Czy powiat może mieć starościnę? Rozmawiamy z Barbarą Magierą
RADLIN O wyborczych planach, trwających inwestycjach w mieście, problemie z hałdą i zastoju z budową mieszkań przez SIM Śląsk-Południe.
– Szymon Kamczyk. Słyszałem do tej pory sporo różnych historii o tym, czy kandyduje pani na burmistrza, czy nie, czy do powiatu, do sejmiku… To jaka jest prawda?
– Barbara Magiera. W ostatnim czasie pojawiły się już oficjalne informacje, ale potwierdzę – po 27 latach mojej pracy w urzędzie, gdzie pełnię funkcję burmistrza, podjęłam decyzję, że nie będę kandydowała na to stanowisko. Będąc zawsze razem ze Wspólnotą Samorządową w powiecie, z tego stowarzyszenia będę startować do Rady Powiatu Wodzisławskiego.
– Może będziemy mieli starościnę…
– Chciałabym owszem jeszcze trochę popracować w samorządzie, ale na mniejszych obrotach. Innymi słowy chciałabym zostać radną w powiecie, ale nie myślę o żadnych funkcjach
– Można powiedzieć, że „namaściła” pani swojego zastępcę na kandydata na burmistrza?
– Pan Zbigniew Podleśny pracuje ze mną jako zastępca przez 3 kadencje. Myślę, że jest wdrożony i przygotowany do pełnienia funkcji burmistrza i chciałabym go zarekomendować. Obserwuję jego kontakt z ludźmi i gotowość do tego, aby poświęcić się tej pracy i nie liczyć czasu tej pracy. Zdarzają się sytuacje, kiedy nasza praca może trwać 24 godziny na dobę.
– Z różnych komitetów dochodzą do mnie głosy, że na te wybory ciężko było znaleźć chętnych na listy do rady. Dzisiaj chyba ludzie nie garną się tak do samorządu, jak jeszcze kilka lat temu?
– Z moich obserwacji wynika, że młodzi ludzie po prostu nie mają czasu na pełnienie tej funkcji. Radny nie jest tylko, aby przychodzić na sesje rady raz w miesiącu. Radny musi być cały czas ze swoimi wyborcami, uczestniczyć w różnych wydarzeniach, w posiedzeniach komisji... Młodzi ludzie są często „na dorobku”, muszą pracować, są w okresie różnych awansów, a to nie zawsze idzie w parze. Żałuję też, że nie kandydują osoby, które mają za sobą pewien dorobek zawodowy i finansowy. Oświadczenia majątkowe paraliżują niektórych. Nie mam nic przeciwko tym oświadczeniom, natomiast fakt, że są ogólnodostępne w internecie powoduje różne dziwne sytuacje. Taka już mentalność Polaków, że lubimy patrzeć do kieszeni innych i wytykać, że ktoś ma więcej. A szkoda, bo często przedsiębiorcy z bogatym doświadczeniem nie idą do samorządu, aby nie pokazywać publicznie swojego majątku.
– 27 lat na stanowisku burmistrza. Za czym będzie pani najbardziej tęsknić?
– Nie patrzę na to w takich kategoriach. Mam na tyle dobry kontakt z ludźmi, zarówno z urzędu, jak i z innych instytucji w mieście , że nie wyobrażam sobie, że gdybym zatęskniła i miała potrzebę rozmowy, nie mogłabym się w tam pojawić. Chcę jednak odpocząć, popracować inaczej, pobyć z wnukami, bo czas mi ucieknie, a dzieci urosną. Trzeba łapać te chwile.
– Zostawmy sentymenty, a przejdźmy może do spraw bieżących. Na czym stanęła budowa mieszkań przez SIM Śląsk - Południe?
– Największym kłopotem jest fakt, że pani prezes, która do zeszłego roku prowadziła SIM zrezygnowała. Jest już nowy prezes, ale zaczyna od początku, dlatego to przesuwa się w czasie. My tych mieszkań nie mamy zbyt wiele, ale cały proces się zatrzymał. Mam nadzieję, że niebawem znów ruszy. Zaprosiliśmy nowego prezesa, aby przedstawił obecną sytuację.
