Black Friday albo raczej black frajer
REGION Ostatni piątek listopada określany jest w branży handlowej jako Black Friday. W tym roku przypada na 25 listopada i otwiera sezon przedświątecznych zakupów. Reklamowany jest jako czas ogromnych promocji i największych wyprzedaży w ciągu całego roku. W niektórych sklepach obniżki mają sięgać nawet 75%. W rzeczywistości Black Friday to tak naprawdę czarna ściema, podczas której wielu marketingowców próbuje z nas zrobić... frajerów.
Podpatrzone w Ameryce, „zmodyfikowane” w Polsce
Moda na Black Friday trafiła do naszego kraju ze Stanów Zjednoczonych. Tam już od wielu, wielu lat pierwszy piątek po Dniu Dziękczynienia, przypadający z reguły na ostatni piątek listopada, jest początkiem sezonu zakupów przed Bożym Narodzeniem. W tym dniu zazwyczaj można liczyć na wyjątkowe rabaty i obniżki cen, sięgające za oceanem nawet 80%. Takie promocje w oczywisty sposób napędzają popyt. Amerykanów ogarnia prawdziwy szał zakupów. Toteż nic dziwnego, że marketingowcy i odpowiedzialni za obrót handlowy managerowie postarali się, by moda na Black Friday trafiła również do naszego kraju. Choć bliższe prawdy jest stwierdzenie, że jest to moda jedynie na efektownie brzmiące hasła o obniżkach, mające napędzić handel. Od kilku dni w witrynach sklepowych biją po oczach hasła, z których dowiemy się o 20, 40, 50-procentowych obniżkach. Prawdziwych obniżek jest jednak niewiele, a okazji z prawdziwego zdarzenia prawie wcale.
Średnia czarnopiątkowa obniżka to... niecałe 4%
Co bardziej dociekliwi klienci udowadniają nawet, że są sprzedawcy, którzy na krótko przed Black Friday podnoszą ceny, by potem je szumnie obniżyć – wtedy promocja staje się fikcją. Są też tacy, którzy zauważają, że w niektórych witrynach sklepowych banery zachęcające do zakupów hasłami o kilkudziesięcioprocentowych obniżkach znajdują się przez okrągły rok. – Ta plansza informująca o 40-procentowej obniżce stoi przy wejściu do tego sklepu okrągły rok – mówi jeden z bardziej spostrzegawczych klientów przy jednym ze sklepów z elektroniką. – W 2021 r. średnie obniżki cen podczas Black Friday w Polsce wyniosły 3,6% – informuje portal Infor.pl. A jak podaje portal Next.gazeta.pl, firma Deloitte, która od kilku lat przygotowuje „Świąteczny Barometr Cenowy”, w 2021 roku przeanalizowała 800 obniżek cen w sklepach internetowych. I wyszło, że aż 57 procent sklepów nie przygotowało dla klientów tak naprawdę żadnych ofert obniżkowych. Oczywiście to nie znaczy, że obniżek nie ma wcale. Są. Tyle, że jest ich mało i niewielkie. Ze wspomnianego raportu firmy Deloitte wynika, że z reguły są to obniżki około 5-procentowe. – Maksymalny spadek ceny, który udało się nam zidentyfikować, wynosił 36%, podczas gdy przekazy marketingowe mówiły nawet o 70% obniżkach – mówi cytowany przez Next.gazeta.pl Jakub Kot, prezes firmy Dealavo, która współtworzyła raport.
Wysoka inflacja sprawi, że znów uwierzymy w bajki?
Pocieszające w tym wszystkim jest jednak to, że jako naród jesteśmy coraz odporniejsi na dętą promocję. Z roku na rok zainteresowanie Czarnym Piątkiem spada. Z raportu Picodi.com wynika, że największą popularność Black Friday osiągnął w 2018 r., a potem było już tylko gorzej. Istnieją jednak mocne podstawy, by sądzić, że w tym roku trend może się odwrócić. Wszystko za sprawą wszędobylskiej drożyzny. Kiedy dobija nas prawie 18-procentowa inflacja, wielu klientów może zapomnieć o sztuczkach handlowców i ponownie uwierzyć w reklamowe bajki o wielkich obniżkach. Tym bardziej, że inflacja ma jeszcze wzrosnąć i wielu z nas może uznać, że Black Friday to naprawdę dobry moment na tańsze zakupy. Kupujący obawiający się kolejnych podwyżek cen w związku ze wzrostem poziomu inflacji, zakupy związane z nadchodzącymi okazjami, takimi jak Mikołajki czy Boże Narodzenie, chętniej zrobią właśnie teraz, aby skorzystać z bijących po oczach i uszach rzekomych upustów. Jak podaje Portalspozywczy.pl, takie rozwiązanie wskazuje 85% respondentów, którzy wzięli udział w badaniu Festive Season, zrealizowanym przez Channel Factory.
Dlatego jeszcze raz warto podkreślić: nie liczmy za bardzo na niesamowicie wyjątkowe okazje i nie dajmy się zwariować. Tym bardziej, że po Black Friday nastąpi Black Week, później Cyber Monday, a z nimi kolejne świetnie brzmiące slogany o „niesamowitych okazjach” i „wietrzeniach magazynów”.
Artur Marcisz