Dalszy ciąg sprawy peletu. Jego skład to cała tablica Mendelejewa
Kolejne znaki zapytania pojawiają się w sprawie peletu, który po kontakcie z wodą w Lubomi zaczął się tlić. Okazuje się, że materiał mimo stałej temperatury ponad 200 st. nie zmienia objętości. Znamy już wyniki badań.
LUBOMIA Nie dość, że będzie pelet, to jeszcze za dobrą cenę – taki był zamiar. Efekt – zgoła inny. Materiał zostanie zutylizowany, policja prowadzi intensywne działania, a sprawa nabrała ogromnego rozgłosu. Wracamy do tematu trefnego opału, jaki trafił do lubomskiego GOKSiR-u i sześciu innych miejsc w gminie.
Toksyczne zapachy wzbudziły niepokój
5 września do Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Lubomi przyjechała dostawa pięciu ton, kupionego w atrakcyjnej cenie, peletu. Ten sam materiał trafił również do Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska i pięciu innych miejsc w gminie, z czego cztery to prywatni mieszkańcy. W sumie kilkanaście ton opału.
Kilka dni później, w sobotę, we wczesnych godzinach porannych, wodzisławska straż pożarna odebrała zgłoszenie od mieszkańców Lubomi, którzy informowali, że w powietrzu wyczuwalny jest dziwny fetor. W czasie rozpoznania strażacy zauważyli, że z pomieszczeń piwnicznych siedziby GOKSiR-u wydobywa się dym, który jest źródłem zapachu.
Intensywny zapach zgniłych jaj wydzielający się z opału nie jest standardowym zjawiskiem. Na miejsce wezwano Specjalistyczną Grupę Ratownictwa Chemiczno-Ekologicznego z Bielska-Białej, której patrol stwierdził po przeprowadzonej na miejscu analizie, że z „peletu” znajdującego się w piwnicy wydobywa się siarkowodór, amoniak i tlenek węgla, silnie toksyczne gazy.
Strażacy ustalili również, że opary są efektem samozapłonu materiału, do którego doszło po jego kontakcie z wodą. Dowodzący akcją bryg. Bartosz Deberny z wodzisławskiej PSP powiadomił o sprawie policję i WIOŚ. Na miejsce wezwano sądowego biegłego z specjalizującego się w zakresie ochrony środowiska i chemii odpadów, który pobrał kilka próbek do badań.
Po zakończeniu czynności przez biegłego, strażacy, w specjalnych kombinezonach ochronnych i z butlami powietrznymi, przystąpili do usunięcia opału z piwnicy. Materiał odpowiednio zabezpieczono i umieszczono w kontenerze znajdującym się na terenie powstającego w gminie Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych.
Próbki pobrane – i co dalej?
Na wyniki badań próbek pobranych przez biegłego, trzeba poczekać do 30 dni. Zastępca wójta, Bogdan Burek, nie zamierza czekać tak długo, po sprawdzeniu możliwości utylizacji materiału, zdecydował, że przekaże sprawę wyspecjalizowanej firmie. Okazuje się, że na terenie kraju są trzy spalarnie, które mogą przyjąć opał. – Materiał o takim składzie w żadnym przypadku nie może służyć jako opał – usłyszał wójt Lubomi od specjalisty z laboratorium, któremu gmina zleciła zbadanie składu chemicznego rzekomego „pelletu”. – Mamy do czynienia z czymś co przypomina węgiel aktywny. Można przypuszczać, że to odpad pochodzący z filtrów stosowanych być może w jakimś kominie, po wynikach można wnosić, że użyty był do odsiarczania. Usłyszałem, że w składzie jest, jak się to mówi, cała tablica Mendelejewa – przekazał nam zastępca wójta.
„Potrzebujemy tych wyników jak najszybciej”
Czas ma znaczenie, ponieważ, jak się okazuje, w złożonym w kontenerze materiale są zarzewia energii, które nieustannie od kilku dni mają temperaturę ok. 207 stopni Celsjusza. – Ten kontener jest ciepły. – Co ciekawe, chociaż opał tli się od soboty, w ogóle nie traci swojej objętości. Najważniejsze, żeby się tego pozbyć, bo co to jest za materiał, by po kontakcie z wodą przez cztery dni utrzymywała się temperatura do 207 stopni. Opał od kilku dni nie zmienia swojego stanu, to nie tak, że coś się spali i tego nie ma, to wciąż ma taką samą objętość, jak miało w sobotę – mówi zastępca wójta Lubomi.