– Jedne rzeczy się budują, inne wyburzają. Mam tu na myśli oczywiście budynek Górnika Radlin. To było konieczne?
– Budynek klubu Górnik Radlin, który został wyburzony, nie był traktowany jako zabytek. To niski budynek, nazywany kiedyś barakiem. Chcemy go zamienić na budynek funkcjonalny z dobrym wykorzystaniem nie tylko dla piłkarzy, ale też innych grup, które chcą ćwiczyć. Radlin ma ogromną tradycję sportową, począwszy od gimnastyki, przez pływanie, siatkówkę, piłkę nożną i dobrze, że tak jest. W dobie, kiedy wszyscy narzekają, że dzieci i młodzież siedzą tylko z nosem w komputerach i smartfonach, ta aktywność na zajęciach jest bezcenna. Pięknie, że działacze i kluby chcą to robić, a także nasze dzieci chcą w tym uczestniczyć. Remontowanie starego obiektu byłoby nieopłacalne, co analizowaliśmy na wiele sposobów.
– Kiedy będzie można się już przejechać na rolkach lub pospacerować po parku jordanowskim?
– Myślę, że do maja park będzie gotowy. Bardzo optymistycznie patrzyliśmy jesienią, bo wykonawca nawet z wyprzedzeniem realizował inwestycję. Wiemy jednak, jaka była zima, a jest jeszcze trochę elementów do wykonania. Ten proces jeszcze potrwa. Terminy inwestycji są jednak zachowane. Musimy też uzyskać zgodę na użytkowanie budowanego tam obiektu, co trwa z formalnego punktu widzenia.
– Dzieje się dużo, bo w Radlinie się buduje. A jak obecnie z kwestią remontu placu Radlińskich Olimpijczyków?
– Aplikowaliśmy o środki zewnętrzne i to są efekty. Ktoś powie, że drugi raz rozkopujemy plac. Mało kto dziś pamięta, jak plac wyglądał, gdy zaczynaliśmy jako radliński samorząd. Pierwsze utwardzenie placu spowodowało dużą radość mieszkańców. Wszystko jednak ulega zużyciu, przeobrażeniom, a także pojawiają się nowe technologie i pomysły. Była fontanna, którą instalowaliśmy na 15-lecie miasta, ale przyszedł ten czas, aby korzystać ze środków zewnętrznych i zrobić przebudowę. W tym miejscu była ogromna plątanina sieci.
– Pozostając w tematach budowlanych, jakie uciążliwości czekają na mieszkańców w tym roku, jeśli chodzi o remonty dróg?
– Trochę problemów komunikacyjnych w naszym mieście może się pojawić. Rybnik zamyka część swoich dróg przez budowę kolejnego odcinka drogi Racibórz-Pszczyna, co odbije się na pewno na naszych ulicach. My natomiast robimy dwa duże zadania razem z powiatem. To przebudowa pierwszego odcinka ul. Głożyńskiej i położenie nawierzchni na ul. Rymera od strony wjazdu z Pszowa. Myślę, że to już decyzje Powiatowego Zarządu Dróg, aby te remonty przeprowadzić w ten sposób, by nie sparaliżować naszego miasta. Radlin ma to do siebie, że ma na swoim terenie ma zdecydowaną większość dróg powiatowych. Nie mamy dróg wojewódzkich, ale jest droga krajowa. To ma swoje przełożenie na ruch. Sporo jest jednak dróg bocznych, bo powstaje wiele nowych domów i każdy chce dojechać do posesji w przyzwoitych warunkach. Kiedy miasto powstało, to też była jedna z największych potrzeb. Tak jest do tej pory.
