Dobrodzieje Rybnika, cz. 2
Powoli gasnące słońce renesansu i idei reformacji w duchu szukania prawdziwej wiary zradzało postacie pełne lęku i fobii odchodzącej epoki. Ci pogrobowcy marzeń o cudach świata, szarlatani chłonący wszelakie „odkrycia” zawładnęli umysłem Rudolfa, który z roku na rok coraz bardziej oRudolf II, syn Maksymiliana II okazał się nieodrodnym dzieckiem epoki.
Powoli gasnące słońce renesansu i idei reformacji w duchu szukania prawdziwej wiary zradzało postacie pełne lęku i fobii odchodzącej epoki. Ci pogrobowcy marzeń o cudach świata, szarlatani chłonący wszelakie „odkrycia” zawładnęli umysłem Rudolfa, który z roku na rok coraz bardziej odcinał się od świata, którego tak naprawdę chyba nigdy nie zrozumiał. Jego bajeczna i złota Praga stała się mekką kultury i wszelakich obieżyświatów, szukających technik produkcji złota, czy też pragnących zdobyć słynny kamień filozoficzny. Długie życie Rudolfa pozwoliło zebrać mu kolekcję osobliwości, prawdziwe muzeum na hradczańskim zamku. Anomalie natury, tajemnicze stwory i ich szczątki, w tym spreparowany róg mitycznego jednorożca, stanowiły wraz z kolekcjami dzieł sztuki świat wyobcowanego władcy. Pomiędzy mrocznymi i melancholijnymi chwilami jego istnienia były momenty gdy musiał podejmować setki decyzji, które wpływały na życie jego poddanych. Opierał się na swoich doradcach. Blisko tronu był Władysław IV z Lobkowic. Kolejny pan Rybnika, arystokrata i urzędnik cesarski wykorzystał sytuację i postarał się o zmianę statusu prawnego Rybnika. Niekorzystny zastaw został cesarskim dokumentem zniesiony w 1607 roku. Miasto stało się za sprawą Rudolfa prywatnym miastem Lobkowiców. Zrobił to w ostatniej chwili, bo już od następnego roku tracił władzę. Gdy umierał w 1612 roku, był władcą bez królestwa - więźniem własnego brata.
Arcykatolicki Ferdynand II i trzy nowe rybnickie jarmarki, czyli wierność popłaca
Ferdynand II Habsburg, syn arcyksięcia Karola z bocznej linii dynastii austriackiej z dużym wysiłkiem, ponosząc przy tym liczne porażki, zdobył tron dla siebie i swoich potomków. Mocno dał się we znaki tym władcom i terytorium, które w poprzednim stuleciu stanęły po stronie reformacji. Bunt czeskich stanów i pozbawienie go korony w 1619 roku postawiło dla wielu poprzeczkę lojalności nazbyt wysoko. Mniejsza część stanów czeskich pozostała wierna, w tym dom Lobkowiców. Wierność tronowi i lojalność wobec Kościoła rzymskiego opłaciła się tak Lobkowicom, jak i poddanym ich rozległych dóbr. Ferdynand miał ciężką rękę, ale zasada dziel i rządź była dla niego święta. Dla jednych miał pień i zimny błysk katowskiego miecza, a dla innych tytuły, nadania, przywileje, bogactwa, często kosztem przegranych. Rybnik jako wierne miasteczko doznało sporych łask, tak z rąk cesarskich, jak i książąt Lobkowiców. Ferdynand II nadał miastu prawo do trzech nowych jarmarków. Mieszczanie kilka lat wcześniej (w 1620 r.) sami zasugerowali w liście do Ferdynanda II, że nowe jarmarki będą im potrzebne dla uaktywnienia handlu końmi i bydłem. Cesarz był zadowolony z wierności i obrotności rybniczan, stąd też dwa jarmarki na św. Jerzego (wiosenny) i św. Michała Archanioła (jesienny) nadał w 1624 roku, a trzeci na św. św. Fabiana i Sebastiana w rok później. Tym sposobem dał do zrozumienia włodarzom Rybnika, że powinni wiernie stać u tronu, strzegąc jego majestatu, a on im będzie okazywał swoją łaskę.
