Żużel? Czarno to widzę
Przestaje, choć to właśnie ta dyscyplina pochłonęła w ostatnich latach najwięcej kasy z miejskiej kasy. To swoisty fenomen, ale jedyną rzeczą jaką w ostatnich latach mogli się pochwalić działacze RKM, to pięknie wyremontowany stadion. Choć to akurat nie była ich zasługa, często powtarzali, że „mają stadion na miarę Grand Prix”. Powiecie, że to nieprawda, bo przecież w 2003 roku RKM awansował do Ekstraligi... I to był sukces, fakt. Ale ja uparcie twierdzę, że kilka miesięcy później podczas budowy drużyny ów sukces został niestety zaprzepaszczony. A więc bilans wychodzi na zero, czyli tak jakby go nie było.
A w tym samym czasie koszykarki RMKS-u grały w rozsypującej się i archaicznej hali w Boguszowicach, a koszykarze przenosili się z ciasnej sali gimnastycznej przy rybnickim MOSiR-ze do nieco większej hali przy Zespole Szkół Ekonomiczno-Usługowych. Nowocześniejszej, ale nie zachwycającej przestronnością...Ciężką pracą i rozsądnym gospodarowaniem niewielkimi (w porównaniu z żużlowymi setkami tysięcy rocznie) pieniędzmi, koszykarskie lobby budowało swój obecny sukces. A tymczasem żużlowy grajdołek chełpił się tradycją i rok po roku wyciągał ręce po kolejne transze z miejskiego budżetu. Uparcie obiecywano sukcesy, a po sezonie zazwyczaj tłumaczono się z kolejnych porażek. Niektórzy sponsorzy stracili wreszcie cierpliwość i dziś już nie wykładają tylu pieniędzy na „czarny sport”. Inni zrezygnowali całkowicie, kierując swoje zainteresowanie właśnie w kierunku koszykówki albo piłkarzy pierwszoligowej Odry Wodzisław, która zapewnia promocję firmy w telewizji.
A rybnicki żużel czekają teraz jeszcze trudniejsze czasy. Bo tak na chłopski rozum – czy lepiej topić pieniądze w dyscyplinie, która od lat przynosi więcej rozczarowań niż pozytywnych emocji, czy może przekazać je na koszykówkę, która nie tylko jest dobrze postrzegana, ale i kojarzy się z sukcesem? Wybór jest prosty i może oznaczać marginalizację tego sportu w Rybniku. I choć trudno w to uwierzyć, to pewno jesienią więcej będzie mówiło się u nas o koszykówce, niż o zakończonym właśnie sezonie żużlowym. I tak sobie myślę, że to dobrze. Bo czasami łatwiej coś budować odbijając się od dna, którego nasz żużel jeszcze nigdy nie sięgnął.
Maciej Kołodziejczyk dziennikarz, redaktor naczelny „Echa Miasta” w Katowicach