Spółdzielnia faulowała
Gdy rok temu Mateusz Kurc wrócił z wakacji, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Z boiska pod jego blokiem, gdzie grało całe osiedle, zniknęły bramki. Pewnie lada dzień wrócą – pomyślał.
Bloki przy ulicach Kominka i Orzepowickiej ułożone są w charakterystyczny sposób. Dosłownie otaczają plac, który dzieciom musi wystarczyć za miejsce zabaw przez cały rok. Piaskownica, kilka trawników i kilka tysięcy mieszkańców. Właśnie pomiędzy tymi blokami jeszcze rok temu można było zagrać w piłkę nożną.
– Gdy wróciłem z wakacji i zobaczyłem, że bramek nie ma, zadzwoniłem od razu do kolegi, pytając, co się stało. Usłyszałem, że przyszli panowie i wykopali bramki, robiąc przy tym kosztorys pod sztuczne boisko. Stwierdziliśmy, że warto na coś takiego poczekać – mówi Mateusz Kurc.
Nic się nie dzieje
Chłopcy czekali kilka miesięcy na rozpoczęcie robót. Na próżno. Postanowili zainteresować się tą sprawą.
– Okazało się, że za likwidacją boiska stoi jeden z mieszkańców. Zebrał on czterdzieści podpisów innych mieszkańców i to wystarczyło, żeby zamknąć dla młodzieży jedno z nielicznych boisk na osiedlu Nowiny – mówi Mateusz.
Jak mówi młodzież, wrażliwy lokator mieszka na parterze bloku. Przeszkadzały mu odgłosy odbijanej piłki i kurz z boiska. Na domiar złego piłka czasem wpadała na jego balkon, mimo siatki odgradzającej.
– Zawsze przychodziliśmy do niego i przepraszaliśmy – mówią młodzi piłkarze z Orzepowickiej.
Wzięli sprawy we własne ręce
Widząc jak ich ukochane boisko zarasta trawą, młodzi ludzie postanowili zacząć działać. Napisali petycję w sprawie powrotu bramek na boisko. Pod wnioskiem podpisało się już ponad trzystu lokatorów. Podpisują się nawet ci, którzy wcześniej byli za usunięciem bramek.
Mimo to Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa zbywa młodych ludzi. Bramek jak nie było, tak nie ma, choć długą listę nazwisk chłopcy zanieśli do RSM już dawno.
– Nadchodzą wakacje i nawet nie mamy gdzie zagrać. Teraz udajemy, że gramy w piłkę nożną na malutkim boisku do kosza. Trafienie w podporę od kosza uznawane jest za bramkę. Tutaj grało mnóstwo osób, nawet dorośli – wspomina Sławek Krzempek, jeden z organizatorów petycji.
Pomagają starsi
W bojach z administracją osiedla młodych ludzi wspiera ojciec Mateusza.
– Boisko stanowi dla pewnych ludzi problem, ale wydaje się, że wiele rzeczy dla nich stanowi problem. Przecież można rozbudować siatkę nad boiskiem tak, że piłka nie wyleci. Na tym boisku naprawdę cały czas coś się działo. W ubiegłym roku chłopcy zaprosili do gry księży. Kibicowało im z okien całe osiedle. Nie dziwię się, że chociaż w okresie wakacyjnym chcą sobie pograć. Każdy rodzic chce widzieć z okna swoje dziecko na podwórku. Nie puścimy ich na zdezelowane przyszkolne boisko, które jest przeznaczone do likwidacji. Teraz przesiadują tam narkomani, o czym świadczą pozostawione strzykawki – mówi Bogdan Kurc. Postanowiliśmy spytać o zdanie samą Rybnicką Spółdzielnię Mieszkaniową, niestety bezskutecznie. Próbowaliśmy od piątku skontaktować się z którymkolwiek z prezesów RSM, ale słyszeliśmy tylko o delegacjach lub wyjazdach. Teraz już wiemy, jak się czują młodzi ludzie, którzy zadali sobie tyle trudu i zebrali kilkaset podpisów. W rybnickiej spółdzielni, nie można się nawet dowiedzieć na jakim etapie jest sprawa. Mamy nadzieję, że po powyższym tekście władze spółdzielni wytłumaczą się ze swojej opieszałości.
Adrian Czarnota