Ach, co to był za ślub
Ślub Apolonii z domu Tatarczyk z Wilhelmem Michalskim z Rybnika miał miejsce w1929 roku.
- Ślub mego taty... - zamyśla się dzisiaj, po prawie osiemdziesięciu latach, córka Wilhelma. - Otóż, po przedwczesnej śmierci mamy, jednym z powodów powtórnego ożenku ojca było zapewnienie opieki nade mną i nad młodszym rodzeństwem: siostrami Miją i Adelą oraz braciszkiem Pawełkiem. Ślub miał miejsce w Rybniku, w urodziny mojego taty, czyli 17 września. Jak wspomina wiekowa rybniczanka, ceremonia odbyła się w kościele Matki Boskiej Bolesnej. Później, samochodami przez rynek, orszak udał się do położonego nieopodal domu przy Sobieskiego 12, gdzie rodzice panny młodej wyprawili huczne wesele. Razem z poprawinami zabawa trwała kilka dni. Gości mnóstwo, prezentów wiele, stoły uginały się od jadła. Rodzice panny młodej byli bardzo dobraną parą. Piękna pogoda zapraszała gości do spacerów i zabaw w ogrodzie. Spadały pierwsze orzechy i pierwsze jesienne liście. Czasem było cichutko - rozmawiano w małych grupkach. Często było gwarno - goście śpiewali, dzieci goniły się między stołami, a po dowcipach wybuchały salwy śmiechu. - Z moją przyrodnią siostrą Anią byłam druhną na tym niezapomnianym weselu - wspomina.
Warto dodać, że na tym weselu gościli bracia Antoni i Karol Szafrankowie. Przez uchylone na ulicę okna ludzie mogli usłyszeć, jak grają. - Pomyśleć, że moja nowa mama była starsza wtedy ode mnie tylko o 11 lat. Ja miałam piętnaście lat i nie myślałam, że cztery lata później, też we wrześniu, sama już będę stała na ślubnym kobiercu...
Michał Palica