Fergie wygładzona. Miłosz Nosiadek o tym, jak namalował portret dla Sarah Ferguson
Miłosz Nosiadek, akwarelista z Radlina, opowiada nam o tym, jak doszło do tego, że to właśnie on namalował portret, który został wręczony księżnej Yorku Sarah Ferguson, byłej synowej królowej Elżbiety II. Słynna przed laty Fergie kilka dni temu odwiedziła Rudy Raciborskie.
– Ostatnio było o Tobie głośno, ponieważ namalowałeś portret księżnej Yorku, Sarah Ferguson. To było zlecenie?
– Tak, to było zlecenie i jestem za nie bardzo wdzięczny. Prawdę mówiąc, nie miałem nawet pojęcia o tym, że do Rud Raciborskich przyjeżdża księżna. Nagle zadzwonił do mnie znajomy, który powiedział: „Miłosz, potrzebuję obrazu na już, bo księżna do nas przyjeżdża i musimy mieć dla niej prezent”. Odpowiedziałem, że namaluję. Czasu było mało, bo tylko 3 dni.
– 3 dni na wykonanie takiego zlecenia to dla ciebie mało czasu?
– Akurat dobrze się złożyło, ponieważ byłem wtedy w trakcie pleneru w Świdnicy i miałem czas, aby malować. Księżna z wiadomych względów mi nie pozowała, więc nie miałem modelki, dlatego wzorowałem się na zdjęciu. Wiem, że kobiety lubią wyglądać młodo, więc wybrałem zdjęcie sprzed kilku lat . Na portretach kobiety zawsze trzeba odmłodzić, wyszczuplić i wygładzić zmarszczki (śmiech).
– Pojechałeś wręczyć księżnej ten obraz? Jak zareagowała na ten prezent?
– Niestety nie miałem możliwości, ponieważ miałem serię zazębiających się eventów, które uniemożliwiły mi to czasowo. Z tego co wiem, była bardzo zaskoczona i zadowolona.
– Jak powstał twój cykl akwareli o znanych muzykach?
– Pablo Picasso powiedział fajne zdanie: „Inspiracja istnieje, ale musi cię zastać przy pracy”. Te słowa bardzo mnie motywują do działania. Zawsze najpierw zastanawiam się, co chce przekazać poprzez swoją sztukę, przy okazji wplatając elementy swojej tożsamości. Jakiś czas temu stwierdziłem, że chciałbym namalować to, co jest dla mnie bardzo ważne, czyli muzykę jazzową. Namalowałem muzyka jazzowego, bo to mnie bardzo kręci i chciałem to też pokazać ludziom.
– Kogo namalowałeś?
– Cenię Michała Urbaniaka, to skrzypek jazzowy mieszkający w Nowym Jorku. To mój idol, u którego także miałem zaszczyt być na warsztatach jazzowych. Dlatego właśnie on został namalowany jako pierwszy. Na szczęście, obraz bardzo się spodobał. Wiceprezes Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich Kristof Ludwin powiedział, że widział już tysiące akwarelowych portretów, ale ten jest naprawdę dobry. To dało mi kopa i zacząłem iść w tym kierunku. Moje wytyczne były bardzo proste – malowałem muzyków, których szanuję i na co dzień słucham ich muzyki. Kiedyś podczas słuchania muzyki Kuby Badacha, postanowiłem namalować jego portret. Później oznaczyłem go pod postem, który opublikowałem na Facebooku i Badach odezwał się do mnie. Podarowałem mu ten obraz.
– Czy jeszcze u któregoś ze znanych muzyków Twoja akwarela zawisła na ścianie?
– Moje prace w taki sposób znalazły się u Kuby Badacha, Leszka Możdżera, Urszuli Dudziak. Większość z tych obrazów podarowałem, ale niektórzy, jak np. Możdżer, kupili ode mnie swoje portrety.
– Kiedy odkryłeś, że masz talent do malowania?
– Zacząłem rysować dość późno, bo dopiero wtedy, gdy chciałem dostać się na architekturę na studia. Musiałem zdać egzamin z rysunku. Poszedłem na kurs i Opatrzność Boża sprawiła, że w internecie trafiłem na świetnego nauczyciela, Grzegorza Mitręgę, który prowadził kurs przygotowujący do egzaminu na architekturę. Na tych lekcjach zacząłem rysować. Wyglądało to standardowo – kartka papieru, ołówek, martwa natura.
