Autobusom nakręcić zegary
Inaczej autobusy jeżdżą późnym wieczorem. Im bliżej końca dnia, tym kierowcom zaczyna się jakby coraz bardziej śpieszyć. Nagle stają się punktualni aż do przesady. Przyjeżdżają na przystanek przed godziną odjazdu! Zrozumiałe, że fajnie jest skończyć robotę dziesięć minut wcześniej, lecz należy pamiętać, że ta oszczędność czasu stawia w niezbyt wesołej sytuacji całkiem liczną rzeszę osób, które wracają ostatnimi autobusami z knajp, tudzież wizyt u znajomych.
Taką właśnie sytuację przeżyła moja znajoma w czwartkowy wieczór, gdy chciała wrócić do Boguszowic autobusem linii 48. Na kilka minut przed planowanym odjazdem (według głównego zegara na placu Wolności) mogliśmy podziwiać jedynie tył pędzącego pojazdu. Często odprowadzam swoją dziewczynę na ostatni autobus z centrum na osiedle Nowiny. Nauczeni doświadczeniem zawsze staramy się być na przystanku kilka minut wcześniej, gdyż kto wie jak szybko danego dnia chce skończyć swój kurs kierowca? Bo potem, cóż pozostaje? Bogatsi mogą wracać do domu taksówką, wytrwali wędrowcy udać się na długi spacer, lecz co mają począć pozostali?
Zaopatrzenie kierowców w ponoć najdokładniejsze na świecie zegarki rodem ze Szwajcarii pewnie niewiele by dało. Zawsze można zwalić winę na korki, (rano), lub spóźniające się czasomierze pasażerów (wieczorem). A może należałoby pomajstrować przy rozkładzie jazdy, dodając dwadzieścia minut do każdego porannego połączenia, jednocześnie odejmując z dziesięć minut od kursów wieczornych. Oczywiście trzeba byłoby utrzymać „nowy rozkład” w tajemnicy przed kierowcami. Może w końcu byliby punktualni.
Andrzej Kieś - współpracje z pismami „Zalew Kultury” oraz „Heavy Metal Pages” wokalista formacji Crawling Death.