Józef I a trawa z rudzkiego stawu, czyli dobry cesarz, który żył za krótko
Każdy kraj, każde miasto i mała miejscowość ma swoich dobrodziejów, ale również miewa „czarne owce”. Dla miasta Rybnika rodzina Węgierskich stała się stuletnim przekleństwem. Choć pierwszy z nich – Karol Gabriel nosił zacne imię największy z cesarzy okazał, się małostkowym panem, szukającym grosza gdzie tylko się da, tym przy używając siły fizycznej i zastraszania. Konflikt z miastem narastał w ciągu kilku lat toteż około 1700 roku doszło do ostrych działań służb dworskich panów Węgierskich, które próbują zmusić burmistrza Piotra Martulę do wydania dawnych przywilejów. Opór przyczynił się do uwięzienia głowy miasta. Ten z godnym podziwu uporem nie dał za wygraną. Schorowany opuścił więzienie na zamku i umarł. Mieszczanie protestowali u władz zwierzchnich. Sprawa zawędrowała do Wrocławia, potem do Pragi, aż trafiła do Wiednia. Tam żył jeszcze stary cesarz Leopold I, który musiał teraz walczyć ze znienawidzonymi francuskimi Burbonami o dziedzictwo złotego tronu hiszpańskiego i jego przeogromnych jeszcze bogactw. Leopold sterany wojnami to z Francją to z Turcją, umarł w 1705 roku. Nim odszedł z tego świata, do Rybnika wysłał w 1703 roku komisję, która stwierdziła naganne działania hrabiego Węgierskiego. Komisja doprowadziła 14 lipca 1703 roku do zawarcia ugody. W jednym z punktów wspomniano, iż o ewentualnym zbieraniu trawy przez mieszczan ze Stawu Rudzkiego zadecyduje sam cesarz.
Młody następca, cesarz Józef I wniósł nowy powiew do życia cesarstwa i jego ziem. Zakładał manufaktury i dawał się w znaki przemożnym cechom, wspierał uporządkowanie polityki finansowej państwa. Gdy problem Rybnika trafił do jego urzędników, idąc w ślady ojca szybko zareagował, wyraźnie popierając miasto. Cesarz Józef I zatwierdził 28 lutego 1707 roku porozumienie z 1703 roku, w sumie korzystne dla mieszczan i hrabiego Węgierskiego, a także nadał nowe przywileje dla mieszczan, w tym wyraził zgodę na zbieranie przez nich traw ze Stawu Rudzkiego. Być może Józef I mógł jeszcze wiele uczynić dla Rybnika, ale zmarł nagle po sześciu latach rządów w roku 1711. Niestety, dobrzy dla nas ludzie dość często szybko odchodzą z tego świata… ale pozostaje nasza pamięć ! A pamiętajmy, że od owego zderzenia upłynęło dokładnie 300 lat.
Bogdan Klochdcinał się od świata, którego tak naprawdę chyba nigdy nie zrozumiał. Jego bajeczna i złota Praga stała się mekką kultury i wszelakich obieżyświatów, szukających technik produkcji złota, czy też pragnących zdobyć słynny kamień filozoficzny. Długie życie Rudolfa pozwoliło zebrać mu kolekcję osobliwości, prawdziwe muzeum na hradczańskim zamku. Anomalie natury, tajemnicze stwory i ich szczątki, w tym spreparowany róg mitycznego jednorożca, stanowiły wraz z kolekcjami dzieł sztuki świat wyobcowanego władcy. Pomiędzy mrocznymi i melancholijnymi chwilami jego istnienia były momenty gdy musiał podejmować setki decyzji, które wpływały na życie jego poddanych. Opierał się na swoich doradcach. Blisko tronu był Władysław IV z Lobkowic. Kolejny pan Rybnika, arystokrata i urzędnik cesarski wykorzystał sytuację i postarał się o zmianę statusu prawnego Rybnika. Niekorzystny zastaw został cesarskim dokumentem zniesiony w 1607 roku. Miasto stało się za sprawą Rudolfa prywatnym miastem Lobkowiców. Zrobił to w ostatniej chwili, bo już od następnego roku tracił władzę. Gdy umierał w 1612 roku, był władcą bez królestwa - więźniem własnego brata.
