Kataklizm wzdłuż potoku
LUBOMIA, SYRYNIA Już 12 maja w centrum Lubomi wzdłuż ul. Korfantego i Potockiej, a więc przy potoku Lubomka, zaczęło robić się niebezpiecznie. Intensywne deszcze spowodowały, że potok zaczął się podnosić. Od kilku dni niektórzy mieszkańcy przeczuwali kłopoty. Skarżyli się na niewyczyszczony potok, choć domagają się jego czyszczenia od lat. W środę Lubomka jeszcze utrzymała się w korycie. Dzień później, późnym popołudniem zamieniła się w rwącą rzekę i zdewastowała tę najniżej położoną w miejscowości okolicę.
Zalane domy, wywrócone płoty
Ul. Korfantego, a zwłaszcza ul. Potocka to gęsta zabudowa jednorodzinna – dom obok domu, większość, jeśli nie wszystkie domy, stoją tu od wielu, wielu lat. Dosłownie pośród nich płynie Lubomka. Potok co jakiś czas wylewa, podtapiając położone najbliżej niego domy. Tego co jednak stało się 13 maja późnym popołudniem, nikt chyba nie mógł się spodziewać i przewidzieć. – Zaczęło się koło godz. 17, może nieco później. Taka nawałnica, taki deszcz, jakiego nie pamiętam. Wszystko trwało może z półtorej godziny. Potok szybko wezbrał i zalał nasze domy. Mój dom jest zalany, piwnica pływie. Sąsiad właśnie idzie z pompą, pomoże wypompować mi wodę – mówiła nazajutrz wczesnym rankiem pani Edeltrauda. Jak nam powiedziała, około północy Lubomka wróciła do swojego koryta, ale w czasie największego wezbrania, woda miejscami sięgała do metra wysokości, co zresztą doskonale widać po śladach na ścianach domów. Wszystkie domy w okolicy miały zalane piwnice, do wielu mieszkań wdarła się woda, choć mieszkańcy próbowali walczyć – niektórzy pod drzwiami poustawiali worki z piaskiem. Przez jakis czas nieprzejezdna była ul. Asnyka czyli droga powiatowa z Lubomi do Raciborza, przez którą przebiegało rozlewisko.
Podwórka zostały spustoszone, niektóre ogrodzenia powywracane. Gdzieniegdzie na płotach zatrzymały się sprzęty zgromadzone wcześniej na podwórkach. I wszędzie szlam. Na podwórkach, na drodze. I niestety również w domach. – Moja babcia została zalana w 1997, w 2010 i teraz w 2021 r. W tym roku aż do pasa – pisała do naszej redakcji pani Daria. Niemal wszyscy mieszkańcy ul. Potockiej, a także wielu mieszkańców ul. Korfantego doświadczyło niszczącej siły żywiołu, który zalał domy nie tylko wodą, ale ogromnymi masami schodzącego z wyżej położonych pól błota. Żywioł był tak gwałtowny, że niewiele domowych sprzętów udało się uratować. Nie było czasu, by przenieść je na wyższe kondygnacje. Mieszkańcy uratowali tylko niewielką część najbardziej wartościowego sprzętu, ustawiając go np. na stołach. Ale wiele mebli, urządzeń, wyposażenia, zostało bezpowrotnie zniszczonych.
Ryby przy placu zabaw, na drodze wojewódzkiej szeroka rzeka
Ucierpieli również mieszkańcy Syryni, w okolicach ul. 3 Maja, Potokowej i Bukowskiej. – Zalało domy przy dawnym stawie – powiedział nam mężczyzna, który w rękach niósł... ryby pozbierane wokół placu zabaw. – Nie wiem, skąd się wzięły. Jeszcze się ruszają, idę wrzucić je do wody, może przeżyją – powiedział mężczyzna.
Przy ul. Bukowskiej (droga wojewódzka), w okolicach skrzyżowania z ul. 3 Maja, w miejscu, gdzie woda schodziła z górnych partii miejscowości w kierunku potoku, zarwał się fragment chodnika dla pieszych. – Tu płynęła szeroka rzeka, ta droga została pewnie podmyta. A jeżdżą nią cały czas tiry. Oby nie doszło do zarwania jezdni – nie kryła obaw jedna z mieszkanek ul. Bukowskiej. Jak powiedział nam Bogdan Burek, zastępca wójta Lubomi na miejscu byli przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich i oszacowali, że na ten moment nie istnieje zagrożenie zarwania się jezdni.
Przy ul. Młyńskiej uszkodzony został most nad potokiem. Droga, która łączy centrum Syryni z Dąbrowami i Nieboczowami jest nieprzejezdna.
Zastępca wójta: to był rekordowy opad
– Powołaliśmy 5 komisji do szacowania strat, które pracują dziś i będą pracować jutro aż do skutku. Szacuję, że ucierpiało łącznie około 400 gospodarstw domowych w Lubomi i Syryni, z tego w Syryni około 100 gospodarstw. Największe szkody odnieśli mieszkańcy ul. Potockiej w Lubomi i Potokowej w Syryni – mówił w piątek 14 maja Bogdan Burek. Jak dodał, woda porwała z pól ogromne masy ziemi i piasku, które dosłowne zamuliły posesje i drogi. – Na ul. Potokowej warstwa namułu miała 0,5 grubości. Wszystko to spłynęło z okolicznych pól razem z wodą. Według szacunków w ciągu godziny spadło 55 litrów wody na metr kwadratowy. To rekord. Takich opadów nie było nawet w 1997 r. Takiej ilości wody nie mógł odebrać żaden potok – podkreślał Bogdan Burek, dodając, że opiera się na danych zebranych przez aparaturę jednego z rolników. Przyznaje, że wpływ na utworzenie się rozlewiska miała też tzw. cofka. Nagłe masy wody nie znalazły wystarczającego ujścia.
W godzinę niemal 10 procent rocznego opadu?
55 l wody na 1 metr kwadratowy w ciągu godziny oznacza, że w tym czasie spadło 55 mm deszczu. Dla porównania rekordowy opad w Polsce w ciągu godziny odnotowano 18 maja 1996 r. w Sułoszowej w Małopolsce. Wówczas spadło tam 180 mm deszczu w ciągu godziny. Średnia roczna suma opadów w Polsce wynosi w ostatnich latach blisko 600 mm, z czego 15 – 20 procent stanowi śnieg. To oznacza – o ile wyliczenia podane przez zastępcą wójta są prawidłowe – że 13 maja w Lubomi w ciągu godziny spadło niemal 10 procent tego, co na całą Polskę spada w ciągu... roku. Tymczasem deszcz niestety nie odpuszcza.Artur Marcisz