Adam Miera odkrył tajemnice ksiąg metrykalnych parafii Św. Jerzego
RYDUŁTOWY W RCK odbyło się niezwykle ciekawe spotkanie z cyklu "Bery i Bojki Śląskie", podczas którego Adam Miera opowiedział o genealogii, szukaniu informacji w archiwach, a także o informacjach, jakie odkrył w księgach metrykalnych rydułtowskiej parafii.
– Jeszcze z czasów szkolnych każdy z nas powinien pamiętać zadania pt. "zrób swoje drzewo genealogiczne". Wydaje mi się, że od takiego zadania zaczęła się moja przygoda z genealogią, czyli właśnie od rozmowy z rodzicami, z żyjącą jeszcze wtedy babcią. Były to bardzo cenne chwile, kiedy można było dowiedzieć się o kilku naprawdę ważnych wydarzeniach w historii rodziny. Oczywiście, jako dziecko, nie słyszało się tych najważniejszych smaczków. Te były zawsze zarezerwowane na urodzinach tylko dla starszych, a gdy wchodziło się do pokoju, rozmowy te milkły – wspominał Adam Miera podczas spotkania w Rydułtowach, opowiadając o swojej pasji do genealogii.
Podczas spotkania Adam Miera opowiedział, jak najlepiej szukać informacji o przodkach, a także przekazał konkretne przykłady np. aktów ślubu.
– Taki akt ma dwie strony. Na drugiej stronie mamy wypisanych świadków. Tu ciekawostka. Mamy górnika Teofila Penkallę, który przez urzędnika został opisany w taki sposób, jako Teofil, ale mamy też ich podpisy i wspomniany Teofil podpisał się, używając litery "h", jako Theofil. To też jest warte odnotowania, bo na tych aktach możemy spotkać ostateczne podpisy wymienionych ludzi – zaznaczył Adam Miera. – Często w historii naszych rodzin możemy spotkać się z twierdzeniem, że nazwisko zostało zmienione, ale po wojnie. Faktycznie, często tak było w latach 50., ale jak widać, władza przedwojenna również te nazwiska zmieniała. Mamy tu ewidentny na to przykład. Co ciekawe, w 1938 roku zmieniając nazwisko, sanacyjne rządy powoływały się na ustawę z 1899 roku, czyli ustawę pruską. To jest chichot historii. Prusacy stworzyli przepis, który sprawiał, że mogli zmieniać nazwiska polsko brzmiące na niemiecko brzmiące, a Polacy wykorzystali już w Polsce ten sam przepis w odwrotny sposób – zaznaczył gość cyklu "Bery i Bajki Śląskie" w RCK.
Podczas spotkania pokazane zostały archiwalne dokumenty, m.in. akt zgonu Marii Surmy z 1927 roku, zgłoszony przez górnika Ludwika Skabę; także akt urodzenia z 1901 roku Wincenta Gacka. Pojawiły się też nazwiska: sztygar Kacper Wiosna, Magdalena Zagrodzka, Johann Żydek, Filip Wyputa, Mateusz Musiolik, Jan Siodmok, Porwoł, Mielimąka, Waligóra, Kurzydym, Stasia Kwasigroch, Kształtny, a także ks. Paweł Skwara – jako osoba spisująca akt zgonu (tu wspomniany jako bardzo precyzyjny w swoich zapiskach).
Przedstawione dokumenty są także cennym materiałem pod kątem wiedzy o urzędnikach, którzy pracowali w gminach. W Rydułtowach od 1874 roku przez kilka lat urząd łączył Rydułtowy i . – Przed powstaniem świeckich urzędów stanu cywilnego kompetencje tworzenia aktów narodzin, małżeństw i zgonów były w rękach księży oraz pastorów. Z tej racji powstawały równocześnie obok siebie dwie księgi – unikaty, przechowywane dzisiaj w Archiwum Archidiecezjalnym w Katowicach oraz odpisy, czyli duplikaty, które trafiły do urzędów miejskich lub gmin, gdzie urzędnicy korzystali z nich na co dzień. Z racji tego, że była to dokumentacja państwowa, po 100 latach trafiła ona do archiwów państwowych. Mamy więc dwa miejsca składowania tych aktów – wyjaśnił Adam Miera, co bardzo ciekawiło wszystkich uczestników spotkania, zainteresowanych badaniami genealogicznymi swojej rodziny. Gość spotkania zaznaczył, że archiwa państwowe często udostępniają w internecie skany aktów, dzięki czemu można dotrzeć do różnych ciekawych informacji. Właśnie w ten sposób Adam Miera badał przez 3 miesiące księgi metrykalne rydułtowskiej parafii.
(ska)