Arcykatolicki Ferdynand II i trzy nowe rybnickie jarmarki, czyli wierność popłaca
Ferdynand II Habsburg, syn arcyksięcia Karola z bocznej linii dynastii austriackiej z dużym wysiłkiem, ponosząc przy tym liczne porażki, zdobył tron dla siebie i swoich potomków. Mocno dał się we znaki tym władcom i terytorium, które w poprzednim stuleciu stanęły po stronie reformacji. Bunt czeskich stanów i pozbawienie go korony w 1619 roku postawiło dla wielu poprzeczkę lojalności nazbyt wysoko. Mniejsza część stanów czeskich pozostała wierna, w tym dom Lobkowiców. Wierność tronowi i lojalność wobec Kościoła rzymskiego opłaciła się tak Lobkowicom, jak i poddanym ich rozległych dóbr. Ferdynand miał ciężką rękę, ale zasada dziel i rządź była dla niego święta. Dla jednych miał pień i zimny błysk katowskiego miecza, a dla innych tytuły, nadania, przywileje, bogactwa, często kosztem przegranych. Rybnik jako wierne miasteczko doznało sporych łask, tak z rąk cesarskich, jak i książąt Lobkowiców. Ferdynand II nadał miastu prawo do trzech nowych jarmarków. Mieszczanie kilka lat wcześniej (w 1620 r.) sami zasugerowali w liście do Ferdynanda II, że nowe jarmarki będą im potrzebne dla uaktywnienia handlu końmi i bydłem. Cesarz był zadowolony z wierności i obrotności rybniczan, stąd też dwa jarmarki na św. Jerzego (wiosenny) i św. Michała Archanioła (jesienny) nadał w 1624 roku, a trzeci na św. św. Fabiana i Sebastiana w rok później. Tym sposobem dał do zrozumienia włodarzom Rybnika, że powinni wiernie stać u tronu, strzegąc jego majestatu, a on im będzie okazywał swoją łaskę.
Józef I a trawa z rudzkiego stawu, czyli dobry cesarz, który żył za krótko
Każdy kraj, każde miasto i mała miejscowość ma swoich dobrodziejów, ale również miewa „czarne owce”. Dla miasta Rybnika rodzina Węgierskich stała się stuletnim przekleństwem. Choć pierwszy z nich - Karol Gabriel nosił zacne imię największy z cesarzy okazał, się małostkowym panem, szukającym grosza gdzie tylko się da, tym przy używając siły fizycznej i zastraszania. Konflikt z miastem narastał w ciągu kilku lat toteż około 1700 roku doszło do ostrych działań służb dworskich panów Węgierskich, które próbują zmusić burmistrza Piotra Martulę do wydania dawnych przywilejów. Opór przyczynia się do uwięzienia głowy miasta. Ten z godnym podziwu uporem nie daje za wygraną. Schorowany opuszcza więzienie na zamku i umiera. Mieszczanie protestują u władz zwierzchnich. Sprawa wędruje do Wrocławia, potem do Pragi, aż trafia do Wiednia. Tam żyje jeszcze stary cesarz Leopold I, który musi teraz walczyć ze znienawidzonymi francuskimi Burbonami o dziedzictwo złotego tronu hiszpańskiego i jego przeogromnych jeszcze bogactw. Leopold sterany wojnami to z Francją to z Turcją, umiera w 1705 roku. Nim odchodzi z tego świata, do Rybnika wysyła w 1703 roku komisję, która stwierdza naganne działania hrabiego Węgierskiego. Komisja doprowadza 14 lipca 1703 roku do zawarcia ugody. W jednym z punktów wspomniano, iż o ewentualnym zbieraniu trawy przez mieszczan ze Stawu Rudzkiego zadecyduje sam cesarz.
Młody następca, cesarz Józef I wniósł nowy powiew do życia cesarstwa i jego ziem. Zakładał manufaktury i dawał się w znaki przemożnym cechom, wspierał uporządkowanie polityki finansowej państwa. Gdy problem Rybnika trafił do jego urzędników, idąc w ślady ojca szybko zareagował, wyraźnie popierając miasto. Cesarz Józef I zatwierdził 28 lutego 1707 roku porozumienie z 1703 roku, w sumie korzystne dla mieszczan i hrabiego Węgierskiego, a także nadał nowe przywileje dla mieszczan, w tym wyraził zgodę na zbieranie przez nich traw ze Stawu Rudzkiego. Być może Józef I mógł jeszcze wiele uczynić dla Rybnika, ale zmarł nagle po sześciu latach rządów w roku 1711. Niestety, dobrzy dla nas ludzie dość często szybko odchodzą z tego świata… ale pozostaje nasza pamięć ! A pamiętajmy, że od owego zderzenia upływa dokładnie 300 lat .
Bogdan Kloch