Sporo tematów na spotkaniu młodzieży z prezydentem w Pałacu Dietrichsteinów
WODZISŁAW ŚL. 25 maja w Pałacu Dietrichsteinów wodzisławska młodzież podjęła dyskusję z prezydentem Mieczysławem Kiecą na temat przyszłości miasta pod kątem młodych. Poruszonych zostało kilka niezwykle istotnych kwestii.
Wśród miejsc, które młodzież wymieniła jako te, w których spędza najwięcej czasu wolnego, pojawiły się między innymi: boiska szkolne, Rodzinny Park Rozrywki Trzy Wzgórza, Park Miejski, Muzeum oraz galeria handlowa Karuzela. Młodzież zaznaczyła, że tak naprawdę w mieście nie ma jednego miejsca spotkań, przeznaczonego właśnie jej.
Padła propozycja, aby w Muzeum (a konkretnie w holu) stworzyć... kawiarenkę, w której młodzież mogłaby spędzić czas ze znajomymi, porozmawiać, pouczyć się, czy po prostu – odpocząć. Jaki miałaby mieć wystrój? Ze względu na to, iż Muzeum jest budynkiem zabytkowym, trzeba by było połączyć wystrój pałacowy z nowoczesnym (stworzyć coś mieszanego).
Problemy wychowawczo-edukacyjne
Prezydent Kieca zapytał również obecną na spotkaniu młodzież o ofertę edukacyjną w mieście (czego brakuje, jakich kierunków), dopytał też o powody podjęcia nauki w innych miastach. Zdaniem ósmoklasistów oferta miasta jest na zadowalającym poziomie, a ci, którzy zdecydowali się na kontynuację nauki w innym mieście wśród powodów wymieniali między innymi większą anonimowość czy fakt, że szkołę wybrał ktoś znajomy.
Zdaniem młodzieży to nie oferta edukacyjna jest największym problemem, a kultura oraz tolerancja (a w zasadzie jej brak). Żeńska część zgromadzonych zwróciła uwagę na częste nieprzyjemne komentarze pod kątem wyglądu (ubioru) czy pochodzenia i to nie tylko ze strony kolegów czy dorosłych mężczyzn, ale także... nauczycieli. Sytuacje takie mają mieć miejsce zarówno na szkolnych korytarzach jak i w mieście. Między innymi dlatego dziewczyny poprosiły o... wprowadzenie zajęć z samoobrony. – Nie wiemy jak się bronić, nie wiemy jak reagować na zaczepki, nie wiemy co zrobić, gdy nas po takiej zaczepce „zamrozi” – mówiły.
Kolejna kwestia, która została mocno podkreślona na spotkaniu z prezydentem to prawicowa polityka, która daje mocny wydźwięk na lekcjach. – Lekcje oparte są na przekonaniach politycznych i społecznych nauczyciela, jest narzucanie uczniom światopoglądu, nie ma podstawowej i rzetelnej edukacji seksualnej, nadal są tematy tabu, których się nie porusza, nie ma nazywania problemów „po imieniu”, nauczyciele nie dają uczniom dochodzić do głosu – to tylko niektóre z zarzutów, które padały z ust uczniów.
Co ciekawe, zapytani czy obecnie większy stres powoduje u nich sytuacja w domu czy szkoła, wszyscy zgodnie odpowiedzieli, że... szkoła. Nie brakowało osób, które przyznały, że zażywają leki uspokajające, które zostały im przepisane przez lekarzy specjalistów, bo na lekcjach potrafią dostać ataków paniki, a zachowanie nauczycieli wcale im życia nie ułatwia.
A co z wychowawcami? Czy młodzież zgłasza problemy? Okazuje się, że tak. Zdaniem uczniów wychowawca interweniuje, robi co może, a często i tak nie jest w stanie niczego wskórać, co kończy się frustracją i zniechęceniem. Problemem jest także dostępność szkolnego psychologa, który dyżuruje tylko kilka godzin w tygodniu czy nawet... szkolnej higienistki, która również ma wyznaczonych tylko kilka godzin pracy.
Czy uczniowie w szkołach znaleźli pozytywy? Tak. Chwalono ciche i przytulne biblioteki szkolne, w których można choć na chwilę uciec od głośnych bodźców i się wyciszyć (takimi miejscami są też łazienki czy pokoje ciszy) oraz brak dzwonków. Znalazło się też kilka nazwisk nauczycieli, których uczniowie bardzo chwalili zarówno za podejście, jak i ciekawe zajęcia praktyczne.
Bezpieczeństwo w mieście
Poza kwestią wprowadzenia zajęć z samoobrony (które obejmowałyby zarówno kwestię fizyczną jak i psychiczną) młodzież wskazała także kilka „gorących” punktów na mapie miasta, które należałoby częściej monitorować ze względu na nieprzyjemne, agresywne towarzystwo czy akty wandalizmu.
Na liście pojawił się skate park i strzelnica na Trzech Wzgórzach czy słynny Giewont w Parku Miejskim. Młodzież chciałaby, aby te miejsca były częściej monitorowane przez policję ze względu na to, że policjanci mają większe uprawnienia niż strażnicy miejscy. Chcieli też realnych kar, które mogłyby coś zmienić, a nie tylko upomnień, które tak naprawdę nie zmieniają nic. I tu pojawia się problem... braków kadrowych w policji.
AgaKa