Mówią „Dowiesz się w swoim czasie”, ale czy to będzie dobra wiedza?
Prowadzi szkolenia z zakresu edukacji seksualnej w całej Polsce. Specjalizuje się w temacie seksualności osób z niepełnosprawnościami i na tym polu jest cenioną ekspertką. Specjalistka seksuologii, trenerka i edukatorka seksualna, terapeutka oraz pedagog Barbara Płaczek, rodowita rydułtowianka, a obecnie mieszkanka Czerwionki-Leszczyn opowiada nam o tym, z czego wynikają obecnie problemy wielu osób i par.
– Szymon Kamczyk. Wydaje mi się, że dzisiaj, a może nie dzisiaj, a od zawsze głównym problemem jest brak dobrej komunikacji. Czy to się zmienia np. wraz ze zmianami pokoleniowymi?
– Barbara Płaczek. Zawsze podkreślam, że kulturowo, religijnie i tradycyjnie nie jesteśmy nauczeni, aby rozmawiać o seksualności i to niestety przechodzi z pokolenia na pokolenie. Obecnie jest nieco lepiej, ale mam wrażenie, że gdy dochodzi do otwarcia się w rozmowie, wówczas niestety pojawiają to skrajności. Wtedy zaś nie zachowujemy podstawy naszej seksualności, czyli intymności.
– Wstyd jest dobry, czy zły?
– Jakiekolwiek poczucie wstydu w odniesieniu do seksualności nie jest złe, bo jest nam potrzebne, aby dbać o nasze granice. Jeszcze wracając do komunikacji, podstawowym błędem jest to, że słysząc słowo seksualność czy edukacja seksualna, osoby wyłapują tylko cztery pierwsze litery, czyli seks. Niestety niewiele osób skupia się na tym, że jest to relacja, bliskość, a wizyta u specjalisty od razu kojarzy się z tym, że ktoś ma problemy. Poszukiwanie wiedzy merytorycznej, odbywa się zaś głównie w Internecie, a niestety Google nie jest dobrym nauczycielem. Nasza komunikacja jest więc często ograniczona bardziej do komunikacji z cyberprzestrzenią, a nie twarzą w twarz. Nadal seksualność jest tematem tabu, chociażby w szkołach.
– Dlaczego?
– Weźmy chociażby kwestię nazewnictwa. Kiedy prowadzę warsztaty w całej Polsce, w różnych miejscach inaczej nazywa się miejsca intymne. O ile „penis” przechodzi nam przez gardło, to nadal nie nazywamy kobiecych miejsc intymnych, unikamy tego. Zdarza się, że rodzice mówią do dziewczynek „umyj pupę i pupę z przodu”. Każdą inną część ciała potrafimy nazwać prosto i właściwie: oko, ręka, palec, a przy próbie nazwania kobiecych miejsc intymnych możemy wykręcać się na wiele sposobów. Często podczas warsztatów z nauczycielami, psychologami, osobami niepełnosprawnymi daję uczestnikom zadanie, aby wypisali wszystkie nazwy miejsc intymnych, z jakimi się spotkali. Te listy zajmują całe kartki. Nie ma drugiego miejsca w naszym ciele, którego nazwę moglibyśmy wymienić na kilkadziesiąt sposobów.
– Kiedy rodzice powinni zacząć edukację seksualną?
– Od samego początku, to proste. Nawet, kiedy myję dziecko i otwieram pampersa, mogę przecież mówić mu, co mu myję. To później staje się dla niego naturalne, a co ważne, będzie mogło rozgraniczyć dobry dotyk od złego. Będzie wiedzieć, komu można pokazać miejsca intymne, a komu nie. No i co również istotne, będzie mieć świadomość higieny miejsc intymnych. A to niestety nadal jest dramat.
– Często to kłopot?
– Tak, to wynika z tego tabu, a także – zataczamy koło – z braku rozmowy. U par brak higieny może prowadzić do wielu problemów, a czasem również obija się to o brak podstawowej wiedzy, jak należy dbać o miejsca intymne. Proszę mi wierzyć, że rozmowa jest tu kluczowym czynnikiem do rozwiązania problemu. Inną kwestią jest też bliskość i obycie m.in. z zapachem partnera. Będąc z kimś, akceptuję go całościowo. Mało mówi się o roli zmysłów w całym procesie seksualności. A to bardzo ważna kwestia. Dwoje ludzi może do siebie pasować intelektualnie, wizualnie, estetycznie. Mogą przyciągać się do siebie jak magnesy, ale gdy coś nie zadziała na zasadzie feromonów, to nic z tego nie będzie, nawet jeśli jedna i druga strona na coś liczy. Psychologia miłości zrobi swoje.
– A jak z młodzieżą? Braki edukacji są odczuwalne?
– Obecnie pracuję z wieloma młodymi osobami, a nawet coraz częściej z dziećmi. W domu niestety także młodzi ludzie nie są przyzwyczajeni do merytorycznej rozmowy o seksualności. Kiedy o coś pytają, otrzymują odpowiedź „dowiesz się w swoim czasie”, albo „ciebie to nie dotyczy, bo jesteś jeszcze za młody czy za młoda”. Wówczas dziecko nie przyjdzie do rodzica, kiedy będzie mieć poważny problem, bo będzie mieć z tyłu głowy, że „o tym się nie rozmawia”. Mówią „dowiesz się w swoim czasie”, ale wtedy może być już za późno, bo dziecko – nie rozróżniając złego i dobrego dotyku, może zostać skrzywdzone. A na co dzień ma do czynienia z „atakiem cywilizacyjnej erotyzacji”, przez co często nie potrafi rozładować emocji.
