktualnie jest jeszcze za szybko, aby mówić o konkretach.
O możliwości uruchomienia programu dotacyjnego dla mieszkańców mówią też w Marklowicach. – Rozważamy uruchomienie takiego programu, lecz w bieżącym roku nie uda się go zapewne wdrożyć, z uwagi na to, że realizujemy jeszcze bardzo obszerny program wymiany kotłów mający na celu ograniczenie niskiej emisji – przekazuje wójt Tadeusz Chrószcz.
Z kolei jak informuje sekretarz Urzędu Gminy w Lubomi Roman Bizoń, gmina ta kilka lat temu dotowała zakup zbiorników na wodę deszczową dla mieszkańców Paprotnika w Lubomi, gdzie wskutek budowy zbiornika Racibórz, znacznie obniżył się poziom wód gruntowych i wód w studniach. Obecnie gmina nie ma uruchomionego żadnego programu dotacyjnego. – Natomiast pewnie nieuniknione jest uruchomienie w przyszłości programu dotacji w związku z tym, że w naszej gminie stale obniża się poziom wód i choć mamy wodę wodociągową, to wykorzystanie wody deszczowej, chociażby do podlewania ogródków, wydaje się jak najbardziej zasadne – mówi Roman Bizoń, sekretarz Urzędu Gminy w Lubomi.
W gminie Gorzyce powiedziano nam, że rozważana jest możliwość aplikowania o środki na dofinansowanie dla mieszkańców do zakupu zbiorników gromadzących wodę deszczową. – Są to jednak formuły konkursowe, także póki co trudno mówić o szczegółach – mówi Beata Futerska z Urzędu Gminy w Gorzycach.
Jak więc widać w większości naszych gmin są co najwyżej plany na przyszłość i to niezbyt precyzyjne. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Na razie tym, którzy mają świadomość konieczności wykorzystania deszczówki pozostają próby łapania jej na własną rękę. O ile ma się do dyspozycji jakąś beczkę czy starą wannę podstawioną pod rurę spustową. To metoda typowa chałupnicza. Od czegoś jednak trzeba zacząć.(art), (juk)