Krzyżykami cierpliwie do celu
Heavymeatlowiec od ciężkiego uderzenia wyszywa? I cóż w tym dziwnego...
Andrzej Kieś zwany przez przyjaciół „Muflonem”, nie pamięta dokładnie, czemu polubił wyszywanie. – Zacząłem jeszcze we wczesnej podstawówce, możliwe więc, że miało to coś wspólnego z przedmiotem praca–technika – wspomina ze śmiechem. Spodobało mu się to na tyle, że do dnia dzisiejszego zdarza mu się posiedzieć z igłą w ręku. – Tworzę nieregularnie, lecz potrafię miesiącami uparcie zmierzać do celu. Moja technika użytkowa nie jest dobra i mama, która nauczyła mnie tej sztuki, zgrzyta zębami widząc moje dzieła. Dla mnie jednak ważniejszy jest sam proces, a nie efekt końcowy – mówi o swoich ręcznych robótkach Andrzej Kieś. Wyszywanie uspokaja, uczy pokory, cierpliwości i sprawia wiele satysfakcji, gdy uda się skończyć pracę, często po wielu miesiącach. – Nie przykładam większej uwagi do grubości nici, kierunku ściegów, jednak wkładam w swoją pracę całe serce. Wielu znajomych nie wie o moim hobby, gdyż po pierwsze jest to czynność, którą najlepiej wykonuje się w samotności (ja osobiście lubię przy wyszywaniu słuchać muzyki, zwłaszcza leśnego black metalu), a po drugie ciężko byłoby mi znaleźć grupę rówieśników podzielających moje fascynacje. Ci zaś, którzy znają mnie od tej strony uważają to za kuriozalne, nieco ekscentryczne, lecz w gruncie rzeczy sympatyczne dziwactwo – śmieje się wokalista zespołu „Crawling Death”. Andrzej Kieś jest także współpracownikiem „Tygodnika Rybnickiego”.
(izis)