Leszek Bizoń: potrzeby powiatu dostrzegane na górze
Z Leszkiem Bizoniem, Starostą Powiatu Wodzisławskiego, na półmetku kadencji samorządu rozmawiamy o najważniejszych sukcesach i niedomaganiach w działalności powiatu
– Panie starosto, jakby Pan ocenił na półmetku kadencji samorządu kondycję Powiatu wodzisławskiego?
– Myślę, że fundamentem dla poprawnego działania powiatu było uspokojenie sytuacji w radzie powiatu, która na początku wydawała się bardzo podzielona. Sprawdziło się powiedzenie, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Okazało się, że potrafimy siąść razem do stołu, rozmawiać i dojść do pewnego porozumienia. Na pewno sprzyja to większym i lepszym efektom w realizacji zadań, za które jako powiat odpowiadamy.
– No to w jaki sposób ta budująca zgoda przełożyła się na pozytywy dla mieszkańców powiatu?
– Chodzi o wspólne inicjatywy związane z realizacją inwestycji czy pozyskiwaniem środków zewnętrznych. Wszyscy wiemy, że nie zawsze o tym, że dane zadanie otrzyma dofinansowanie decyduje to, czy wniosek został dostatecznie dobrze opracowany. Są różne dodatkowe czynnik wpływające na to, że otrzymuje się dofinansowanie, np. na przebudowę drogi.
– Ma Pan na myśli wsparcie polityków związanych z obozem rządowym?
– Porozumienie u nas, tu na dole, skutkuje tym, że jesteśmy lepiej słyszani na górze i dzięki temu możemy skuteczniej pozyskiwać środki zewnętrzne i realizować nasze zadania z korzyścią dla mieszkańców.
– Czy z ilości tych środków w ostatnich latach jest Pan zadowolony?
– Jestem zadowolony, chociaż zawsze można oczekiwać więcej.
– Ale czy powiat stać byłoby na dofinansowania? Pozyskiwanie środków wiąże się z tym, że samorząd musi też dołożyć własne pieniądze.
– W tym roku po raz pierwszy budżet powiatu ( na starcie – w momencie jego przyjmowania) przekroczył 200 mln zł. Tego nigdy do tej pory nie było. To przekłada się na możliwość realizacji inwestycji. Kilka lat temu wydanie na inwestycje kwot rzędu 5, 6 czy 10 mln zł wiązało się dla powiatu z dużym wysiłkiem finansowym. W projekcie przyszłego budżetu mamy zabezpieczone na inwestycje 23 mln zł, z tego około 20 mln zł na same drogi. A wiemy, że otrzymamy kolejne dofinansowania, w tym 14 mln zł na przebudowę ul. Karola Miarki w Pszowie i 3 Maja w Syryni. Jestem przekonany, że będzie to kwota jeszcze większa. Jestem pewien, że w przyszłym roku, dzięki różnym dofinansowaniom, na drogi wydamy ponad 50 mln zł. To kwota niebotyczna. Nigdy w powiecie na drogi tyle nie wydawaliśmy.
– Kierowcy na pewno chwalą sobie inwestycje drogowe w Gorzycach, w Wodzisławiu na Mszańskiej , Turskiej czy w Lubomi, ale na co jeszcze mieszkańcy powiatu mogą liczyć, oprócz dróg?
– Inwestujemy w naszą oświatę, w bazę oświatową. W przyszłym roku planujemy wydać w oświacie 6-8 mln zł na inwestycje, które musimy zrealizować.
– Co do tej pory zrobiono w szkołach, patrząc na to z perspektywy półmetka kadencji?
– Głównie docieplenia i wymiany kotłowni z węglowych na gazowe, czy na ciepło systemowe, co mam nadzieję, że wpłynie na obniżenie kosztów utrzymania tych obiektów. Poza tym musieliśmy się dostosować do wymagań prawnych. Stawiamy też na poprawę bazy oświatowej, która służy bezpośrednio uczniom np. doposażenie pracowni. Wiele inwestycji wymusiła na nas pandemia, która spowodowała, że musieliśmy nasze szkoły przystosować do nowej sytuacji, czyli zdalnego nauczania. Konieczne było wyposażenie ich w dodatkowy sprzęt, nowe serwery, laptopy, których czasem brakowało uczniom. Wydawaliśmy pieniądze na poprawę infrastruktury i dostępności szkół dla uczniów o specjalnych potrzebach, np. w Zespole Placówek Szkolno-Wychowawczo-Rewalidacyjnych powstaje winda, wcześniej zatoczka dla parkujących, na co nalegali rodzice uczniów. Powstało nowe boisko przy Liceum im. Tischnera w Wodzisławiu. Nie bez problemów, ale jednak realizujemy sporą inwestycję w Zespole Szkół Ekonomicznych. Poza tym inwestujemy w kapitał ludzki, czyli nauczycieli i uczniów naszych szkół. Temu ostatniemu celowi służą głównie unijne projekty z programu Erasmus+, które jako Zarząd Powiatu wspieramy.
