Zabrali mu owce i dostał zarzuty. Kolejna rozprawa w wodzisławskim sądzie
WODZISŁAW ŚL. 27 września przed Sądem Rejonowym w Wodzisławiu Śląskim odbyła się kolejna konferencja z udziałem pana Krzysztofa Filasa oraz osób, które próbują pomóc poszkodowanemu w sprawie odebrania mu zwierząt. Wcześniej miała miejsce rozprawa związana z postawieniem panu Krzysztofowi zarzutów dotyczących zaniedbań w stosunku właśnie do odebranych zwierząt.
W wodzisławskim Sądzie Rejonowym odbyła się czwarta rozprawa dotycząca głośnej sprawy odebrania zwierząt mieszkańcowi Wodzisławia Śląskiego. Przypomnijmy, Krzysztof Filas hodował owce, zaś zwierzęta zostały mu zabrane bez jego zgody i wiedzy. Jak ustaliły osoby wspierające pana Krzysztofa, w sprawę zaangażowana jest organizacja Pogotowie dla Zwierząt. Dodatkowo sprawa nabrała jednak zupełnie innego charakteru, gdyż wodzisławska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia zarzucający, iż mężczyzna nie dbał o zwierzęta w wystarczający sposób. W wyroku nakazowym sąd uznał winę Krzysztofa Filasa, jednak ten odwołał się od wyroku i sprawa toczy się dalej.
Owce zarekwirowano, czy skradziono?
– Znajdujemy się w Wodzisławiu Śląskim przed Sądem Rejonowym i dzisiaj kolejna już odsłona sprawy dla nas bardzo bulwersującej, która dotyczy pana Krzysztofa Filasa i jego, naszym zdaniem skradzionych, owiec – mówiła na początku konferencji Natalia Mehlich z Fundacji Polskie Veto, która uczestniczy w postępowaniu jako strona społeczna.
Jak poinformowała Mehlich na trzeciej rozprawie nie stawili się świadkowie wezwani przez prokuraturę. Czwarta rozprawa była związana z przesłuchaniem świadków, przedstawionych przez oskarżonego. Do zeznań świadków odniósł się oskarżony, który podziękował im za obecność. Następnie głos zabrał Adam Kania z Fundacji Polskiego Veta, który odniósł się między innymi do zarzutów postawionych panu Filasowi.
– Okazuje się, że inicjatorem całej tej sprawy jest stowarzyszenie, które na moment, w którym rekwirowano owce, a w naszym przekonaniu skradziono, w ogóle nie istniało. Okazało się, że to stowarzyszenie, które podobno reprezentowało interesy dobra zwierząt, w ogóle nie było już zarejestrowane decyzją sądu, bodajże w Grodzisku Mazowieckim. To stowarzyszenie zostało zdelegalizowane kilka miesięcy wcześniej, ale to nie przeszkodziło w tym, aby przedstawiciele tego stowarzyszenia zawezwali policję, poinformowali urząd miasta w Wodzisławiu Śląskim i została uruchomiona cała procedura zarekwirowania tych zwierząt, ponieważ w obecności policji, w asyście policji te zwierzęta po prostu zostały zabrane z działki pana Krzysztofa. One stamtąd zniknęły bez obecności pana Krzysztofa – mówił Kania.
Działacz fundacji ostro ocenił również działania policji w tym zakresie. – Na słowo, jakimś ludziom, z jakieś organizacji policja pomogła ukraść owce panu Krzysztofowi – stwierdził Kania, który zaznaczył, że jest już to czwarta rozprawa, która odbywa się na koszt podatników, czyli nas wszystkich.
Kania stwierdził, że Krzysztof Filas jest ofiarą „dziwnych ludzi”, którzy prezentują się jako obrońcy zwierząt, zaś według niego zwierzęta były zadbane, o czym świadczyły osoby, które dziś zeznawały.
– Nie były to zwierzęta na rzeź, tylko były to maskotki, do których przyjeżdżały i dzieci i wnuki pana Krzysztofa – dodał Kania.
Roman Fritz mówi o skandalu
Na końcu sytuację skomentował też Roman Fritz z Konfederacji, który zaangażował się w pomoc. – W tej sprawie, jak w soczewce, skupia się cała patologia systemu sprawiedliwości w Polsce. Sprawa jest ewidentna, pan Krzysztof jest osobą, nie tyle, że niewinną. Jest osobą, która dała serce dla zwierząt, dla swojej rodziny, dla znajomych – mówił Fritz.
– Okazuje się, że ta osoba, która jest kompletnie niewinna została postawiona w stan oskarżenia, natomiast Ci, którzy doprowadzili do grabieży, do wręcz kradzieży z włamaniem, chodzą po wolności. Jak do tej pory nie było możliwości sprowadzenia ich przed organy ścigania i co jest najgorsze, to jest skandal do potęgi n-tej. Sprzyja temu policja, która dała asystę temu kryminalnemu procederowi. Jak z tej sytuacji wybrnąć? Jak z tej pętli się wydostać? To jest zadanie systemowe na lata – stwierdził Fritz. Kolejna rozprawa odbędzie się 8 listopada. Do sprawy będziemy wracać.
(FK)