– Zakończmy już tematy związane z inwestycjami, bo chcę też poruszyć temat bezpieczeństwa. W ostatnim roku jeśli pojawiała się na terenie powiatu poważna sprawa kryminalna, to nie będzie przesady w tym, kiedy powiem, że zazwyczaj rozgrywała się w Radlinie. Były zabójstwa, złapany pedofil, mumia wykopana z cmentarza… Czy widząc to może planujecie lepszą współpracę z Policją pod kątem prewencji? Co jest powodem tego, że w Radlinie występują tak poważne zdarzenia?
– Nie jest to chlubne, jednak na bezpieczeństwo patrzymy bardzo szeroko. Z Policją mamy bardzo dobry kontakt i jeszcze przed ostatnim zdarzeniem kryminalnym rozmawiałam z komendantem i ze statystyk wynikało, że z kolei zdarzeń na drogach było bardzo niewiele. Natomiast, niestety, szalę przechylają zdarzenia, które mają miejsce z udziałem osób, które powinny umieć zadbać o siebie, ale wybrali drogę często bezdomności, alkoholizmu, a to niestety rodzi inne patologie. Gdyby te osoby tylko chciały skorzystać ze wsparcia Ośrodka Pomocy Społecznej, wolontariuszy, pewnie byłaby taka możliwość. Nie wszyscy jednak chcą przyjąć zasady i obowiązujące normy społeczne, a alkohol nie jest najlepszym doradcą i nie poprawia bezpieczeństwa. Dlatego występujące zdarzenia kryminalne były zazwyczaj z tym związane.
– Niestety w pewnych środowiskach pojawiają się różne patologie, a czasem kończy się tragicznie.
– Te osoby wybrały taką drogę życiową, mimo tego, że poprzez pracowników OPS i straży miejskiej namawiamy ich do tego, aby choć przez zimę wybrali inne miejsce do życia. Nie zawsze jednak są do tego przekonani i czasami, niestety, kończy się to źle.
– Już na koniec naszej rozmowy muszę zapytać o wciąż rezonujący temat hałdy. Postępowania się zakończyły i wskazały na przyczyny naturalne wrześniowego incydentu. Jak pani na to patrzy?
– Z jednej strony mamy informacje od instytucji, które prowadziły swoje badania i postępowania, ale odczucia ludzi są inne. Obserwujemy hałdę, niektórzy na niej pracują i widzą, jak wyrobisko bywa podbierane. Po deszczach mógł się obsunąć jakiś fragment , bo wody było sporo, ale też technologia niekoniecznie była właściwa. Ci, którzy to nadzorowali, nie dopatrzyli się jednak większych uchybień. Na ostatniej sesji temat badań przedstawił także inspektor WIOŚ. Trudno jednak powiedzieć nam, mieszkańcom, że nic się nie wydarzyło. Bo wydarzyło się! My tu żyjemy przy hałdzie od tylu lat i było to spektakularne wydarzenie, nie ma z tym dyskusji. Natomiast mniejszych zdarzeń było o wiele więcej na przestrzeni lat prowadzenia działalności związanej z rekultywacją hałdy. Szkoda, że ten proces eksploatacji zapożarowanej hałdy idzie tak wolno, przez co to jeszcze potrwa. Jesteśmy przekonywani jednak przez stronę górniczą, że tak musi być i trzeba usunąć cały czerwony, zapożarowany kamień, aby móc uformować nową hałdę z kamienia, który już nie zawiera w sobie tyle węgla. We wrześniu sporo roboty mieli ci, którzy mają posesje w sąsiedztwie. Sama należę do tych osób. Trudno mi jednak oceniać, jaki wpływ sąsiedztwo hałdy ma na nasze zdrowie. Nie jest to jednak na pewno nic dobrego. Badania prowadzone później przez mobilne laboratorium wskazywały jednak tylko na pył, bez znacząco szkodliwych związków. Niestety rzetelne badania wymagałyby badań mieszkańców przed i po tym incydencie, a to jest już niestety niemożliwe.
Dziękuję za rozmowę.