Buki i dęby papieża
Tym razem przedstawiamy buk papieski rosnący przy Zespole Szkolno–Przedszkolnym nr 3 im. Jana Pawła II w Rybniku–Ochojcu. Przypomnijmy, że rubryka ta powstaje dzięki pomocy Aleksandra Żukowskiego, wielkiego pasjonata lokalnej przyrody.
Drzewa papieskie
Idea „drzew papieskich” pojawiła się jeszcze za życia Jana Pawła II. 28 kwietnia 2004 roku na indywidualnej audiencji pojawili się polscy leśnicy, którzy przywieźli ze sobą kosz pełen żołędzi pochodzących z najstarszego polskiego dębu – liczącego sobie około 750 lat Chrobrego (obecnie za najstarsze drzewo tego gatunku uważa się dąb „Bolesław”, który ma ponad 50 lat więcej). Ojciec Święty pobłogosławił żołędzie, które następnie trafiły do Szkółki Kontenerowej Lasów Państwowych w Nędzy k. Raciborza. Po śmierci Papieża okazało się, że to jedyne, pobłogosławione przez niego drzewa, dlatego postanowiono sporządzić ewidencję, nad czym czuwa dyrektor generalny Lasów Państwowych w Warszawie, przydzielając każdemu z nich osobny numer oraz certyfikat. Każde nadleśnictwo otrzymało (bądź otrzyma) po jednym drzewku, zaś po trzy „przysługują” każdej Dyrekcji Regionalnych Lasów Państwowych. W sumie udało się wyhodować 514 dębów, z czego 75% już rośnie. Reszta czeka w doniczkach na swoje przeznaczenie.
Żołędzie się kończą
Niezależnie od Lasów Państwowych podobną akcję rozpoczęła „Rodzina Szkół Papieskich”. Jest to instytucja zrzeszająca szkoły noszące imię Jana Pawła II (lub Karola Wojtyły), których jest w Polsce kilkaset. Na pomysł, by przy każdej z tych szkół rosło papieskie drzewko wpadła burmistrz Wadowic – Ewa Filipek. Po śmierci Ojca Świętego zorganizowała 18 maja mszę urodzinową Jana Pawła II, na którą zaproszone zostały wszystkie szkoły papieskie. Zostały one obdarowane wyhodowanymi przez wadowicką zieleń miejską sadzonkami dębów, posiadających oczywiście stosowne certyfikaty. Różnica pomiędzy „szkolną” akcją sadzenia drzew papieskich, a tą, która zainicjowała ten ruch, polega na tym, że drzewa pochodzące od pobłogosławionych przez papieża żołędzi już się kończą, zaś dopóki będzie przybywać szkół imienia Jana Pawła II, dopóty nie zniknie zapotrzebowanie na sadzonki z Wadowic. Z oczywistych względów nie są one pobłogosławione przez papieża Polaka, dlatego ich wymiar jest bardziej symboliczny.
Buk z czerwonymi liśćmi
Ochojecki Zespół Szkół uzyskał imię Jana Pawła II jeszcze za życia papieża w 2004 roku. Pomysłodawcą była ówczesna nauczycielka historii, obecnie wicedyrektor – Mirosława Gania. Z własnej inicjatywny sprowadzono tutaj buk pospolity odmiany czerwonolistnej, jego dostarczycielem był leśniczy – Józef Łanowy. Buk papieski został posadzony 18 maja 2004 roku przez prezydenta Rybnika – Adama Fudalego. Tego dnia nastąpiło także odsłonięcie obelisku oraz tablicy pamiątkowej w holu szkoły, których fundatorem był tamtejszy proboszcz ks. Henryk Kołodziej.
Sobieski szedł i sadził
To, że w Ochojcu zdecydowano się na buk, zamiast standardowego dębu, ma swoje historyczne uzasadnienie powiązane z miejscową tradycją. Mało kto pamięta o onegdaj rosnącym w Ochojcu buku nazywanym „Bukiem Świętego Huberta”. Obecnie drzewo to już niestety nie istnieje, przetrwało jednak w nazewnictwie lokalnym i pamięci starszych mieszkańców. Legenda łączy obecność tego buka z przemarszem Jana III Sobieskiego pod Wiedeń na przełomie sierpnia i września 1683 roku. Fakty są jednak nieco inne, niż legenda, gdyż Sobieski tak naprawdę szedł na bój inną trasą, najprawdopodobniej więc ochojeckimi ścieżkami wędrowała straż przyboczna. Tamtejsi chłopi nie odróżniali jednak rang wojskowych, tak więc wiązali pamiątkowe drzewo z polskim królem.
Buk św. Huberta w Ochojcu
Legendę tego drzewa upowszechnił Andrzej Czudek - przedwojenny wojewódzki konserwator przyrody w Katowicach, który na łamach pisma „Gwiazdka Cieszyńska” opublikował tekst „Drzewa Sobieskiego na Śląsku” (niestety, mało wiarygodny). Warto nadmienić, że miejscowe koło łowieckie nosi nazwę „Pod Bukiem”. Nie jest też wykluczone, że w miejscu, gdzie stał ów słynny „Buk Świętego Huberta” pojawi się niebawem nowy, młody buk, aby nawiązać do lokalnej tradycji.
Andrzej Kieś