To dla was, mamo i tato
Marii Cieślar wystarczyło jedno spojrzenie, a już wiedziała, co czuł syn walczący o tytuł mistrza na torze.
Mama Kamila bardzo przeżyła zawody syna. - Ogromna radość mnie ogarnęła, gdy wygrał wyścig z Woźniakiem decydujący o złotym medalu. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć, ile zdrowia kosztowały mnie te zawody. Miałam oczy pełne łez, gdy widziałam, jak stał zmartwiony po przegranym pierwszym wyścigu. Jesteśmy z niego dumni! Po raz drugi udowodnił, że jest najlepszym miniżużlowcem w kraju.
Siedziałem na zawodach obok Marii Cieślar i widziałem te łzy, o których wspomniała. Widziałem też łzy radości po dekoracji. Widziałem także zmartwionego ojca - Alojzego Cieślara po pierwszym wyścigu, w którym źle dobrali z Kamilem przełożenia... Od kilku lat jestem blisko „Rybek” i wiem ile kosztuje wszystkich rodziców ten sport. Bynajmniej nie chodzi tu o finanse, ale i o nich nie wolno zapomnieć. To rodzice są głównymi sponsorami, to rodzice są najwierniejszymi kibicami i własnie im Kamil dedykuje ten sukces. Zawsze łatwiej jest wygrać pierwszy raz, ale obronić tytuł, gdy obowiązuje stara jak świat zasada „Bij mistrza” - to już trudniejsza sprawa.
- Gdy staję przed taśmą to nie myślę o zdenerwowaniu. Wiem, że inaczej jest z rodzicami, oni denerwują się przez cały wyścig. Cieszę się, że ponownie zostałem mistrzem Polski i dedykuję ten tytuł właśnie im oraz mojemu bratu Karolowi. Moja rodzina jest dla mnie najważniejsza! Pozwól, że jeszcze podziękuję paru osobom: prezesom Skulskiemu i Tenderze oraz sponsorom - Janowi Nowakowi, Darkowi Brachaczkowi z Groty Solnej, Adrianowi Kobusowi z Mega Centrum GSM oraz Alojzemu i Krzysztofowi Dudkom z Rydułtów. Pozdrawiam także wszystkich kibiców i czytelników „Tygodnika Rybnickiego” - powiedział nam po emocjonujących zawodach Kamil Cieślar, dwukrotny indywidualny mistrz Polski w miniżlużlu.
Marek Miketa