Każda pomoc na wagę złota
Znikąd nie mamy żadnej pomocy, a jak znajdzie się ktoś, kto nam chce pomóc, to się go jeszcze opluwa i depcze – żalą się mamy niepełnosprawnych dzieci z Rybnika.
Po publikacji w naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. Czytelnicy na gorąco dzielili się swoimi odczuciami. Przypomnijmy: napisaliśmy o ludziach, którzy chodzą od drzwi do drzwi, sprzedają kartki na rzecz dzieci specjalnej troski, a jednocześnie na tym zarabiają.
Na papieżu też się zarabia
Henryka Satała z Raciborza, również matka niepełnsprawnego dziecka, uważa, że jest to niemoralne. – To szok, że ktoś chce żyć kosztem chorych dzieci! Że ktoś na nich zarabia! – oburzała się na naszych łamach raciborzanka. Tymczasem matki z Rybnika mają na ten temat zupełnie inne zdanie. – Co w tym złego, że znalazła się osoba, która uczciwie przekazuje część zarobionych przez siebie pieniiędzy na rzecz fundacji? Dlaczego nie widzi się w tym dobrej strony:widzi się tylko to, że ona na tym zarabia. Przecież jedni zarabiają sprzedając wizerunki papieża czy Matki Boskiej i jakoś nikogo to nie oburza, nikogo to nie razi i nikt nie zarzuca, że ktoś zbija majątek kosztem wiary – dziwi się Beata Górka, matka dwojga niepełnosprawnych dzieci w wieku 18 i 8 lat. Inne matki myślą podobnie: – To właśnie dzięki tej „żebraninie” nasze dzieci coś z tego mają i my nie mamy nic przeciwko temu, naprawdę to doceniamy. Bo przecież w innym wypadku nie miałyby kompletnie nic – mówi Grażyna Podleśny. I dodaje, że gdyby było w tym coś niemoralnego, to przecież właśnie rodzice dzieci powinny się oburzać. – A my się z tego cieszymy, bo dzięki temu fundacja będzie mogła pomóc naszym dzieciom – dodaje rybniczanka.
Człowiek o gołębim sercu
Jak wyliczają matki, opieka nad niepełnsprawnym dzieckiem to na miesiąc wydatek średnio 500 zł, a nieraz znacznie więcej. Pampersy, buty, odzież, lekarstwa, pobyt w ośrodku i dowóz, ubezpieczenia, dieta, hippoterapia, dogoterapia. – Skąd mamy brać takie kwoty, skoro znikąd nie dostajemy pomocy. A jak ktoś chce nam pomóc, to jeszcze się go niszczy i depcze – nie kryje żalu Beata Górka. Matki z Rybnika są zdruzgotane krytyką. – Nikt nic nam nie da, nikt nie zapyta, czy mamy pieniądze na transport, na lekarstwa, czy zwyczajnie na święta. Możemy liczyć jedynie tylko na Fundację na Rzecz Dzieci Niepełnosprawnych, która działa przy Ośrodku Leczniczo–Rehabilitacyjnym im. Jana Pawła II w Rybniku. Fundacja pomogła nam nieraz i dzięki temu jakoś sobie radzimy – dodają rybniczanki. W ciepłych słowach wyrażają się także o Marii Borczykowskiej–Rzepka, która jest prezesem fundacji. – To złota kobieta, człowiek o gołębim sercu. Nigdy nie zostawi bez pomocy. Jesteśmy naprawdę szczęśliwe, że fundacja istnieje, bo wiele jej zawdzięczamy – mówią matki niepełnosprawnych dzieci.
Nikt nie ustąpił miejsca
Na co dzień pomagają sobie wzajemnie. Dzięki temu twarda rzeczywistość nie jest tak przerażająca. – Ludzie niestety nie są tolerancyjni, nie mają zahamowań i często spotykamy się z bardzo nieprzyjemnymi zachowaniami. Mój syn jest nadpobuliwy. Kiedyś w sklepie jakiś pan widział jego kłopotliwe zachowanie i bezceremonialnie oświadczył: „Rozdarłbym takiego jak psa” – wspomina Beata Górka. Z kolei Grażyna Podleśny ma syna, który jest zupełnie bezwładny. – Jechałam z Boguszowic autobusem i całą drogę trzymałam go na rękach, bo nikt nie ustąpił mi miejsca – opowiada. To tylko kilka przykładów ludzkiej nietolerancji. Opieka nad niepełnsoprawnym to ciężka praca. Dlatego matki wspierają się wzajemnie i cieszą, kiedy ktoś oferuje im pomoc. Chociażby była to część zysku ze sprzedaży kartek.
Iza Salamon