– W jakim kierunku pójdą kolejne działania w powiatowej oświacie?
– Skupiamy się na przygotowaniu kolejnych inwestycji, tak by jeśli pojawią się tylko możliwości finansowe, móc przystąpić od razu do realizacji niezależnie od tego, kto będzie w kolejnym zarządzie. Powiat dla rozwoju potrzebuje kontynuacji. Np. kompletnie nie podoba mi się zagospodarowanie terenu przy II Liceum im. ks. Tischnera, więc wypadałoby to poprawić. Poza tym jest tam problem z odwodnieniem budynku, które też trzeba poprawić. Zespół Szkół w Rydułtowach na Obywatelskiej również wymaga poprawy odwodnienia, bo po deszczach robi się tam bajoro. W Ekonomiku i Jedynce z kolei trzeba wymienić źródło ogrzewania. W Budowlance konieczna jest modernizacja niecki basenu. W PCKZiU konieczna jest wymiana instalacji elektrycznej, co kosztować będzie co najmniej 4,5 mln zł. Zaczynamy ten temat w przyszłym roku. W każdej niemal szkole jest coś do zrobienia. Naszą Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną chcemy przenieść do Radlina, do Szkoły Branżowej przy ul. Orkana, by zapewnić jej lepsze warunki funkcjonowania i pomocy dzieciom. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że szkoła w Radlinie ma coraz słabsze wyniki naborów. Już teraz prowadzone są tam zajęcia z osobami niepełnosprawnymi w ramach różnych projektów unijnych.
– Czy to oznacza, że Szkoła Branżowa w Radlinie zostanie zlikwidowana?
– Szukamy nowych funkcji dla tego budynku. Zobaczymy, co pokażą nam przyszłoroczne nabory do szkół, ale jestem przekonany, bo dokonywaliśmy wstępnej analizy, że jesteśmy w stanie zmieścić szkołę z Radlina w PCKZiU w Wodzisławiu.
– A co, po ewentualnych przenosinach, stanie się z dotychczasowym budynkiem Poradni?
– Szukamy dla niego zastosowania. Był plan, żeby uruchomić w nim mały kameralny dom dziecka zgodnie z zaleceniami, by domy dziecka nie były dużymi obiektami. Ale przepisy się znów zmieniły, więc plan upadł. Plany wobec tego budynku nie są jeszcze sprecyzowane, najpierw musimy pozyskać środki na dostosowanie obiektu w Radlinie. W każdym razie niektóre nasze jednostki są ściśnięte mocno w niektórych lokalizacjach, więc może pójdziemy w tym kierunku, że którąś z nich tu właśnie przeniesiemy, ale konkretnych planów jeszcze nie mamy.
– W szpitalu powiatowym trwa termomodernizacja dawnego oddziału wewnętrznego. Jakie jeszcze powiat ma plany inwestycyjne dotyczące szpitala?
– Szpitale i ich kondycja to jeden z priorytetów tego zarządu. Zakładamy, że w przyszłym roku inwestycji będzie jeszcze więcej niż w tym roku. Kontynuować będziemy termomodernizację i remont dawnego oddziału wewnętrznego. Do tego planujemy modernizację szpitalnej apteki i centralnej sterylizatorni.
– A co z rydułtowską częścią szpitala?
– Na pewno ponownie złożymy wniosek na utworzenie tam Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnego, z którego mogliby skorzystać dorośli ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. Miałoby ono działać na dwóch piętrach szpitala, teraz chcemy dostosować to do wymagań tak, by móc otrzymać jednak dofinansowanie na realizację tego zadania. Był też pomysł dyrektora szpitala, by utworzyć tam hospicjum, ale na swoje zapytanie otrzymał od razu odpowiedź z NFZ, że nie otrzyma na ten pomysł kontraktu.
– Szpital pozostaje finansowym obciążeniem dla powiatu. Wciąż trzeba do niego dopłacać. Czy jest jakiś pomysł, w ogóle możliwość, by to się zmieniło?
