Uprawy spłynęły z wodą
Rolnicy, o czym mówi się niewiele, są wśród najmocniej poszkodowanych przez deszczową nawałnicę, która przeszła nad powiatem wodzisławskim 12 i 13 maja. O stratach opowiada rolnik Łukasz Jastrzębski, zarazem nauczyciel w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Nakle Śląskim.
– Czy i jakie straty ponieśli rolnicy w powiecie wodzisławskim w wyniku nawalnych deszczy z 12 i 13 maja?
– W środę spadło 35 litrów wody na metr kwadratowy i wydawało się, że to bardzo dużo, ale kolejnego dnia spadło od 55 do 60 litrów wody ma metr kwadratowy. Tego ziemia po prostu nie była w stanie przyjąć. Największe straty są w kukurydzy. Niektórzy nie zdążyli jej co prawda zasiać, ale ci którzy zasiali, to im ta kukurydza po prostu spłynęła. Stało się tak dlatego, że korzonki nie zdążyły chwycić i po prostu zasiew wymuliło. To, że plon nie zdołał się ukorzenić jest też efektem wyjątkowego opóźnionego w tym roku przez pogodę okresu wegetacyjnego. Niektórzy rolnicy mają też mocno zamulone pola. W niektórych miejscach tego namułu jest nawet pół metra. W polach powstały szczeliny, którymi płynęła woda, niektóre nawet do 2 metrów głębokości.
– W których miejscowościach uprawy ucierpiały najbardziej?
– Najbardziej poszkodowane zostały Lubomia, Syrynia, Rogów, następnie Olza, Odra, gdzie zalane zostały ciężkie mady nadodrzańskie i one nie przepuszczają wody. A także Zawada, Pszów i Rydułtowy. To taki trójką, który ucierpiał najbardziej. Przoduje tu uprawa kukurydzy, którą obsianych zostało około 1000 hektarów. Kukurydza jest najbardziej plonotwórcza i daje najlepszy wynik ekonomiczny. Dlatego ją siejemy. Ucierpiały też inne uprawy, jak zboża jare, ponadto groszki, słonecznik, facelie, gorczyce, które siejemy dla spełnienia wymogów Unii Europejskiej. One też zostały spłukane, bo miały fazę dopiero dwóch-czterech liści i przy tak ulewnym deszczu, deszczu nawalnym, to wszystko zaczęło pływać. Niestety ucierpiały też ziemniaki, które zostały po prostu rozmyte.
– Wydaje się, że przynajmniej zboża ozime nie ucierpiały, bo już są dobrze ukorzenione.
– Zboża ozime może i wyglądają dobrze, ale też jest z nimi problem. Bo jak się wejdzie do pola, to widać jak jest wilgotno i że zaczyna się robić grzyb. A nie możemy tego dokarmić, opryskać fungicydami, czyli środkami grzybobójczymi, bo fizycznie nie jesteśmy w stanie wjechać na te pola ciężkim sprzętem, bo po prostu wszystko się topi. Jest mokro, jest ciepło, a to idealna pogoda dla rozwoju grzyba, któremu my teraz nie potrafimy w żaden sposób przeciwdziałać. Plony mogą być kiepskie, bo grzyb doprowadzi do pogorszenia parametrów żniwa, przez co będzie mało pszenicy konsumpcyjnej, a dwa będzie tego plonu po prostu mniej.Rozmawiał Artur Marcisz