Kryzys beczkowozów
Beczkowóz z ładunkiem – oto kość niezgody między miastem a drobnymi przedsiębiorcami. Co najmniej kilkadziesiąt firm trudniących się w Rybniku wywozem nieczystości z szamb, może przestać istnieć, jeśli władzom uda się ukończyć kanalizację.
Wbrew pozorom firmy te już teraz nie mają łatwego życia. Jak mówią, władze co rusz wynajdują nowe przepisy, by utrudnić im życie. – Sprawa jest grubymi nićmi szyta. Wygląda na to, że miasto chce zyskać monopol na wywóz nieczystości. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji posiada dwa beczkowozy, z czego podobno jeden niesprawny. Jakim cudem jeden samochód obsłuży cały Rybnik? – dziwi się Bronisław Drabiniok, radny z dzielnicy Zebrzydowice.
Bez badań ani rusz
Według Urzędu Miasta każdy beczkowóz, jako urządzenie ciśnieniowe musi posiadać certyfikat Urzędu Dozoru Technicznego. Sęk w tym, że większość beczkowozów to samoróbki wykonane w przydomowym warsztacie i taki pojazd badań raczej nie przejdzie. – Skoro dążymy do podnoszenia standardów w kanalizacji, to dlaczego nie stosować obowiązujących przepisów w stosunku do beczkowozów. Te bez wymaganych dokumentów już miały nie być wpuszczane na teren PWiK, ale po raz kolejny przełożyliśmy termin do kiedy należy przedstawić wyniki badań. Każdy, kto do końca lipca zgłosi auto na listę oczekujących na badania, może nadal świadczyć nam usługi. Jeśli tego nie zrobi lub jeśli nie przejdzie pomyślnie badań, zerwiemy z nim umowę – wyjaśnia Michał Śmigielski, zastępca prezydenta.
Czemu nie pozwolą?
Radny Drabiniok, który sprawę beczkowozów poruszył na majowej sesji Rady Miasta ripostuje: – Po co badania ciśnieniowe, skoro tam praktycznie ciśnienia nie ma? To zbiorniki półotwarte. Aby sprostać nowym przepisom, firmy będą musiały brać kredyty na nowe samochody, a te kosztują 200-300 tys. złotych. Nikt nie spłaci tego kredytu, gdy ruszy kanalizacja. Dlaczego miasto nie pozwoli im popracować jeszcze rok czy dwa na starym sprzęcie? Jakoś nikt do tej pory ładunku na drodze nie zgubił – mówi Drabiniok.
To nie jedyny spór między właścicielami beczkowozów. Wcześniej nie chciano od nich przyjmować nieczystości, bo te miały zły skład chemiczny. Podobno do tej pory przyjmowane są dodatkowe opłaty, gdy ładunek nie spełnia norm chemicznych. Jakiś czas temu prywatni przedsiębiorcy zaproponowali magistratowi, że zamontują w swoich beczkowozach zawory z atestami, to jednak nie zadowoliło urzędników. W chwili obecnej w Rybniku działa kilkadziesiąt takich firm. Na wywóz nieczystości trzeba czekać nawet dwa, trzy tygodnie.
Eugeniusz Skrzypiec wiceprezes PWiK Rybnik
Beczkowozy muszą posiadać atesty. Dopuszczenie takich samochodów do ruchu to duża odpowiedzialność, której my nie możemy wziąć na swoje barki. Wypadek z takim pojazdem to duże niebezpieczeństwo ze względu na ładunek jaki wiezie. Wbrew pozorom nieczystości to bardzo niebezpieczne odpady.
Urszula Koczy firma Komax S.C. – wywóz nieczystości
Tylko rybnickie wodociągi wymagają atestów od prywatnych przewoźników. Sami nie wiemy dlaczego. Tego typu badania nie są wymagane np. w Wodzisławiu czy Żorach. Jesteśmy słabo poinformowani w tym temacie, wiemy tylko, że z końcem czerwca utracimy prawo wjazdu na teren PWiK. W Katowicach powiedzieli nam, że nasze „beczki” możemy sobie postawić w ogrodzie i zrobić z nich kwietniki. Wodociągi nie dają rady obsłużyć wszystkich klientów. Czasem sami się do nas zwracają o pomoc.
Adrian Czarnota