Halo, poproszę dwie tony
„Witaj na bezpłatnej infolinii Kompanii Węglowej SA...” – być może w ten sposób będziemy już w tym roku zamawiać węgiel do domu.
Po nieudanym pomyśle ze sklepem internetowym KW planuje uruchomienie specjalnej linii telefonicznej, przez którą będzie można zamówić dowolną ilość węgla pod same drzwi.
– Na razie linia jest jeszcze w planach, ale wszystko wskazuje na to, że przed kolejnym sezonem grzewczym zostanie uruchomiona. Sklep internetowy przeznaczony był dla średnich klientów. Zamawiano tam większe ilości węgla, dowożone najczęściej wagonami. Zamówienia przez automatyczną infolinię mają być ukłonem w stronę zwykłych indywidualnych klientów, którzy ogrzewają w zimie domy jednorodzinne – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej SA.
Bajecznie proste
Zamawianie węgla przez telefon ma być bajecznie proste i nawet starsze osoby nie powinny mieć z tym żadnych problemów. Po wybraniu bezpłatnego numeru rozpoczynającego się od cyfr „0 800” klient zostanie połączony z najbliższym dilerem węgla.
– Przygotowywany obecnie system sam rozpozna, skąd dzwoni dana osoba i automatycznie skieruje go do jednego ze stu dwudziestu hurtowników – wyjaśnia Madej.
Najwięksi i najsilniejsi
Kompania Węglowa chce zmniejszyć także liczbę samych dilerów. Mają zostać tylko ci najwięksi, którzy kupują od niej minimum 3 tysiące ton węgla miesięcznie. Ma to zapewnić stałą sprzedaż przez cały rok.
– Dzięki temu ceny węgla będą się utrzymywały na stałym poziomie. Skończy się szafowanie nimi przez mniejszych dostawców – mówi rzecznik.
A mali dostawcy?
Czy jednak taka polityka KW nie pozbawi pracy mniejszych sprzedawców i dostawców węgla?
– Wożę węgiel już ponad dziesięć lat, są to najczęściej deputaty, choć nie zawsze. Gdy zostaną sami najwięksi hurtownicy, możemy stracić pracę. Mam niewielki samochód, ale taka dostawa węgla wystarcza jednemu gospodarstwu na dość długo. Ludzie najchętniej biorą węgiel z kopalni Chwałowice, bo najlepiej się przepala – mówi Bernard Karabura, którego spotkaliśmy, gdy czekał na załadunek pod kopalnią Chwałowice.
Adrian Czarnota