Uśmiercone drzewa i dzikie wysypisko w lesie
WODZISŁAW ŚL. Tyle mówi się w kontekście ekologii oraz o tym, że miasta zamieniły się w betonowe pustynie i należy to zmienić. Nie inaczej jest w Wodzisławiu Śląskim. Zarzutów o betonozę jest sporo. Okazuje się jednak, że mieszkańcy z jednej strony chcą więcej zieleni, a z drugiej w bardzo „kreatywny" sposób zabijają to, co już mają.
W czwartkowy, chłodny poranek jadę wraz z certyfikowanym inspektorem drzew, Wojciechem Tomczykiem na wodzisławskie ogródki działkowe „Sielanka" mieszczące się przy ul. Marklowickiej. – Dostałem zgłoszenie z Służb Komunalnych Miasta. Prosili czy bym mógł zrobić im wycenę dotyczącą pielęgnacji drzewa mieszczącego się przy płocie ROD „Sielanka". Pojechałem na miejsce, odszukałem wskazane drzewo i zdębiałem – mówi Wojciech Tomczyk.
Skręcamy przy Stacji Ratownictwa Górniczego i jedziemy aż pod tylną bramę wjazdową na ROD „Sielanka". Następnie przechodzimy kawałek lasem, aż naszym oczom ukazuje się wydeptana ścieżka prowadząca do furtki w ogrodzeniu wspomnianych ogródków działkowych.
Wszystko wskazuje na to, że furtka została tu zainstalowana celowo. Prowadzi tylko do lasu. A co w lesie? Dzikie wysypisko śmieci, które usypywane jest od bardzo długiego czasu. – Działkowicze wyrzucają tu skoszoną trawę, kwiaty, paprotki... wszystko to, co rośnie na działkach. I z jednej strony ludziom może się wydawać, że skoro to bioodpady, to szkody nie robią. Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, jest na to paragraf, a po drugie, takie nasypy na korzenie drzew powodują, że drzewo jest niedotlenione i zaczyna obumierać. Za niedługo wszystkie te drzewa, które zostały nadsypane będą do wycięcia... No chyba, że winni przywrócą teren do stanu pierwotnego – komentuje Tomczyk.
Patrząc na wielkość usypanej góry bioodpadów można wywnioskować, że proceder ten trwa od co najmniej kilku sezonów. Doskonale widać to od strony drogi dojazdowej na ROD. Zasypanych drzew jest kilkadziesiąt. Jeśli z biowysypiskiem nikt nic nie zrobi, wówczas maksymalnie do 4 lat wszystkie zasypane drzewa będą martwe. Wychodzimy z lasu. Naszym oczom ukazuje się wspomniana furtka i ogrodzenie z ROD "Sielanka" oraz 26 metrowa lipa drobnolistna, która rosła przy ogrodzeniu. Rosła, bo dzięki "kreatywności" ludzi wkrótce zniknie. – To właśnie tego drzewa dotyczyło zgłoszenie. Miałem zrobić oględziny i przygotować plan jego pielęgnacji, a tu okazuje się, że drzewo jest do wycięcia – mówi Tomczyk.
Pan Wojtek jako certyfikowany inspektor drzew zaczął szukać przyczyny obumarcia około 70/80– letniego okazu. – Temu drzewu nie brakowało nic. Było zdrowe, zachowana została statyka (rosło w pionie, nikomu nie zagrażało). Zrobiłem oględziny. Znalazłem nawierty wykonane pod kątem w pniach i nabiegach korzeniowych o głębokości około 40cm, bo na tyle wchodzi sonda i średnicy około 1cm. W te odwierty została wprowadzona żrąca ciecz, która uśmierciła drzewo od środka – mówi Tomczyk. Proces uśmiercania drzewa rozpoczął się prawdopodobnie w jego ostatnim okresie wegetacyjnym, czyli zeszłego lata. – Co ciekawe, znalazłem słoik z tą cieczą przy jednym z drzew. Mam podejrzenia, że to roundup, ale dowiem się wkrótce, bo zostało to wysłane do analizy – mówi arborysta.
Prawdopodobnie drzewo nie zostanie wycięte do zera. Możliwe, że zostaną kilkumetrowe pnie w których zrobi się specjalne nawierty lęgowe dla owadów, motyli i innych zwierząt, np. nietoperzy.
Tomczyk przyjrzał się także drzewom rosnącym w pobliżu. Okazuje się, że lipa nie była jedyną, której ktoś usilnie chciał się pozbyć.
– Gdy popatrzymy obok, widzimy klon zwyczajny, który ma wysokość 24 metrów. W jego koronie też zaczynają się dziać bardzo niepokojące rzeczy. Widać, że jest bardzo osłabiona – mówi arborysta. – Jego również zbadałem. Niestety to drzewo także zostało nawiercone w taki sam sposób, a w jego wnętrze została wprowadzona prawdopodobnie ta sama ciecz. Sprawa jest „świeża" bo z nawiertów nadal się wylewa – powiedział.
Komu przeszkadzały drzewa? Można się tylko domyślać, bo nikt nikogo za rękę nie złapał. Problemem mogła być ich wysokość (obawa przed złamaniem w trakcie wichury czy burzy) oraz spadające na jesień liście.
– Ten klon jest jeszcze do uratowania. Będziemy przycinać koronę, usuniemy obumarłą część. Drzewo musi teraz odbudować koronę. Musimy go zweteranizować – komentuje Tomczyk. – Miejmy nadzieję, że będzie na tyle witalne i mocne, że sobie poradzi. Jest jeszcze wiele drzew, które rosną przy ogrodzeniu ROD, ale tym już nic nie zagraża. Dlaczego? Bo znajdują się na terenie Stacji Ratownictwa Górniczego. – I tu trzeba przyznać, że oni o te drzewa dbają. Arboryści wchodzą na nie co 2 lata, czyszczą je z posuszu i robią cięcia pielęgnacyjne – mówi Tomczyk.
O sprawie dzikiego wysypiska śmieci oraz uśmiercania drzew poinformowana została policja oraz Urząd Miasta w Wodzisławiu Śląskim. – Trzeba ludzi edukować, że pewne rzeczy są karalne. Edukować również należy jak prawidłowo pielęgnować i przycinać drzewa, by służyły nam jeszcze długie lata. Drzewa to nasze dobro – mówi Tomczyk. Wkrótce w Wodzisławiu ma powstać Stowarzyszenie Miłośników Drzew Wodzisławia, aby uświadamiać i edukować społeczeństwo.
A co na to policja?
W sprawie skontaktowałam się z rzeczniczką policji w Wodzisławiu Śląskim, Małgorzatą Koniarską by zapytać, jak może wyglądać sprawa ewentualnego ukarania za stworzenie nielegalnego wysypiska śmieci. Czy odpowiedzialność za działania działkowiczów może ponieść zarząd ROD „Sielanka"? – Przede wszystkim trzeba ustalić, do kogo należy teren na którym powstało wysypisko, policjanci również będą prowadzić czynności na samych ogródkach działkowych – mówi rzeczniczka wodzisławskiej policji. – Na chwilę obecną sprawa jest na bardzo wczesnym etapie. W dniu dzisiejszym zostało wszczęte postępowanie w sprawie zniszczenia mienia w postaci drzewa [25.04]. Na chwilę obecną nie jest jeszcze wszczęte postępowanie w sprawie nielegalnego wysypiska śmieci, ale będzie to wykonane w najbliższym czasie. Temat śmieci będzie prowadzony przez odrębny zespół ds. wykroczeń. Na chwilę obecną trudno mi mówić o konsekwencjach – dodaje.
AgaKa