Pytamy prezydenta Kiecę o trudne tematy z ostatnich dni
WODZISŁAW ŚL. W rozmowie z prezydentem Mieczysławem Kiecą pytamy m.in. o opinię na temat przedłużenia kadencji samorządów, pomysł sprzedaży węgla oraz ostatnią uchwałę rady miejskiej na temat Informatora Społeczno-Kulturalnego.
Szymon Kamczyk. – Zacznijmy od tematu przedłużenia kadencji. Czy pana zdaniem taka decyzja rządzących może wyjść na lepsze, czy na gorsze dla samorządów? Co pan o tym myśli?
Mieczysław Kieca. – Nie jestem zwolennikiem tego ustawowego rozwiązania. Uważam, że to bardzo błędna decyzja. Z tego co wiem, wiele korporacji samorządowych uważa podobnie. Wybory są bardzo ważną umową społeczną, zawartą między wyborcami, a osobami, które otrzymują mandat do sprawowania władzy, rozwiązywania problemów na okres danej kadencji. Ta umowa zakłada, że ta kadencja kończy się jesienią przyszłego roku. To rzecz podstawowa – uszanowanie woli wyborców. Oni zdecydowali, że chcą mieć swoich przedstawicieli – w tym wypadku prezydenta miasta – na okres pięciu lat. Po drugie nałożenie się kampanii i samych głosowań, to chybiony argument, bo jeśli prześledzi się okres, w którym można by zorganizować wybory samorządowe (zgodnie z ustawą) oraz wybory parlamentarne, to jest możliwość rozsunięcia tych terminów o około 6 – 8 tygodni. Dałoby to możliwość przeprowadzenia wyborów samorządowych na przełomie sierpnia i września 2023 roku, a parlamentarnych kilka tygodni później. To pokazuje, że jest taka techniczna możliwość.
– Ale?
– Argument, że rozsuwa się okres między wyborami dla debaty publicznej to czysta zagrywka polityczna. Jakiej debaty publicznej, skoro kampania wyborcza trwa, co widać po ruchach największych ugrupowań partyjnych (objazdach kraju, spotkaniach). Przesuwając wybory samorządowe na wiosnę 2024 roku, to przecież na miesiąc przed kampanią do Parlamentu Europejskiego, w których z automatu prowadzą tylko główne siły polityczne. Stale mówi się o Brukseli, współpracy i naprzemiennie o problemach, więc będziemy w wiecznej kampanii wyborczej. Wszystko to pokazuje, że chodzi tu o politykę.
– Ciekawi mnie, a pewnie Czytelników także, jak podchodzi pan do ostatniej decyzji radnych, którzy podjęli uchwałę o skierowaniu do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa, co jest związane z wydawaniem Informatora Społeczno-Kulturalnego?
– Wszystko, co wykonywane jest ze strony prezydenta miasta, wykonywane jest zgodnie z prawem. Na każdej umowie, która dotyczy Informatora Gazety Wodzisławskiej widnieje podpis radców prawnych. Dlatego ze spokojem oczekuję na ewentualny ruch jakichkolwiek organów, które jeżeli wystąpią o dokumenty, to takie dokumenty zostaną im przedstawione.
– A jak pan podchodzi do pomysłu nakazania samorządom sprzedaży węgla? Ostatnie wypowiedzi minister Moskwy sugerują, że do zadań własnych samorządów należy zaopatrzenie w paliwa…
– Pani minister się myli, co potwierdza rząd pani minister. 4 października w Warszawie odbywało się spotkanie strony rządowej z samorządowcami. Relację z tego spotkania można znaleźć na stronie Związku Miast Polskich. Strona rządowa w swoich propozycjach potwierdziła, że nie ma przepisu prawnego, umożliwiającego samorządom realizację tego zadania. Na spotkaniu 4 października strona rządowa poinformowała, że musi zmienić kilka ustaw. Po pierwsze musi wprowadzić zadanie zlecone z zakresu administracji rządowej, które miałoby być zadaniem fakultatywnym (czyli nie obowiązkowym) dla samorządów o nazwie „sprzedaż i dystrybucja paliwa”. To tylko potwierdza, że pani minister nie miała pełnej wiedzy
– Po drugie?
– Aby ten proces przeprowadzić, należy zmienić Prawo Zamówień Publicznych i zakup paliw wyłączyć spod tej ustawy. Ona jest regulowana również przez dyrektywy unijne, więc ten proces trzeba przejść. Ogólnie Związek Miast Polskich, którego członkiem jest Miasto Wodzisław Śląski, zebrał ponad 600 uwag samorządów. To potwierdza, że nie ma możliwości prawnej realizacji tego zadania wprost, tak jak zostało zapowiedziane. Najpierw trzeba przygotować duże zmiany legislacyjne. Można je przeprowadzić szybko i w konsensusie, ale trzeba je przeprowadzić, bo inaczej samorządowcy, którzy będą to realizować w oparciu o obowiązujące przepisy, biorą na siebie ciężar odpowiedzialności karnej.
– W pana rozmowie z Wyborczą padła kwota 12 mln zł potrzebnych dla Wodzisławia, żeby taka sprzedaż mogła zaistnieć. Skąd ta kwota?
– To były bardzo luźne wyliczenia dla zobrazowania skali. Mamy około 6 tys. gospodarstw domowych w mieście. Przyjęliśmy założenie, że ok. 2 tys. ogrzewanych jest węglem, co potwierdza statystyka wymiany kotłów. Przyjęliśmy, że takie gospodarstwo średnio zużyje 3 tony na sezon (co i tak jest wartością zaniżoną), stąd 6 tys. ton węgla, pomnożone przez cenę na składowisku ok. 2 tys. zł, daje 12 mln zł. Stąd to luźne wyliczenie, za tyle miasto musiałoby kupić węgiel od PGE. Przyjmując jednak dodatkowe koszty: transportu, załadunku, pracowników, cena wyjściowa jednej tony na pewno byłaby większa niż 3 tys. zł, czyli porównywalnie do tego, co oferuje rynek komercyjny.