To prawdziwy cud
8 sierpnia na terenie Elektrowni doszło do zdarzenia, którego władze zakładu nie przewidywały nawet w najczarniejszych scenariuszach.
Około godziny czternastej nastąpiło zerwanie jednego z zawiesi linowych pod suwnicą, którą transportowano wirnik niskoprężnej części turbiny numer 8, która była w remoncie. Ważący 46 ton wirnik spadł z blisko 14 metrów w rejon pompy wody zasilającej bloku energetycznego nr 6 uszkadzając agregat pompowy, podesty obsługowe, niektóre rurociągi i instalacje elektryczne.
Spadający kolos
– W wyniku zdarzenia żaden z pracowników elektrowni ani firmy remontowej wykonującej operację transportu nie doznał uszczerbku na zdrowiu. Nastąpiło awaryjne wyłączenie bloków nr 5 i 6. Blok 5 został przywrócony do pracy po kilku godzinach. Urządzenia bloku 6 w rejonie wypadku będą wyremontowane i poddane rewizji, i blok powinien być gotowy do pracy w ciągu kilku tygodni – informuje dyrekcja zakładu, na swojej stronie internetowej. Tak naprawdę jednak ten chłodny komunikat nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje zagrożenia, jakie spowodował spadający kolos. Wirnik przebił się przez kilka poziomów urządzeń, miażdżąc wszystko na swojej drodze. Tylko cudem nie spadł na generator.
Przerażający pocisk
– Wirnik turbiny spadł w odległości kilkunastu metrów od generatora. Zdecydowanie największe zniszczenia mogłyby nastąpić w przypadku upadku wirnika na pracującą turbinę lub generator – wynika to z bardzo dużych obrotów, a w przypadku generatora, dodatkowo z wodoru wypełniającego generator – informuje Sylwester Żyła, dyrektor techniczny Elektrowni Rybnik.
Władze Elektrowni są bardzo powściągliwe w udzielaniu informacji na temat katastrofy. Gdyby turbina spadła na generator, ciężko przewidzieć, jakie miałoby to skutki dla samego zakładu jak i pobliskich osiedli. Wybuchowy wodór i para pod ogromnym ciśnieniem napędzająca wirnik mogłaby zamienić jeden z kilkusetkilogramowych elementów tworzących urządzenie w przerażający pocisk, który z łatwością mógłby dolecieć nawet na pobliskie osiedle!
Rybnicka prokuratura już po wstępnych oględzinach zadecydowała o wszczęciu postępowania. – Według nas mogło zaistnieć poważne zagrożenie dla ludności. Badamy tę sprawę, pierwsze ustalenia powinny być znane za kilka tygodni – poinformował Damian Sztachelek, zastępca Prokuratora Rejonowego w Rybniku.
Technologicznie wyrafinowany
Cały teren zdarzenia został ogrodzony. Poza prokuratorem i komisjami nikt nie ma tam wstępu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, wirnik wykonany na zamówienie kosztował około półtora miliona dolarów. Poza kosztem samego wirnika Elektrownia Rybnik na około rok zostanie pozbawiona dochodów z tytułu wyłączenia jednego z ośmiu bloków.
– Wirnik, który spadł będzie poddany badaniom, ale oprócz pewnej wymiany łopatek – może dojść do potrzeby wymiany wału. Ten wirnik jest wyrafinowanym technologicznie, bardzo nowoczesnym produktem, więc z powodu potrzeby wyprodukowania co najmniej nowych łopatek może nastąpić nawet roczny postój bloku nr 8 – czytamy oficjalny komunikat zakładu.
Póki co nikt nie podaje konkretnych liczb. – Na dzień dzisiejszy nie można jednoznacznie oszacować strat, jakie poniesie elektrownia w wyniku tego zdarzenia – informuje Ewa Kubis, rzeczniczka zakładu.
Komisja wyjaśnia
Bloki Elektrowni „Rybnik” SA mają moc rzędu 220 MW każdy. To oznacza, że potencjalne ograniczenie produkcji bloku 8 z powodu tego zdarzenia wyniesie ponad 1 TWh, to jest ponad miliard kilowatogodzin. Rybnicki zakład wytwarza ponad 7 proc. krajowej produkcji energii elektrycznej. W zakładzie powołano komisję dla wyjaśnienia przyczyn zdarzenia, do pracy przystąpią również rzeczoznawcy ze strony ubezpieczyciela oraz dozoru technicznego.
Adrian Czarnota