Koronkowe serce
Joanna Legierska z Rybnika-Piasków ma chyba tylko jedno marzenie: osiąść na stałe w Koniakowie, mieć tonę nici i szydełkować, szydełkować bez końca.
Z Koniakowa pochodzi rodzina jej męża, Jana Legierskiego, który na co dzień jest zawodowym strażakiem w Rybniku. Osiem lat temu pojechali razem do legendarej stolicy koronek i pani Joasi wpadł w oko malutki aniołek z kordonka. Był jednak bardzo drogi i z bólem serca zrezygnowała z zakupu. Kiedy wróciła do Rybnika, niespodziewanie otrzymała prawdziwie anielską pomoc! – Pani Zuzanna Cichy z Rybnika dała mi takiego aniołka i jest on dzisiaj dla mnie najcenniejszym skarbem. Ale to nie wszystko. Pani Zuzia przyniosła także szydełko i kordonek, i nauczyła mnie robić takie aniołki. Jestem jej za to bardzo wdzięczna – wspomina pani Joasia.
Wybiera te trudne
Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. W rybniczance obudziła się wielka pasja i serce do koronek. Zaczęła robić ozdoby na choinkę, sukienki, bluzki, poncha, serwetki, rękawiczki, stringi, a nawet podwiązki do ślubnego stroju. – Mobilizują mnie rzeczy trudne do zrobienia, każdy wzór zmieniam, ulepszam – mówi o swojej pasji Joanna Legierska. Niektóre z jej prac można oglądać na pięknej wystawie w bibliotecznej Filii nr 4 na Paruszowcu–Piaskach. Biblioteka zachęca twórców z tej części miasta do pokazania światu swoich talentów. Joanna Legierska prezentuje tutaj właśnie swoje koronkowe robótki, które wzbudzają niekłamany podziw i to nie tylko w Rybniku, ale nawet w samym Koniakowie.
Choinka w koronkach
Kiedyś podczas pobytu w górach siedziała na huśtawce i szydełkowała. Podeszła do niej pani, która prowadziła zespół regionalny. Spojrzała tylko na robótkę w rękach i stwierdziła, że rybniczanka przerosła zdolnościami panie z Koniakowa. Koronkowe wstawki do strojów wykonane przez Joannę Legierską były prezentowane na pokazie mody w Krakowie. Kilka prac posłała do swojej rodziny w Argentynie. Ludzie zachwycają się jej bożonarodzeniową choinką w koronkach, w Koniakowie góralki szarpią ją delikatnie za bluzkę w kościele licząc oczka. – A ja nic takiego nie robię. Jest wiele pań w naszej dzielnicy lepszych ode mnie – broni się przed pochwałami pani Joasia. Zawsze otwarta, serdeczna, chętnie udziela innym paniom porad dotyczących szydełkowania. – Dzielę się z innymi wiedzą, bo sama kiedyś też otrzymałam taką pomoc. Nigdy nie sprzedałam żadnej swojej pracy. Połowę rozdałam, a najlepszą zapłatą dla mnie jest ludzka wdzięczność – mówi o sobie utalentowana rybniczanka.
Iza Salamon