Aby materiał mógł być przewożony, nie może być ciepły, nie może się tlić, by nie stwarzał zagrożenia w czasie transportu. Strażacy zaobserwowali, że kiedy jest rozłożony na płasko, a nie skumulowany w jednym miejscu, w jednej bryle, jego temperatura spada. Gmina otrzymała wstępną wycenę ze spalarni. Koszt utylizacji jednej tony tego materiału kształtuje się w granicach do 12 tysięcy złotych. Przypomnijmy, że łącznie na terenie gminy znajduje się ok. 12,5 tony.
Pośrednik zwrócił pieniądze
Po rozmowach dyrektora GOKSiR-u z pośrednikiem, ten zwrócił całą kwotę, jaką ośrodek zapłacił za rzekomy pellet. Przypomnijmy, że koszt zakupu jednej tony wynosił 1600 złotych. Aktualnie ceny pelletu kształtują się na poziomie 2 – 2,4 tysiąca złotych.
Na fakturze za opał widnieją dane składu węgla z Wrocławia. Policja potwierdza, że firma istnieje, na razie jednak nie ma dowodów na to, by materiał, jaki znalazł się w Lubomi pochodził od niej. Po drodze, zanim „pellet” dotarł do gminy, przeszedł przez ręce kilku pośredników. Kluczowe jest ustalenie całego łańcucha, dotarcie do poszczególnych osób i stwierdzenie, na którym etapie i co się wydarzyło, że doszło do takiej sytuacji.
Na razie nie ma odpowiedzi na pytania, kto wystawił ofertę na OLX i dlaczego skład wystawił fakturę na pellet za tak niską w porównaniu do rynkowych, cenę. – Wyjaśniamy wszystkie wątki, jakie pojawiają się w prowadzonym przez nas postępowaniu, przede wszystkim będziemy sprawdzać, czy ten pellet spełniał normy jakości. Kluczowa będzie opinia biegłego z zakresu ochrony środowiska i chemii odpadów. Będziemy też sprawdzać, czy ten pellet był przechowywany we właściwy sposób, jak również to, czy zdarzenie mogło zagrozić czyjemuś zdrowiu i życiu – mówi asp. szt. Małgorzata Koniarska, oficer prasowy wodzisławskiej komendy policji, która prowadzi czynności w tej sprawie.
Funkcjonariusze będą ustalać pierwotne pochodzenie materiału. W sprawie pojawił się wątek składu z naszego regionu, po sprawdzeniu okazało się jednak, że to niepotwierdzona informacja. Policjanci ustalili, że tego opału w tym miejscu nie pobierano.
Trwają przesłuchania
Śledczy przesłuchują również mieszkańców, którzy dokonali zakupu trefnego opału. – Część z tych osób została już przez nas przesłuchana, czynności trwają, będziemy przesłuchiwać kolejne osoby, pracujemy intensywnie, by ustalić, kto faktycznie przeprowadził transakcję. Wiemy, że brali w niej udział pośrednicy, było ich kilku – dodaje asp. szt. Małgorzata Koniarska.
W sprawie jest wiele wątków, trzeba ustalić m.in. to, ile w sumie osób skorzystało z tej konkretnej oferty na OLX (w sobotę już jej nie było), ile takiego materiału trafiło na rynek, kto pośredniczył w sprzedaży na różnych jej etapach.
Jednocześnie policja przestrzega przed korzystaniem z podejrzanie atrakcyjnych ofert. Gmina zamierza wystosować pismo do firmy, której dane widnieją na fakturze, aby zobowiązać ją do odbioru tego materiału zarówno od podmiotów, jak i prywatnych mieszkańców Lubomi. Wtedy to po stronie firmy z Wrocławia powstanie obowiązek utylizacji rzekomego pelletu. Poza tym gmina zapowiada, że wystąpi również o zwrot poniesionych kosztów związanych z magazynowaniem, zabezpieczeniem terenu, jego monitoringiem, stratami wynikającymi z wstrzymania budowy PSZOK i innymi działaniami, których podjęcie było konieczne z powodu problematycznego, niebezpiecznego materiału.
(sqx)