– Wtedy poczułeś, że rysowanie to coś, w czym mógłbyś się rozwijać?
– Chodziłem na te zajęcia i cały czas czułem niedosyt. Chciałem więcej, kręciło mnie to. Wcześniej studiowałem budownictwo i to był dla mnie taki ogromny przeskok – wcześniej liczyłem zbrojenia belek żelbetowych, a nagle odkryłem, że mogę spełniać się inaczej. Teraz wiem, że to budownictwo było zupełnie niespójne z moją duszą, która od zawsze była artystyczna.
Na zajęciach zaczęliśmy od rysowania ołówkiem, ale z czasem zaczęło mi brakować kontrastu. Grafitowy ołówek jest lekki, chciałem czegoś mocniejszego. Wziąłem piórko – czarna mocna krecha. Ta metoda jednak wymagała dużo cierpliwości i wiedziałem, że to jeszcze nie moja technika. dlatego te ostre krawędzie i mocne czarne kreski rozmyłem wodą i zamiast piórka wziąłem pędzel. Od tego już tylko krok dzielił mnie od akwareli. Wystarczyło dodać koloru i to już była akwarela. Tak w to wsiąknąłem, że nie odpuściłem aż do dziś.
– Studiowałeś architekturę.
– Plan był taki, żebym przejął tą rodzinną schedę i naprawdę chciałem to zrobić. Ale jak wiesz, wyszło inaczej. Odkryłem sztukę, ale jako uparty Nosiadek, skończyłem te studia, dopiąłem swego i nawet dwa lata popracowałem jako architekt, a sztukę traktowałem dorywczo, jako pasję. Jednak gdy po studiach założyłem własną działalność, stwierdziłem, że chcę malować. To jest moje powołanie i czuję, że taki jest plan Boga wobec mnie. W architekturze wszystko musi się zgadzać co do centymetra. Nie współgra to z moją duszą, ja bardzo lubię improwizację i wolność. Myślę, że każdy może odnaleźć swoją drogę, ale trzeba mieć też odwagę na to, aby nią pójść. Wiele osób nawet wie, co chciałoby robić, co jest ich pasją, ale jednak po to nie sięgają. Często pragmatyzm wygrywa.
– Rodzice byli zawiedzeni? Myśleli przecież, że przejmiesz ich firmę.
– Moja mama jest bardzo kochana (śmiech). Dziękuję Bogu, że mam rodziców, którzy są na tyle mądrzy, że zauważyli moją pasję i to, że malowanie naprawdę mnie cieszy. Wspierali mnie i akceptowali mój wybór. Tata mi powiedział: „Miłosz, możesz robić w życiu co chcesz, ale rób to świetnie”. Mimo że skończyłem inne studia i był plan, abym przejął rodzinną firmę, miałem otwartą drogę. To był bardzo mądry ruch ze strony moich rodziców. Dzięki temu robię to, co kocham i jestem spełniony.
Rozmawiała Agata Paszek
Miłosz Nosiadek – urodził się w 1992 roku. Jest członkiem Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich, malarzem akwarelistą, skrzypkiem, a z wykształcenia magistrem inżynierem architektem.
Uczestniczył we wielu wystawach, zarówno indywidualnych jak i zbiorowych, jego prace były wystawiane w Pałacu Sztuki w Krakowie, Muzeum Papieru i Znaku Wodnego w Fabriano we Włoszech. Regularnie prowadzi warsztaty malarstwa akwarelowego i rysunku. Był jedną z 40 osób, które zostały wyłonione z grona 1450 artystów z całego świata, by pokazać swoje umiejętności na największym festiwalu akwarelowym – FabrianoInAcquarello. Jest także liderem grupy Polskiej na festiwalu UrbinoInAcquarello oraz organizatorem plenerów malarskich. Gdy nie zajmuje się malarstwem, gra na skrzypcach w kilku zespołach, m.in. w „zaNim pójdę”, „Redlin” oraz na Tyskich Wieczorach Uwielbienia.