Napaść Niemiec na Polskę rozpoczęła się koło Rybnika
Niemiecka napaść na Polskę rozpoczęła się 1 września atakiem na Westerplatte o godz. 4.45? A może 5 minut wcześniej nalotem bombowym na Wieluń? Nic z tego. Wodzisławianin Tomasz Muskus odkrył bowiem dokumenty, z których wynika, że pierwsze walki rozpoczęły się po godz. 3.14 na... przedpolach Rybnika.
Przełomowe odkrycie
Symbolem początku napaści hitlerowskiej III Rzeszy Niemieckiej na II RP od lat pozostaje atak niemiecki na składnicę wojskową na Westerplatte w Gdańsku. Napaści wojsk lądowych Rzeszy na Polskę towarzyszyły naloty bombowe na polskie miasta. Pierwszym zbombardowanym przez niemiecką Luftwaffe miastem był Wieluń. Niemieckie samoloty nad tym miastem miały pojawić się o godz. 4.40. Być może wkrótce w podręcznikach będą uczyć o tym, że wojna obronna rozpoczęła się jednak półtorej godziny wcześniej, o 3.14 na przedpolach Rybnika. Tak w każdym razie wynika z telegramów, które odkrył Tomasz Muskus, pasjonat historii rodem z Wodzisławia Śl. i działacz polonijny w Anglii. W Instytucie Polskim i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie odnalazł dwa rozszyfrowane telegramy Armii Kraków. „Na bezpośrednim przedpolu Rybnika własne odziały w styczności z nieprzyjacielem stwierdzono około 3.14 30 czołgów” – można przeczytać w telegramie o numerze A II9/21. W kolejnym można przeczytać, że „o świcie w godzinach 3.30 – 5.00 nieprzyjaciel przekroczył granice polski”. – Autorem telegramów jest ppłk Marian Zdon, który był szefem Oddziału II sztabu Armii Kraków – tłumaczy Tomasz Muskus.
Armia Kraków była związkiem operacyjnym, którego zadaniem w trakcie wojny obronnej było zabezpieczenie Górnego Śląska i zachodniej Małopolski. Jednym z jej elementów była 6 Dywizja Piechoty, której Oddziały Wydzielone „Rybnik” i „Wodzisław” zabezpieczały obszar ziemi rybnickiej i wodzisławskiej.
Granica zapłonęła przed godz. 4.00
W Rydułtowach stacjonował Oddział Wartowniczy, którego zadaniem było wysadzenie tunelu kolejowego na wypadek niemieckiego ataku. Oddziałem tym dowodził por. Kupfer. Przez wiele lat uważano, że podobnie jak kilku innych żołnierzy jego oddziału, zginął podczas odwrotu w czasie starcia na Głożynach. Otoczony przez wroga por. Kupfer, nie chcąc dostać się do niewoli, miał strzelić sobie w serce. Przez wiele lat był uznany za poległego. Tomasz Muskus wyjaśnia, że historia potoczyła się zgoła inaczej. W londyńskim Instytucie Polskim znalazł przetłumaczoną na język polski niemiecką publikację opisującą działania 5 Dywizji Pancernej Wehrmachtu, atakującej na Rybnik, Wodzisław, Żory i dalej. Autorzy publikacji przyznają, że działania na przedpolach Rybnika, Rydułtów, ale też w Bukowie, Olzie i Boguminie na mostach granicznych, toczyły się 1 września już przed godz. 4.00. Opisują również starcie z oddziałem por. Kupfera w Głożynach. W przypisie autorzy niemieckiej publikacji wyjaśniają, że uznany za poległego Kupfer niespodziewanie przeżył wojnę, o czym poinformowała grubo ponad 30 lat od rozpoczęcia wojny Gazeta Krakowska.
„Wykonać rozkaz”. Kiedy wysadzono tunel kolejowy w Rydułtowach?
Tomasz Muskus pokazuje nam przedruk Gazety Krakowskiej z 1 września 1972 r. W numerze tym opublikowany został list Teda Tadeusz Larysa z Nowego Jorku. Larys wyjaśnił w nim, że jest owym... por. Kupferem, którego oddział wysadził 1 września 1939 r. tunel kolejowy w Rydułtowach, a na dowód dołączył do listu fotokopię zaświadczenia tożsamości wydanego przez Polską Misję Wojskową. W liście wyjaśnił też, że rzeczywiście otoczony na Głożynach strzelił sobie w serce, ale kula odbiła się od żebra i szczęśliwie przeżył, został zabrany do szpitala w Rydułtowach, gdzie przeszedł operację a resztę wojny spędził w obozie, skąd został uwolniony przez aliantów. – Zachował się niczym kpt. Władysław Raginis pod Wizną – porównuje zachowanie por. Kupfera Tomasz Muskus. Co ważne w liście Larys/Kupfer pisze, że sygnał do wyburzenia tunelu z dowództwa otrzymał o godz. 4.00, kiedy został poinformowany przez dowództwo, że rozpoczęła się wojna. „Niemcy przekraczają granicę, wykonać rozkaz” – brzmiała komenda, którą otrzymał por. Kupfer.
Już nie Westerplatte. Wojna zaczęła się u nas
To kolejny dowód na to, że atak Niemiec na Polskę rozpoczął się jeszcze między godz. 3 a 4 w nocy. Rozpoczął się na terenie ziemi rybnickiej i wodzisławskiej, a nie o godz. 4.45 atakiem na Westerplatte. – Historycy mówili, że być może wojna rozpoczęła się gdzieś indziej niż na Westerplatte, ale zawsze podkreślali, że być może tak było. A teraz mamy kilka dowodów na to, że na pewno tak było, że pierwsze akordy wojny miały miejsce w naszym regionie, że wojna rozpoczęła się atakiem na przedpola Rybnika, Rydułtów i atakiem na mosty graniczne w Olzie, Bukowie i Boguminie – podkreśla Tomasz Muskus.
Zapomniane oddziały
Wskazuje, że wśród pierwszych żołnierzy walczących w Wojnie obronnej 39’ byli żołnierze zupełnie zapomnianego Oddziału Wydzielonego „Wodzisław”. – Tego oddziału nie ma praktycznie na żadnych mapach. Jakby nie istniał, a przecież wiemy, że w rejonie Bożej Góry w Mszanie niewielki oddział rotmistrza Ottona Zygmunta Ejsmonta, dowodzącego właśnie OW „Wodzisław”, zatrzymał atak niemieckich czołgów, w zasadzie niwecząc plan zdobycia Pszczyny i mostów na Wiśle jeszcze 1 września – tłumaczy Muskus. Przypomina o mało znanym, a przez to zapomnianym fakcie, że granicę z Niemcami obsadzały też Powstańcze Bataliony Obrony Narodowej, w skład których wchodzili powstańcy śląscy, również ci z naszego regionu, tacy jak Józef Michalski, Maksymilian Iksal, Wilhel Prokop, Józef Balacar, Wiktor Brachmański i wielu innych. Oni osłaniali granicę, a po rozkazie wycofania się brali udział m.in. w walkach o Żory i w Boju o Bożą Górę, uzupełniając skład OW „Wodzisław”. Dzięki temu Armia Kraków mimo naporu wroga mogła przeprowadzić zorganizowany odwrót, podczas gdy Niemcom chodziło o jej otoczenie i zniszczenie. – Udział tych jednostek we wrześniowych walkach jest zupełnie przemilczany. Jakby ich nie było. A przecież to oni pierwsi walczyli z niemieckim najeźdźcą – podsumowuje Tomasz Muskus.
Artur Marcisz