– Już w październiku przekroczyliśmy kwotę, która była w ramach ryczałtu przeznaczona na wynagrodzenia personelu na cały rok. To oznacza, że wybór był taki, by ostatnie dwa miesiące roku zamknąć szpital, albo znów dołożyć z powiatowej kasy do szpitala. Wiadomo, że realna możliwość jest jedna – trzeba znów dopłacić. W ramach ryczałtu, który otrzymuje NFZ szpitalowi brakuje od 600 do 800 tys. zł miesięcznie. To nie jest jednak kwestia złego zarządzania, lecz niewystarczającego finansowania procedur przez NFZ, co pokazują wyniki również innych szpitali. Dochodzimy do ściany i albo w końcu ktoś na poważnie zajmie się sprawą finansowania szpitali, albo one upadną. Teraz w pandemii te problemy widać jak w soczewce.
– Ryczałt z NFZ jest jaki jest. Pytanie, czy istnieje możliwość i pomysł, by dostosować działalność szpitala do warunków finansowych oferowanych przez NFZ? Czy może po prostu powiat jest skazany na dofinansowywanie szpitala?
– Wiadomo jak wyglądają sprawy kadrowe w szpitalach, zwłaszcza w szpitalach powiatowych. Brakuje lekarzy, co jest pokłosiem polityki kadrowej z ostatnich 20-30 lat. Lekarze są coraz starsi, a trudno dla nich znaleźć zastępstwo. Absolwenci studiów medycznych z naszych okolic często wolą zostać w miastach, w których studiowali. Uważają, że tam mają większą możliwość dokształcenia się, rozwoju, zarabiania, lepsz niż tutaj. U nas dochodzi w efekcie do takich sytuacji, że szpitale podkupują sobie całe zespoły lekarzy. Kiedy ze szpitala odchodziła dyrektor Kowalska, odszedł najpierw cały zespół chirurgów, a nieco później ortopedów. Rozmawiałem z nimi, przekonywałem, wielu z nich znałem, ale zdecydowali już wcześniej, że przechodzą do innego szpitala. Myśmy musieli zawiesić oddział, a potem koniec końców, mówiąc brzydko, podkupić lekarzy z innego szpitala. Tak to wygląda. I mam świadomość, że może pojawić się szpital, który będzie w większej potrzebie i może nam podkupić część naszych lekarzy, oferując im wyższe stawki. Taka polityka generuje koszty, ale przecież nie możemy sobie pozwolić na brak lekarzy i pielęgniarek. Bo bez nich nie ma szpitala.
– Powiat swego czasu postanowił sprowadzać lekarzy ze Wschodu, oferując im we współpracy z miastem mieszkania. Jaki przyniosło to efekt?
– Pozyskanie takiego lekarza okazuje się bardzo trudne. Chodzi o uzyskanie prawa wykonywania zawodu. Czasem trwa to nawet rok i więcej, ale nie zniechęcamy się. Ogólnie do tej pory udało nam się pozyskać ze Wschodu trzech lekarzy i nie ukrywam, że chcielibyśmy więcej. Raz, że nie ukrywajmy są tańsi, a dwa, po prostu są.
– Wychodzi na to, że sytuacja ze szpitalem jest patowa?
– Oczywiście można podejść do tego w ten sposób, że można wygasić działalność tych oddziałów, które są najbardziej deficytowe, bo leczenie na nich jest kosztowne, przynosi straty, jak np. na internie. I pozostawić tylko te oddziały, na których dofinansowanie z NFZ jest większe, bardziej dla szpitala korzystne. Czyli można postawić na redukcję kosztów i generowanie rentowności. Ale czy o to chodzi w lecznictwie? Gdzie tu jest człowiek? Przecież podstawową funkcją szpitala jest leczenie, a nie zarabianie, bądź niegenerowanie strat. Dlatego, mimo że mam świadomość, iż szpital jest obciążeniem finansowym dla powiatu, to nigdy bym się nie zgodził na jego zamknięcie. 150 tys. mieszkańców powiatu musi mieć zapewnioną opiekę szpitalną. Gdyby ten szpital miał paść, to gdzie ci ludzie będą się leczyć? W sąsiednich miastach? Obecnie jest tak, że pacjenci stamtąd, w związku z pozamykanymi oddziałami w Rybniku, Raciborzu czy Jastrzębiu, leczą się u nas. Interna jest od wielu tygodni obłożona w 100 procentach. Prędzej czy później każdy z nas z tej służby zdrowia będzie korzystać. Chcemy mieć ją na jak najwyższym poziomie.
– Czego by Pan życzył powiatowi na resztę kadencji?
– Spokoju, merytorycznego podejścia do tematów. Konstruktywnych rozmów o problemach powiatu zamiast krytykanctwa.
Rozmawiał Artur Marcisz