Drzewa i prokuratura
Pod topór poszło już 70 zdrowych jesionów i klonów. Zszokowani mieszkańcy złożyli zawiadomienie do prokuratury i póki co – wygrali! Wycinka została wstrzymana do czasu wyjaśnienia sprawy.
Kiedy dwa dni wcześniej pojawiły się w dzielnicy ogłoszenia o korekcie drzew, nikt nie podejrzewał, że będzie to prawdziwy pogrom. Mieszkańcy dopiero z okien swoich domów zobaczyli, co się dzieje i byli przerażeni. Rosnące przy drodze dorodne i zdrowe drzewa padały jedno za drugim. Pod piłę poszły dorodne klony i jesiony. W minioną środę ludzie wyszli na ulicę, żeby zaprotestować i powstrzymać wycinkę. – Kto wpadł na pomyśl wycięcia tylu drzew! To się nie mieści w głowie! – pytali wzburzeni.
Czarny punkt
W czwartek do protestujących przyjechał prezydent Adam Fudali. Spotkanie to podsumował słowami: – Podtrzymuję decyzję o wycince drzew. Dodał, że prace trzeba dokończyć w sierpniu, zanim zacznie się rok szkolny i zwiększy się ruch. Skąd wzięła się taka decyzja? – Jako zarządca tej drogi nie mogę wydać decyzji we własnej sprawie. W ustawie jest zapisane, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze wyznacza organ zastępczy, który wydaje decyzję administracyjną. Tym organem zastępczym był prezydent Katowic. Po konsultacjach z Ministerstwem Transportu wydał decyzję poprawiającą bezpieczeństwo na tej drodze, która polega m.in. na wycięciu 117 drzew. Jest to niesłychanie przykra sprawa, ale ul. Boguszowicka to niestety jedna z nielicznych dróg w naszym mieście oznaczona tablicą „Czarny punkt”. W ciągu trzech lat, które brano pod uwagę, miało tam miejsce 70 poważnych wypadków, w tym śmiertelne – wyjaśniał prezydent.
70 tys. samochodów
Przyznał, że wycięcie 117 drzew jest szokiem, ale nie zamierza zmieniać decyzji, gdyż bezpieczeństwo jest ważniejsze. – Ulica Boguszowicka została zbudowana w XIX wieku, kiedy jeździły tutaj furmanki. W tej chwili mamy w mieście 70 tysięcy aut i te drzewa stanowią poważne zagrożenie – argumentował prezydent Fudali.
Serce boli
Argumenty władz miasta nie przekonały wszystkich mieszkańców ul. Boguszowickiej. – Te drzewa nas chroniły przed hałasem i kierowcami–samobójcami, którzy pędzą tutaj na złamanie karku. Bo taki wpadał na drzewo, a nie na pieszych idących po chodniku – mówi Henryk Wajs, jeden z protestujących.
Przyrodniczy nokaut
Wycinkę drzew na ul. Boguszowickiej bardzo przeżywali starsi ludzie, którzy pamiętają, jak drzewa te były tutaj sadzone jeszcze przed wojną. Z drewna, które trafi do Zarządu Zieleni Miejskiej, mają być zrobione m.in. ławki.
Protest pomógł
Zdeterminowani mieszkańcy złożyli sprawę w prokuraturze i póki co – wygrali. W piątek o 13.00 ucichły piły. Prokurator rejonowy wystąpił do prezydenta Fudalego z wnioskiem o wstrzymanie wycinki do czasu wyjaśnienia sprawy. – Szkoda, że to prokurator musi być straszakiem, bo przecież dla samorządowców mieszkańcy i ich opinia powinni być najważniejsi. Czy ludzie zostali poinformowani wcześniej o wycince? Informacja w Internecie to za mało – powiedziała nam Bernadeta Breisa, prokurator rejonowy. Dodała też, że nie stwierdzono, by usytuowanie drzew przy drodze miało wpływ na wypadkowość. – Przyczyny wypadków są zupełnie inne – wyjaśniła prokurator Breisa.
Czy to pijane drzewa zabijają kierowców? - Jacek Bożek ze stowarzyszenia „Gaja”
Niestety, nie jestem w stanie nic poradzić na to, co się dzieje nie tylko w Rybniku, ale także w innych miastach. Masowa wycinka drzew świadczy o krótkowzroczności władz, które tłumaczą ludziom, że to dla ich bezpieczeństwa. A ja pytam: czy to pijane drzewa wpadają na ulice i zabijają kierowców? Niedawno zorganizowaliśmy w Warszawie happening właśnie pod takim hasłem. Dramat polega na tym, że władze w miastach tak naprawdę nie łamią prawa. Mają wszystkie wymagane pozwolenia. Najcenniejsze jest to, że mieszkańcy ul. Boguszowickiej tak licznie stanęli w obronie drzew. To naprawdę dobra wiadomość, że są tak wrażliwi i jednocześnie rozsądni ludzie. Teraz na ich miejscu tak szybko bym nie ustąpił, ale wymusiłbym na władzach posadzenie nowych drzew i to takich już większych.
Iza Salamon