Afryka dzika
Rybniczanin dociera nawet tam, gdzie nie udaje się to telewizji CNN! Jest zafascynowany Afryką nieskażoną cywilizacją. Teraz wybiera się do tajemniczego plemienia, o którym krążą pogłoski, że są...ludożercami.
– Co pociąga pana w Afryce?
– Przede wszystkim ludzie, świat prymitywnych plemion, które nie są jeszcze skażone cywilizacją. Oprócz tego dzika przyroda – w pewnych rejonach Afryki, które odwiedzam ludzie żyją z nią w doskonałej harmonii. Jednak dla białych, pewne obyczaje Afrykańczyków mogą być niezrozumiałe, np. plemiona nilockie zamieszkujące Ugandę, Kenię a także południowo–zachodnią Etiopię i południowy Sudan mają w zwyczaju picie czystej krwi zwierzęcej. Dla mnie jednak Afryka wschodnia jest fascynująca.
– Celem Pana ostatniej wyprawy był właśnie Sudan.
– Sudan to kraj, w którym niedawno skończyła się wojna domowa. Nadal jest tam niespokojnie. Spory obszar jest we władaniu partyzantów, którzy są jedynymi stróżami porządku. Spokój ciągle ma tam kruche podstawy. Dlatego bardzo niewielu Europejczyków odwiedza to miejsce. Jest to kierunek wybitnie nieturystyczny: nasza wyprawa, licząca 4 osoby była tam zjawiskiem wyjątkowym. Kiedy w tamtejszym ministerstwie turystyki, które notabene mieści się w jednym baraku, poprosiliśmy o wizy turystyczne i możliwość fotografowania– wzięto nas za agentów... Nasze zdecydowanie i jasny cel podróży przemawiało jednak na naszą korzyść.
– Ostatecznie jednak udało się Panu przekroczyć granicę.
– Przed nami nie udało się to nawet ekipie telewizji CNN! Sudańskie władze bardzo niechętnie odnoszą się do gości z zagranicy. Żądają wielu pozwoleń, przepustek. Obowiązuje sporo zakazów fotografowania, m. in. służb mundurowych, głównych dróg czy nawet urzędników państwowych. Mnie udało się ominąć niektóre zakazy..., zresztą miałem trochę szczęścia: gdyby w drodze powrotnej kazano mi pokazać negatywy, być może do dziś tkwiłbym gdzieś tam, na granicy (śmiech).
– Najciekawsze w Sudanie jest...
– To państwo zajmuje olbrzymi obszar – ok. 2,5 mln km kw. Kraj jest wyraźnie podzielony na część północną, gdzie głównym wyznaniem jest islam i obowiązuje prawo religijne – szariat. Dla mnie ciekawsza jest południowa część kraju. Tam zamieszkują liczne plemiona nilockie. Ludzie ci zajmują się głównie pasterstwem, uprawiają także sorgo. Wielu z nich, np. plemię Fellata, nie zna aparatów fotograficznych, rzadko spotykają białych ludzi. Mimo ich częściowego odizolowania od świata, ponoszą ofiary wojny domowej. Przykładem może być odwiedzone przeze mnie plemię Nuba, którego liczebność w czasie wojny spadła do 10% przedwojennego stanu. Zresztą obecne plany przewidują referendum i podział kraju w 2011 roku – z tego, co zauważyłem – już dziś te plany budzą sprzeciw u niektórych plemion. Nie rokuje to najlepiej na przyszłość.
– Jak wygląda życie w warunkach ciągłego napięcia wojennego?
– Mieszkańcy całego Sudanu są w posiadaniu wielkiej ilości broni wszelkiego kalibru. Stare karabiny i strzelby z wszystkich zakątków świata znajdują tam zbyt. Starszyzna chętnie pozuje ubrana na wojskową modłę. Mimo wojny, która trwa z przerwami, ludzie są twardzi. Dotyczy to zresztą nie tylko Sudańczyków. Kiedyś pewien starszy z plemienia Turkana w Kenii uświadomił mi pewną rzecz: chociaż jego lud zna zapałki, ogień ciągle jest tam tradycyjnie krzesany. Zapałek może przecież kiedyś zabraknąć...
– Podczas podróży nie zabrakło tradycyjnych epizodów.
– Tak, w jednej z wiosek miałem okazję zobaczyć święto Sibir. Odbywa się zwykle przed porą deszczową. W czasie święta każdy, kto czuje do któregoś ze swoich pobratymców żal, może z nim walczyć. Cała wioska patrzy wtedy na grupy powaśnionych sąsiadów, którzy przy użyciu dzid, pałek i specjalnych haków odbywają rytualną bójkę. Czasem w ruch idą też pięści! Tego rodzaju święta są wśród plemion rodzajem odreagowania, to ich sposób na odstresowanie się.
– Czy planuje już Pan kolejną afrykańską podróż?
– Oczywiście! Kolejna będzie już dwudziestą piątą z kolei. Kroi się zatem jubileusz. Myślę, że powtórnie wybiorę się do Sudanu. W całym kraju mieszka ok. 250 plemion, wśród nich jest jedno, które szczególnie mnie intryguje – to plemię Azande. Jeden z najbardziej tajemniczych ludów na Ziemi: nigdzie nie można zobaczyć ich zdjęć, bardzo mało o nich informacji. Krążą pogłoski że są ludożercami... no, cóż wypada mi to samemu sprawdzić!
Rozmawiał Tomasz Ziętek