Dla ludzi o mocnych nerwach
Firma wykonująca remont torowiska zwodzi PKP i pasażerów. Po raz kolejny nie dotrzymała terminu oddania do użytku odcinka torów na trasie Katowice-Rybnik.
Podróż z dwiema przesiadkami z Rybnika do Katowic przez tak długi okres czasu to już ponad wytrzymałość pasażerów.
Długo wyczekiwany remont torowiska na odcinku od Leszczyn do Orzesza bardzo utrudnia życie studentom i osobom dojeżdżającym codziennie do pracy. W miejscu, gdzie remontowane są tory, PKP zorganizowała wprawdzie komunikację zastępczą. Mimo to podróż do Katowic trwa nawet ponad cztery godziny!
Z pociągu do busa
Pociąg jadący do Katowic dojeżdża jedynie do stacji Leszczyny. Tu podstawiane są busy, które wiozą podróżnych do Orzesza. Tam znów pasażerowie przesiadają się w pośpiechu do pociągu i wreszcie wysiadają na stacji w Katowicach. – Przez ten remont zaczęłam częściej korzystać z oferty PKS. Jeździ się wprawdzie nieco szybciej, ale niestety bilet w autobusie jest znacznie droższy. Dojeżdżam codziennie na zajęcia na uczelni i w skali miesiąca tracę znaczną kwotę. PKS ma także o wiele mniej połączeń niż kolej, więc tak jak dziś znów muszę jechać pociągiem i się przesiadać. Każdy z nas ma już tego dość – mówi Anna Słomka, studentka z Rybnika.
Zwodzą kolej
Firma, która zajmuje się remontem torowiska, już kilkakrotnie zmieniała termin oddania torów do użytku. Pierwszą datą, kiedy wszystko miało wrócić do starego porządku, był 8 grudnia. Potem przesunięto oddanie torów na koniec roku. Już dziś wiadomo, że kolejny termin ustalony na połowę stycznia nie zostanie dotrzymany. – Nie mamy wpływu na szybkość robót. Firma uparcie twierdzi, że nadrobi opóźnienia, jednak podawane przez nią terminy są nierealne, biorąc pod uwagę to, ile jeszcze rzeczy jest do zrobienia na tym odcinku – mówi Włodzimierz Leski, rzecznik prasowy katowickiego oddziału Polskich Linii Kolejowych S.A.
Cena cierpliwości
Remontowany odcinek ma 9,3 km długości. Wymieniane są tory, siedem rozjazdów i nawierzchnia pod szynami. Pieniądze zapewnia tzw. fundusz kolejowy. Kilometr torów kosztuje 1,5 mln zł. Przedłużające się roboty, poza niezadowoleniem pasażerów, przynoszą konkretne straty kolei. Każdy dzień to konkretne pieniądze, które PKP mogłaby zarobić na transportach towarów. – Pasażerowie w cenie biletu do Katowic mają zagwarantowany przejazd autobusem, nie dopłacają nic. To my płacimy za wynajęcie samochodów. Każda przesiadka to kurs czterech autokarów. Dodatkowo nie zarabiamy na transporcie, bo pociągi jeżdżą okrężnymi, dłuższymi trasami – wyjaśnia rzecznik.
Szybciej to będzie
Pasażerowie z niecierpliwością czekają na zakończenie robót. Wtedy to pociąg na nowych torach ma osiągać prędkość nawet 90 kilometrów na godzinę, co znacznie skróci czas podróży do Katowic. Ale nawet takie obietnice nie przekonują pasażerów, którzy mają zwyczajnie dość uciążliwych podróży. – Przed remontem podróż do Katowic trwała około półtorej godziny. Wiem, że to sporo, ale już się przyzwyczaiłem. Przynajmniej, gdy raz wsiadłem do jednego środka transportu, to jechałem do końca. Może czasem trzeba pocierpieć, aby było lepiej, ale dlaczego nie wybrano na remont letniej pory, kiedy dni są dłuższe i cieplejsze? – pyta Arek Drozd, pasażer.
Adrian Czarnota