– Cóż za enigmatyczne sformułowanie „atak cywilizacyjnej erotyzacji”…
– Taką nazwę ukułam dla zjawiska, z którym spotykamy się każdego dnia. Nie trzeba szukać daleko, bo w Rybniku możemy zobaczyć, że np. usługi protetyczne reklamuje pani w wielkim dekolcie, albo inna pani wyskakuje w skąpym stroju kąpielowym z wanny, promując niskie ceny armatury. Przy rybnickim rondzie Zebrzydowickim mamy natomiast kopulujące jelenie. W Radomiu zaś na wjeździe do miasta znajdziemy bilbord z panią, którą widać od pasa w dół, w rajstopach z wielkimi okami, a która to reklamuje płoty i ogrodzenia. W teledyskach kipi erotyzm. Jesteśmy nim zalewani, nawet ze stron, z których zupełnie byśmy się tego nie spodziewali. My, osoby dorosłe, jakoś sobie to w głowie przerobimy i rozładujemy skumulowane napięcie w parze, samemu, albo np. przeoramy pół ogródka w pracach działkowych – bo tak będzie nam najłatwiej wyładować energię. Dzieciaki i młodzież obecnie najczęściej spędzają czas przed komputerem. A to rodzi kolejne niebezpieczeństwo – uzależnienie od pornografii.
– Jaka jest skala tego zjawiska?
– W grupie 11-15 lat to prawdziwy potop. Starsi często mówią, że „za naszych czasów edukacji seksualnej nie było, a wyrośliśmy na ludzi”. To magiczne zaklinanie rzeczywistości, bo żyjemy w innych czasach. Z każdej strony jesteśmy bombardowani erotyzmem, a młodzież nie wie, jak poradzić sobie ze skumulowanym napięciem. Niestety coraz częściej kończy się to sytuacjami podbramkowymi, bo często przekraczają swoje granice, nie wiedzą co jest normą, akceptowalną społecznie. Są podatni na komplementy, także w sieci. Łatwo wchodzą wtedy w wirtualne relacje, przesyłając swoje nagie zdjęcia. A potem prosta droga do szantażu.
– To dotyczy dziewczyn i chłopców?
– Tak, choć dziewczyny są bardziej podatne na takie manipulacje, ale chłopcy także coraz częściej.
– Stereotypy mogą prowadzić do tragedii?
– Owszem, szczególnie jeśli chodzi o mężczyzn. Cały czas pokutuje wizerunek silnego faceta. To przekłada się także na wstyd, kiedy dochodzi do małżeńskiego gwałtu na mężczyźnie. Mężczyźni przez obawy o wyśmianie tłumią to w sobie i często w takim przypadku dochodzi niestety do samobójstwa.
– Muszę zapytać o tematykę seksualności niepełnosprawnych, bo to zagadnienie, którym także Pani się zajmuje. To chyba najtrudniejszy temat?
– Sporą wiedzę dała mi praca przez kilkanaście lat w środowisku osób z niepełnosprawnościami intelektualnymi i ruchowymi. Wtedy na bieżąco obserwowałam ich potrzeby w tym zakresie. Bardzo nie lubię, kiedy rozpatrujemy kwestie seksualności osób z niepełnosprawnościami jako problem. To często jest problem dla społeczeństwa, dla rodziców, dla instytucji, ale dla tych osób to potrzeba. Trzeba to rozgraniczyć, bo inaczej trzeba podejść do osób z niepełnosprawnością fizyczną, a inaczej do tych z intelektualną czy sprzężoną. Inaczej do osób z zaburzeniami psychicznymi, a inaczej ze spektrum, np. autyzmu. Do każdej z tych grup seksuolog musi dotrzeć w bardzo indywidualny sposób, ale dla mnie jest to bardzo wdzięczny temat. Szkolę najczęściej trójtorowo: osoby z niepełnosprawnościami, opiekunów-rodziców oraz kadrę merytoryczną. Tylko razem mogą odnieść dobry skutek, bo co z tego, kiedy terapeuta w placówce powie jedno, a rodzic w domu co innego. Wówczas osoba nie wie, kto ma rację. Bardzo często osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie wiedzą co jest społecznie akceptowalną normą, co jest granicą. Przez wiele lat niepełnosprawność danej osoby była wytłumaczeniem dla wielu nieakceptowalnych zachowań. Obecnie coraz więcej osób dowiaduje się, czym jest naruszenie nietykalności cielesnej. To skutkuje dużą liczbą spraw o odbywanie tzw. innej czynności seksualnej czy spraw o próbę gwałtu, gdzie osoba z niepełnosprawnością jest albo sprawcą, albo ofiarą. Osoby z niepełnosprawnościami mają różne potrzeby, a za niepełnosprawnością nie musi iść upośledzenie sfery seksualnej. Ten system może być sprawny, a z tego wynikają potrzeby. Przez to, że nie rozmawiamy o tym, jeszcze bardziej dotyka to tych osób.
– Czyli podsumowując, rozmawiajmy, rozmawiajmy i jeszcze raz rozmawiajmy.
– Dokładnie, to podstawa. Z rozmowy wynika wiele dobrego, czy może inaczej, dzięki rozmowie możemy uniknąć wielu problemów.