Zawada pod wodą
WODZISŁAW ŚL., PSZÓW Po gwałtownej ulewie w środę 12 maja w dzielnicy Zawada pod wodą znalazła się część ulicy Emilii Plater, bo potok Zawadka nie nadążał z przyjmowaniem wody opadowej. W niektórych piwnicach w pobliskich domach poziom wody wynosił prawie metr. Strażacy walczyli z podtopieniami, ale nie spodziewali się, że najgorsze miało dopiero nadejść. W czwartek sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej. Już nie tylko ul. Emilii Plater, ale także część Konwaliowej oraz centrum Zawady – ul. Młodzieżowa, Długa, a także Siarkowa i część Chełmońskiego stały się prawdziwym rozlewiskiem. W Zawadzie działali strażacy, którzy zabezpieczali centrum podczas największego spływu wody z wyżej położonych miejsc. Trwało też pompowanie wody z piwnic i usuwanie osadów z dróg. – Kiedy widzieliśmy ilość wody, po prostu nie mogliśmy w to uwierzyć. Tego nie dało się opanować. Nurt wody na ul. Młodzieżowej był tak duży, że aby przejść przez jezdnię musieliśmy rozciągnąć linkę i trzymać się jej asekuracyjnie. Nie mogliśmy zrobić nic oprócz zabezpieczenia terenu i zablokowania przejazdu – mówi nam Janusz Rassek, prezes OSP Zawada. Bardzo ciężka sytuacja zalewowa miała miejsce także na ul. Hugo Kołłątaja, gdzie w poniedziałek miało dojść do spotkania mieszkańców z przedstawicielami urzędu miasta.
Mieszkańcy w dniu ulewy pomagali także w zalanej szkółce krzewów przy Młodzieżowej, ratując co tylko się da. Ucierpiało również minizoo, gdzie zwierzęta zostały wypuszczone na wyżej położony wybieg, aby nie utopiły się w szybko wzbierającej wodzie w związku z zatkaniem przepustu pod torami kolejowymi. Woda porwała blaszany garaż, którego elementy zatkały rury odpływowe w nasypie kolejowym. To doprowadziło do szybkiego wezbrania wody w niecce stawu przy minizoo. Woda zalała także restaurację Dworek nad Stawem i piwnice stacji benzynowej, gdzie nieoceniona okazała się pomoc strażaków.
Po ulewie mocno ucierpiało boisko oraz otoczenie obiektu sportowego w Zawadzie. Po nasiąknięciu, cała skarpa osunęła się w dół razem z budkami dla zawodników, a błoto pokryło wszystko wokół. – Będąc w hali sportowej usłyszałem tylko dziwny dźwięk od strony boiska. Kiedy spojrzałem w tamtą stronę zobaczyłem, że osunęła się część gruntu. Niedługo później popatrzyłem w stronę boiska i w ułamku sekundy zorientowałem się, że porusza się budka dla zawodników. Wyciągnąłem telefon i zdążyłem nagrać moment, kiedy runęła kolejna część skarpy, wraz z kabiną dla piłkarzy – relacjonuje Bartosz Kamczyk, trener Klubu Sztuk Walki Sanda i autor filmu z osunięcia gruntu przy zawadzkim boisku. Filmik ten obiegł całą kraj. Dodajmy, że podobne zdarzenie po ulewnym deszczu miało miejsce kilka lat wcześniej. Wówczas skarpa przy boisku również osunęła się w dół, jednak zniszczenia nie były aż tak rozległe.
Pszów z jeziorem na Pszowskiej
Drugi rok z rzędu powtórzyła się sytuacja zalewowa w Pszowie. W dolinie przy ul. Pszowskiej powstało znaczne rozlewisko, a okoliczne zabudowania znajdujące się w nieckach i ich piwnice wypełniły się wodą. Mieszkańcy przeżyli to już w ubiegłym roku, a w tym także przyszło im zmierzyć się z żywiołem. – Mam 55 lat i nie pamiętam takiej ulewy i tak trudnej sytuacji w wielu miejscach w mieście jednocześnie – mówi Piotr Kowol, zastępca burmistrza Pszowa, dodając, że nie tylko na ul. Pszowskiej, ale także na Pszowskich Dołach, ulicy Długosza i w wielu innych położonych nisko miejscach doszło do podtopień. Potok Syrynka na Pszowskich Dołach z małego strumyka zmienił się w 12-metrowej szerokości rwącą rzekę.
Ulewa odcisnęła piętno na infrastrukturze drogowej. Na ul. Śląskiej woda podmyła mostek, jednak wyszło to dopiero w poniedziałek, kiedy zapadła się na nim ciężarówka. Spore straty woda wyrządziła też na ul. Lipowej, gdzie przy skrzyżowaniu z Długosza woda sięgała na 1,5 m i zalała kilka samochodów. – Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej sprawdza drogi i infrastrukturę, ale już wiemy, że straty w tym zakresie będą duże – podkreśla Piotr Kowol. Dodajmy, że jeszcze w środę 12 maja, przed pierwszą ulewą nad regionem, pracownicy ZGKiM sprawdzali drożność kratek ściekowych na Pszowskiej i usuwali m.in. zalegające tam liście. Niestety przy ilości wody, która spadła w czwartek kanalizacja deszczowa po prostu nie nadążyła z przyjmowaniem opadów.(ska)