Turysta się nie zdziwi
Najpierw zamarłam, potem wpadłam w panikę. - Niezwykłego? Co ja jej pokażę?
Zaczęłam rozmyślać. Rynek z kawiarenkami? No ładny, ale w Warszawie też taki mają... Zalew? Super, to dobry pomysł. Hmm, ale moja przyjaciółka ciągle siedzi na Mazurach, na pewno jej tym nie zaimponuję. Bazylika? Jest, trafiony zatopiony, bazylika jest super!
Ale co dalej? Zamek to sąd, można zobaczyć z zewnątrz. Kościółek akademicki zamknięty, odpada. Teatr Ziemi Rybnickiej - super socrealizm, świetnie odremontowany, ale nic o nim nie wiem. Nie ma tam żadnej informacji, nawet zwykłej tablicy. A dalej jest coraz gorzej. Noszący ślady dawnej świetności szpital „Juliusz" to dziś kompletna ruina (reklamowana na stronach internetowych Urzędu Miasta, brrr...), a kaplicą cmentarną można dzieci straszyć. Pokazałabym przyjaciółce familoki, ale gdzie szukać tych tradycyjnych, pięknie odremontowanych? Zajrzałabym do starej huty na Paruszowcu - toż to modna industrialna przestrzeń, wymarzona na lofty! Ale przyjaciółce pewnie nie przypadną do gustu wybite szyby w oknach.
Duch miasta to nie tylko parasolki, pod którymi można wypić piwo, czy ścieżki rowerowe. Duch to nie kręgielnia w Plazie. Duch tkwi w szczegółach: ładnie wyeksponowanych zabytkach, dobrze opisanych, zapraszających do zwiedzenia. To np. zabytkowa kopalnia, po której oprowadzają górnicy-emeryci w mundurach lub pięknie urządzony familok z chlewikiem. Albo muzeum sportu żużlowego, jedyne takie w Polsce? Atrakcje, które sprawią, że po drodze do klasztoru w Rudach, turyści zajrzą do Rybnika.
A na razie tę moją warszawską przyjaciółkę zawiozę do Raciborza, tam przynajmniej wystraszę ją mumią w muzeum...
Co w Rybniku można pokazać turyście? - czekamy na listy i maile - rybnik@nowiny.pl
Aleksandra Klich
dziennikarka i redaktorka Gazety Wyborczej autorka książki „Bez mitów. Portrety ze Śląska", którą już można kupić w księgarniach